18 (maraton 5)

142 17 6
                                    

Koniec maratonu ;)

Liczyłam na przeprosiny ze strony Keiko, ale niestety się ich nie doczekałam. No cóż, jak widać, ta znajomość była niewiele warta. Mam już dość tego, że wszyscy się ode mnie odsuwają. Czy ja na prawdę mam aż tak okropny charakter, że nie potrafię nikogo przy sobie zatrzymać? Najpierw Baji, kapitanowie Toman, Emma, Hinata, a nawet Chifuyu... Teraz został mi tylko Kazutora i mam nadzieję, że on nie ma zamiaru mnie zostawiać. Chociaż wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to zrobił. Przecież nic go przy mnie nie trzyma...

Z rozmyśleń wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. Daichi musiał już wrócić z pracy. Zazwyczaj wychodzę do niego chwilę porozmawiać, ale dzisiaj kompletnie nie miałam na to ochoty. Chciałabym spędzić cały dzień w łóżku i nie odzywać się do nikogo. Jednak wiem, że Kazutora mi na to nie pozwoli i wyciągnie mnie z domu.

Oczywiście miałam rację i po południu chłopak był już pod moim blokiem. Zaprosiłam go do środka, bo mojego brata znowu nie było w domu. Chciałam za wszelką cenę uniknąć ich spotkania.

Jednak nie posiedzieliśmy w domu zbyt długo. Chłopak widząc, że nie jestem w dobrym nastroju postanowił wyciągnąć mnie na świeże powietrze z nadzieją, że to mi pomoże.

Przejechaliśmy kilka ruchliwych uliczek na jego motorze i zatrzymaliśmy się w jakiejś spokojnej okolicy. Nigdy nie wiedziałam do końca, gdzie mnie zabiera, poza tym nadal nie znałam Tokio zbyt dobrze. Usiedliśmy na pobliskiej ławce, a chłopak tradycyjnie objął mnie jedną ręką.

Nagle ktoś wyjechał z zakrętu i wyrzucił coś prosto na środek jezdni, po czym niezwłocznie odjechał. Zaciekawieni postanowiliśmy podejść i sprawdzić, czego pozbyli się tamci ludzie. Kazutora ostrożnie otworzył worek.

- To koty! - krzyknęłam zdziwiona.

W worku kryły się dwa kocięta. Większy z nich miał szaro-białe umaszczenie, a mniejszy był całkowicie czarny i miał jasne, niebieskie oczka. Od razu wzięliśmy maluchy na ręce. [dop.aut. to historia tego, jak kilka lat temu sama znalazłam takie kotki i przygarnęłam do siebie]

- Nie rozumiem, jak ktoś mógł wyrzucić takie małe, puchate kuleczki. - powiedziałam rozczulając się nad nimi.

- Też się zastanawiam, co ci ludzie mieli w głowach. - westchnął.

Zwierzęta były głodne, więc poszłam do najbliższego marketu, a Kazutora został z nimi. Ekspentka pomogła mi wybrać odpowiednie saszetki. Gdy wróciłam wzruszył mnie widok, który zastałam. Chłopak wyglądał tak łagodnie i spokojnie trzymając kocięta na kolanach. Nakarmiliśmy je i zaczęliśmy się zastanawiać, co z nimi zrobić.

- Może po prostu ja wezmę jednego, a ty drugiego? - zapytałam z nadzieją.

- Nie miałbym czasu na zajmowanie się kotem. - zaczął marudzic.

- Wątpię, żeby mój brat zgodził się na dwa. - jeknęłam. - Proszę weź jednego, one potrzebują chociaż tymczasowego domu.

- Niech będzie. - powiedział i wziął czarnego kocura na ręce, a on zaczął mruczeć.

- Jak go nazwiesz?

- Bestia. - powiedział dumnie, a ja parsknęłam śmiechem, bo zwierzę wyglądało bardzo niewinnie. - Nie śmiej się! A jak będzie się nazywał twój?

- Apollo. - uśmiechnęłam się. - Pasuje prawda?

- Tak, słodziaku. - poczochrał mnie po głowie przez co zrobiłam naburmuszoną minę.

Zaczęło robić się zimno, więc wróciliśmy do domu. Jechaliśmy znacznie wolniej niż zwykle, bo musieliśmy uważać na nasze nowe pupilki. Chłopak nie posiedział ze mną zbyt długo, bo byłam strasznie zmęczona i musiał uniknąć spotkania z moim bratem, a ja nie miałam pojęcia, o której wraca z drugiej zmiany.

Gdy Kazutora Hanemiya wychodził z mieszkania Naomi minął się z Takiemichi'm, który wracał od swojej dziewczyny, która była jej sąsiadką.

- Yo, Takemichi! - przywitał się z zdezorientowanym blondynem i zgrabnie go wyminął.

Drugi chłopak jeszcze przez chwilę stał w osłupieniu. Czuł, że musi coś zrobić z tym faktem. Na początku chciał wpaść do mieszkania Naomi i z nią porozmawiać, ale to nie byłoby zbyt rozsądne. Zdecydował, że nie powinien zostawiać tej informacji dla siebie i postanowił, że jak najszybciej musi obgadać ten temat z Chifuyu. Najchętniej poszedłby do Baji'ego, ale on nikogo do siebie nie dopuszcza. Martwił się, że Kazutora zrobi dziewczynie krzywdę. Jednak chłopak był spokojny, a w dodatku w ręku trzymał małego kota. Nie wyglądał jakby miał zamiar zrobić coś złego, wręcz zdawał się być... szczęśliwy. Czy to możliwe, że oni się kolegują?

___
Kochani jak widać postanowiłam odwlec wydarzenia z Krwawego Halloween, ponieważ chcę rozbudowac akcję przed nim ;) Ale spokojnie jesteśmy coraz bliżej
Mam nadzieję, że maratonik się podobał!

Nie ucieknę | Tokyo Revengers x readerWhere stories live. Discover now