30

84 11 0
                                    

Hej kochani, na wstępie chciałam podziękować wam za taką aktywność pod ostatnimi rozdziałami. Jest mi z tego powodu bardzo miło i mam większe chęci do pisania :3 Dziękuję prześlicznie za każdy głosik, komentarz czy obserwacje! <3

P.w. Naomi

W końcu wyszłam ze szpitala. Odebrał mnie mój brat i Chifuyu. Z Daichi'm znowu poprawiła mi się relacja, po tym, jak szczerze porozmawialiśmy. Byłam pewna, że będzie na mnie zły, ale po prostu okazał mi wsparcie i ogromną troskę.

Nie wspomniał nawet słowem o tym, że jego uprzedzenia do Kazutory były słuszne. A co do wspomnianego chłopaka wciąż czekam na jakiś znak życia od niego. Chociaż teraz nie byłam już taka pewna czy chcę się z nim zobaczyć. Zdążyło ulecieć mi z głowy wszystko, co miałam mu do powiedzenia. Z każdym dniem coraz bardziej bałam się naszego spotkania.

Baji też nie odwiedził mnie, ani nie zadzwonił. Nie wiem na co liczyłam. W końcu już dawno powiedział, że nic dla niego nie znacze i skoro nawet po tym się do mnie nie odzywa to musiał naprawdę tak o mnie myśleć.

Starałam się tym nie przygnębiać i spędzać jak najwięcej czasu z moim bratem, Chifuyu, Hiną czy jej chłopakiem. Raz nawet przyszedł do mnie Mitsuya z Hakkai'em. Chciałam wypytać ich o Torę i Baji'ego, ale nie chciałam być nachalna. Chociaż czy faktycznie to takie dziwne, że interesuje mnie mój chłopak, który mnie przypadkowo dźgnął i chłopak, za którego przyjęłam ten cios?

P.w. Baji

- Kurwa mać, nie trzymałbym to ciebie urazy, jakbyś to mnie trafił! Jakbym nawet miał od tego umrzeć, bo wiem jaki jesteś i jesteś moim przyjacielem! Ale to ona leżała przez ciebie w szpitalu! Zjawiła się tam przez ciebie! - krzyknął nabuzowany negatywnymi emocjami.

- To ty ją kurwa zostawiłeś! Ty zraniłeś ją pierwszy! Może kurwa nie fizycznie, ale psychicznie! - odpyskował.

- Japierdole! Zrobiłem to, żeby ją ochronić! Wiedziałem co się zbliża i chciałem ją oddalić od niebezpieczeństwa!

- Zamknij się, bo już nie mogę ciebie słuchać do chuja!

Nie wytrzymałem i w końcu go uderzyłem. Zasłużył sobie na to. Nie pozostał mi dłużny i wyprowadził mi chyba najsilniejszy cios, jaki poczułem od dłuższego czasu. Też zasłużyłem. Zaczęliśmy się bić, używając maksimum swojej siły, nie zważając na ból. I trwało to do momentu, w którym już nie byliśmy w stanie tego kontynuować i bezsilnie, ale wciąż mając świadomość, opadliśmy na ziemię. Dziwnie to przyznać, ale mimo obrażeń na moim ciele poczułem ulgę.

- To była dobra napierdalanka - wysapałem śmiejąc się przy tym lekko.

- Ta. - odpowiedział. - Zasłyżyłem na to...

- Ja też. Ale... chcę, żebyś wiedział, że ci wybaczam Tora. Mi też się należało.

- Byłeś u niej? - zadał krótkie pytanie po chwili ciszy.

- Nie potrafiłbym jej się teraz pokazać na oczy. - przyznałem ze wstydem.

- Daj spokój, co ja mam powiedzieć w takim razie. - powiedział smutny. - Ponoć na nas czeka...

- Ta, Chifuyu codziennie truje mi tym dupe. - syknąłem. - Sam nie wiem, kurwa. Pójdę do niej i co mam jej powiedzieć?

- Pójdź do niej Keisuke. I przekaż jej, że za nią tęsknię i bardzo żałuję, ale na razie nie dam rady się u niej pojawić.

Po tych słowach podniósł się i pomógł mi wstać. Zdziwiła mnie jego wypowiedź. Nie spodziewałem się czegoś tak dojrzałego z jego strony, biorąc pod uwagę, jak jest rozchwiany emocjonalnie.

Więc postanowione, to ja muszę do niej pójść. To jest pojebane, że czuję strach przed odwiedzeniem dziewczyny, która spodobała mi się od pierwszego wejrzenia. Cząstka mnie się cieszy, ale... co jeśli, chce mi powiedzieć, że mnie nienawidzi i, że żałuje ocalenia mnie... Nie wiem, jak bym zareagował, ale powiedzieć, że bym się załamał to jak nie mówić nic.

Nie ucieknę | Tokyo Revengers x readerWhere stories live. Discover now