2

223 16 4
                                    

Mikey zwołał spotkanie Toman, więc analogicznie Chifuyu nie mógł spotkać się z Naomi. Baji, mimo że to ukrywał, cieszył się z takiego obrotu wydarzeń. Sam nie był pewien dlaczego.

Tymczasem dziewczyna spacerowała po okolicy, aby się z nią zapoznać.

Postanowiłam zatrzymać się na pobliskim placu zabaw. Usiadłam na huśtawce i skupiłam się na muzyce dobiegającej z moich słuchawek. Niestety spokój trwał tylko chwilę.

- A co taka śliczna dziewczyna jak ty robi tutaj sama? - zapytał jakiś chłopak, a za nim stali jego znajomi i tylko cicho się śmiali.

- Siedzę na huśtawce, nie widać? - powiedziałam pewna siebie, mimo że czułam wewnętrzny niepokój.

- Głupia. - zaśmiał się. - Wstań!

Krzyknął, a ja wzdrygnęłam się pod wpływem jego głosu. Nie posłuchałam go, więc postanowił użyć siły i mnie zepchnął. Gdy zderzyłam się z ziemią poczułam ogromny ból w plecach.

- Nigdy więcej mnie nie lekceważ. - syknął i podniósł mnie za koszulkę. - Będziesz już grzeczna?

Nie chciałam ulec temu tyranowi, jednak po jego silnym ciosie w żebra nie miałam siły na stawianie oporu.

- Boisz się? - zapytał jakby nie było to oczywiste.

- Tak... - załkałam dusząc się łzami.

- To dobrze. Jak ci na imię, ślicznotko? - kontynuował swój wywód.

- N-naomi... - powiedziałam cicho ze spuszczoną głową.

- Wspaniale. Jestem Kiyomasa. - powiedział swoim obrzydliwym głosem. - Co ty na to, żeby bliżej się poznać? - złapał mnie za nadgarstek.

- Zostaw mnie. Proszę. - wydusiłam z siebie.

- Pff... jak chcesz ślicznotko. - zaskoczył mnie odpowiedzią. - Będę czekał na kolejne spotkanie.

Po jego słowach chciałam uciec ile sił w nogach, ale ból mi na to nie pozwalał. Za plecami slyszlam tylko śmiech jego kolegów. Chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za ramię.

- Odprowadzę cię. - powiedział.

Nie rozumiem, co to za człowiek. Najpierw mnie bije, a potem proponuje odprowadzenie do domu. Nie chciałam, żeby to zrobił, bo kto wie, co zrobiłby taki psychol, jakby dowiedział się gdzie mieszkam. Nie miałam jednak wyboru. Miałam myśl, aby zadzwonić po kogoś znajomego, jednak nie miałam numeru.

- Daleko jeszcze? - zapytał widocznie znudzony.

- Nie. - powiedziałam, chociaż mieszkanie mojego brata było kilka przecznic stąd.

- To trafisz sama.

Na pożegnanie zadał mi kolejny cios w brzuch, przez co zgięłam się w pół. Przynajmniej w końcu mnie zostawił.

Zaczęłam żałować przeprowadzki. Mieszkanie z ojcem nie było najprzyjemniejsze. Całe dnie nie było go w domu, a ciągle ciążyło na mnie piętno, że mam być idealną córką - mieć wspaniałe oceny, wysokie ambicje. Może nie miałam też żadnych przyjaciół, bo w mojej miejscowości było niewiele osób w moim wieku. Mimo wszystko nigdy nie byłam przez nikogo gnębiona, nikt mnie nigdy nie pobił. A tutaj? Jestem w Tokio zaledwie od kilku dni, a już jakiś psychopata zdążył się na mnie rzucić.

- Chifuyu? - brunet zaczepił znajomego.

- No co tam, Keisuke?

- Czemu nie chciałaś się z nią spotkać we dwoje? - zapytał przyjaciela.

- Chciałem lepiej ją poznać, pokazać jej miasto. Wiesz, że nie jest tu zbyt bezpiecznie. - wyjaśnił.

- A podoba ci się? - dopytywał dalej.

- Dobrze się czujesz? - powiedział zdziwiony, gdyż Bajiego nigdy nie interesowały takie tematy. - Nie wiem, jest ładna, ale myślę raczej o tym, żeby się z nią zaprzyjaźnić, o niczym więcej.

- I dlatego nie chciałeś pójść z nią i ze mną?

- Kurwa mać Keisuke! Chory jesteś czy jak?! Co ci odpierdala, że się bawisz w detektywa?!

- Jezu, wyluzuj. - wyższy chłopak podniósł ręce w gęście obronnym.

___
Szybko rozwija się akcja, bo czemu nie? Zazwyczaj, jak piszę do szuflady to mocno skracam fabułę, więc chyba nikt nie będzie narzekał. No bo kto ma narzekać, jak nikt tego nie czytaXDD

Nie ucieknę | Tokyo Revengers x readerWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu