31

75 11 2
                                    

P.w. Naomi

- Masz gościaa! - usłyszałam głos mojego brata zza zamkniętych drzwi mojego pokoju.

- Powiedz Fuyu, żeby wszedł! - odkrzyknęłam.

- To nie Chifuyu! - odpowiedział.

Dziwne, Takemichi i Hina też zazwyczaj wchodzą beż pukania. No, ale skoro im się odmieniło to muszę wstać z łóżka. Wyszłam z pokoju i zamarłam, jak zauważyłam czarnowłosego stojącego w przejściu.

- Um... mogę wejść? - zapytał bardzo niepewnie, pierwszy raz widziałam, żeby się czymś stresował.

Byłam w takim szoku, że nie wydusiłam z siebie ani słowa. Gestem zaprosiłam go do siebie. Chłopak przez chwilę nie wiedział co zrobić, aż w końcu usiadł na moim łóżku. W tym samym miejscu, co kiedyś. Chyba oboje nie wiedzieliśmy, jak zacząć tę rozmowę - ja przyglądałam się mu przez kilka minut, a on wyraźnie unikał mojego wzroku.

W końcu, gdy zdałam sobie sprawę, że to nie sen, usiadłam mu na kolanach i go przytuliłam.

- Tak się cieszę, że jesteś. - powiedziałam i poczułam, że kilka moich łez spadło na jego koszulkę.

- A ja się cieszę, że ty jesteś. - zrobił pauzę. - Przepraszam... Nigdy nie miałem na myśli tego, co wtedy powiedziałem... Ja chciałem cię tylko ochronić i zawiodłem... - mówił starając się być silnym, nie wypuszczając ani jednej kropli, która cisnęła mu się do oczu.

- Najważniejsze, że nic ci nie jest. - powiedziałam delikatnym głosem, który chyba częściowo go uspokoił.

Wyjaśniliśmy sobie to, co najważniejsze i poczułam, że kamień spadł mi z serca. Baji co prawda ciągle mnie przepraszał za to, że dopuścił do tego, co stało się w Halloween, ale ja nie miałam mu tego za złe. Tak najwyraźniej musiało być. Najważniejsze było to, że nikomu (oprócz mnie) nie stała się krzywda. Nie zamierzałam szukać winnych, tylko starałam się myśleć o tym, co teraz i o tym, co będzie.

Zaproponowałam, żebyśmy obejrzeli wspólnie jakiś serial, na co się zgodził. Włączyłam tak na prawdę pierwszą lepszą rzecz na Netflixie z nadzieją, że nie okaże się tragiczne.

Poczułam, jak chłopak ostrożnie oplata mnie swoimi rękami, jednak mi to nie przeszkadzało. Wiem, że to złe, ale czułam się z tym dobrze. Tęskniłam za jego obecnością w moim życiu, za wspólnym spędzaniem czasu, za jego nieśmiesznymi żartami, za jego włosami, które wyglądały o wiele lepiej od moich, za jego silnymi dłońmi, które znowu czułam na sobie... Stop! Muszę się uspokoić. Nie powinnam mieć takich rzeczy w głowie. Zaraz poczułam wyrzuty sumienia, że w ogóle pomyślałam o czymś takim, gdy mam chłopaka, który musi teraz strasznie cierpieć. Nie chciałam, ale czułam się naprawdę dobrze w jego ramionach i miałam ochotę wtulić się w niego raz jeszcze. Ale nie mogłam, musiałam się opanować.

- Nao... - usłyszałam jego głos. - Widziałem się z Kazutorą i prosił, żebym Ci przekazał... - przerwałam mu.

- Cii! Nic nie mów, nie będziemy rozmawiać przez pośredników. - powiedziałam stanowczo.

- Ale on tylko chce, żebyś wiedziała, że...

Tym razem po prostu zakryłam mu usta, obracając się w pełni w jego stronę, co nie było dobrym pomysłem. Wpatrywałam się w jego oczy, były wypełnione bólem, jednak wydaje mi się, jakby pojawiła się w nich nuta szczęścia. Tkwiliśmy tam w bezruchu. Wydaje mi się, że też za mną tęsknił, może nawet bardziej niż ja za nim. Nie zwróciłam nawet uwagi, kiedy nasze twarze były coraz bliżej siebie. Do momentu, w którym delikatnie położył dłoń na moim policzku, a nasze usta prawie się zetknęły. Momentalnie się od niego odsunęłam.

- Baji, wiem co nas łączyło, ale musisz zrozumieć, że mam chłopaka... co prawda się do mnie nie odzywa, ale nie zdradzę go, zależy mi na nim i nie chce tego zepsuć. - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Przepraszam, naprawdę cię przepraszam. Nie myślałem, dałem się ponieść chwili. - mówił, a jego głos się załamywał - Lepiej będzie, jak sobie pójdę. - wstał.

- Keisuke. - złapałam go za rękę. - Nie jestem na ciebie zła i cię nie wyganiam, ale musisz zdać sobie sprawę, że jestem w związku i między nami nie będzie tego, co było kiedyś. - wyjaśniłam.

- Wiem, przepraszam. Zapomnij o tym dobra? - powiedział, a ja pokiwałam głową twierdząco. - I tak będę już iść, uważaj na siebie. - posłał mi słaby uśmiech i wyszedł.

___
Jestem strasznie niezadowolona z tego rozdzialu, ale chyba nie umiem lepiej. Przepraszam :((

Nie ucieknę | Tokyo Revengers x readerWhere stories live. Discover now