25

141 15 4
                                    

Zgodnie z planem po południu byłam w mieszkaniu Hinaty wraz z Takemichi'm i Chifuyu. Dziewczyna nie miała z tym żadnego problemu, a wręcz wydawała się szczęśliwa, że może nam pomóc. Na początku panowała niezręczna cisza, jednak jeden z farbowanych blondynów postanowił ją przerwać.

- Sprawa wygląda tak, że Valhalla niedługo będzie bić się ze Swastykami. - poinformował mnie.

- Tora ostatnio mi wspominał o czymś takim... Mogłam się domyślić, że chodzi i walkę z waszym gangiem. - powiedziałam niezadowolona z tego, że nie wywnioskowałam tego z rozmowyz moim chłopakiem.

- Jestem pewny, że wydarzy się wtedy jakaś tragedia. - dopowiedział Hanagaki.

- Bez obrazy, ale ty cały czas masz takie obawy. - wtrąciłam. - Przehdzmy lepiej do konkretów. Jak ja mogę w tym pomóc?

- Najbezpieczniejszą opcją byłoby niedopuszczenie do niej Kazutory. - odpowiedział jakby to była najprostsza rzecz na świecie. - Mogłabyś też go podpytać o jakiej szczegóły, czy w ogóle zamierza walczyć czysto z zasadami i przekazać nam te informacje, a my przekazalibysmy je Mikey'owi.

- Nie wiem czy uda mi się to zrobić... Poza tym, gdy powiecie to dla Mikey'a to Tora na pewno dowie się, że to ja doniosłam. - wyraziłam moje obawy.

Niestety żadne z nas nie wpadło na lepszy pomysł, więc musiałam przystać na tę propozycję, chociaż wcale mi się nie podobała. Kazutora nie lubi rozmawiać ze mną na te tematy i unika ich za wszelką cenę.

Zapytałam ich jeszcze o odejście Baji'ego, a oni zgodnie stwierdzili, że mu ufają i musi być to część jakiegoś jego planu. Trochę mnie to zdziwiło, ale nie zamierzałam dłużej ciągnąć tego tematu, bo wciąż rozmowa o Keisuke wprawiała mnie w dyskomfort. Jednak w głębi serca także odczuwałam niepokój jak Takemichi i martwiła mnie nagła zmiana zachowania długowłosego.

Byłam pierwszą osobą, która opuściła mieszkanie Tachibany. Chifuyu i Takemichy zostali dłużej, żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. W końcu nie mogliśmy mieć pewności, czy nie jesteśmy akurat przez kogoś podglądani.

Udało mi się jeszcze wieczorem spotkać z moim chłopakiem, mimo że wcześniej zapewniał mnie, że dzisiaj się nie zobaczymy. Wiedziałam, że muszę jak najszybciej zdobyć potrzebne informacje dla Swastyk, bo walka ma odbyć się już za kilka dni, ale nie mogłam też narazić się na podejrzenia ze strony Kazutory. 

Siedzieliśmy w moim mieszkaniu i czekaliśmy na zamówiene przez nas pad thai'e, a ja starałam się zachowywać normalnie, jakbym w ogóle się nie stresowała.

- Kazu, tak sobie myślałam. Może pójdziemy na festyn w Halloween, ponoć ma przyjechać wesołe miasteczko? - zagadałam.

- Wybacz słońce, ale mam tego dnia coś ważniejszego. - powiedział przepraszającym tonem.

- Co takiego? - zapytałam, chociaż doskonale znałam odpowiedź.

- Eh... walka z Toman. - powiedział, a w jego oczach widziałam, że już jest podjarany tym wydarzeniem.

- Oh... - westchnęłam. - Ale czemu musicie z nimi walczyć, coś się stało? - ciągnęłam temat.

- Wiesz kochanie, dwa potężne gangi nie mogą koegzystować ze sobą. Ktoś musi okazać się lepszy, tylko jeden może rządzić miastem. A teraz jest na to idealny czas, kiedy ich lider jest słaby. Ostatnio jeden z ich kapitanów do nas przeszedł. Musimy zdetronizować tych śmieci. - powiedział z zaciśniętymi pięściami ze złości.

- Skoro uważasz, że to koniecznie. - powiedziałam smutno. - Tylko nie zrób nic głupiego. - ostrzegłam go, a on zaczął się śmiać.

- Nie zrobię niczego, czego bym żałował. - powiedział po chwili.

Niby zapewnił mnie, że nie zrobi nic głupiego, ale nie potrafiłam mu uwierzyć. Czułam, że coś jest nie tak. Zachowywał się podobnie, jak wtedy, gdy opowiadał mi o sytuacji, przez którą go zamknęli. Ciężko zapomnieć, że wtedy mówił z pasją o planach zabicia chłopaka. Bałam się, że wpadnie na podobny pomysł i zrobi coś bardzo złego. Nie wiedziałam jednak, jak mogę temu zapobiec.

____
Dzisiaj taki krótki i mierny rozdział, ale zawsze coś, tak?

Nie ucieknę | Tokyo Revengers x readerWhere stories live. Discover now