Rozdział 2

1.7K 63 5
                                    

Firma, dla której robiliśmy kampanię postanowiła zorganizować event promocyjny i –oczywiście - nas na niego zaprosiła. Wiadomym był fakt, że się pojawimy, bo z Trevorem nie przepuszczaliśmy żadnej okazji na dobrą imprezę. Oboje lubiliśmy się elegancko ubrać, a potem bawić się jak za dawnych czasów.

- Którą sukienkę zakładasz? – Trevor rozwalił się na własnym krześle i spojrzał na mnie z uśmiechem. Odsunęłam od siebie myszkę, również wygodniej siadając na biurowym fotelu.

- Pewnie tą fioletową – przyjaciel przeczesał włosy, które aż wołały o wizytę u fryzjera. Kilka ciemnych kosmyków wydostało się ze skrupulatnie ułożonej fryzury, żeby opaść na jego czoło.

- Czarny czy granatowy garnitur? – uśmiechnęłam się, słysząc to pytanie.

Naszym znakiem rozpoznawczym było ubranie się w tym samym kolorze na eventy. Tradycja zaczęła się przypadkiem, kiedy na jedno z pierwszych wyjść ubraliśmy się w zieloną suknię oraz zielony garnitur, i staraliśmy się ją kontynuować. Heather rzadko pojawiała się na służbowych imprezach, więc nikt nam nie przeszkadzał. Gdyby tylko dziewczyna Trevora zdecydowała się iść z nim, tradycja – jako jedna z wielu-przestałaby być ważna. W końcu Heather była ponad wszystko i wszystkich.

Nie mogłam zostać dla Trevora nikogo więcej niż przyjaciółką, więc cieszyłam się z każdej małej rzeczy, która wciąż nam została. Wolałam korzystać z takich krótkich chwil, póki Heather jeszcze ich nie zabrała.

- Załóż czarny, będzie bardziej elegancko – puściłam mu oczko, a potem wyciągnęłam swoje szpilki spod biurka. – Podjedziesz po mnie?

- Pewnie tak, ale ty prowadzisz z bankietu – uśmiechnął się szeroko. Wiedziałam, że tak będzie, bo Trevor rzadko kiedy odmawiał sobie wypicia kilku kieliszków na bankiecie. Poza tym przy szklance whisky łatwiej załatwiało się nowych klientów dla naszej agencji.

***

Wyglądanie tak seksownie po całym dniu pełnym pracy i trzech drinkach powinno być absolutnie nielegalne, ale pewnie nawet Trevora nie byłoby stać na opłacenie tak wysokiego mandatu.

Z podwiniętymi rękawami, roztrzepanymi włosami i wyluzowaną postawą był tak atrakcyjny, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. W pewnym momencie przestałam nawet zwracać uwagę na swoich rozmówców, bo ciągle patrzyłam prosto na niego. Na bankiecie było zdecydowanie zbyt dużo ludzi i za mało czasu, żebyśmy mogli chociaż chwilę pogadać o zatańczeniu nie wspominając.

W lokalu był prawdziwy tłum, który otaczał mnie z każdej strony. Ludzie poustawiali się w mniejsze grupki i rozmawiali ze sobą, a wszystkiemu towarzyszyły śmiech oraz muzyka. Niektórzy kołysali się na prowizorycznym parkiecie, ale takich było najmniej. Trevora też otaczała duża grupa ludzi, to w dużej mierze byli jego znajomi z branży.

Bardzo chciałabym, żebyśmy mogli zatrzymać czas i - wśród tych otaczających nas ludzi - być przez krótką chwilę tylko we dwoje. Znajomi lub nie, nie mieliby znaczenia, bo to byłby jedynie nasz moment, którego nikt nie mógłby przerwać.

Trevor skrzyżował ze mną spojrzenie, a mnie od razu przeszedł dreszcz. Na moich odkrytych rękach pojawiła się gęsia skórka. Uśmiechnął się szeroko i potarł kciukiem dolną wargę. Odwzajemniłam uśmiech, kiwając głową.

Kolejną rzeczą, której Heather nie mogła nam zabrać, był nasz specjalny kod. Nie działał na co dzień, ale na bankietach sprawdzał się idealnie. Osoby, z którymi rozmawiałyśmy nie miały pojęcia, że coś się dzieje, a nasza dwójka miała ułatwioną komunikację. Umówiliśmy się na określone gesty, więc mogliśmy się porozumiewać, tym samym nie wychodząc na niegrzecznych. 

Spojrzałam na dziewczyny, z którymi właśnie rozmawiałam. Nie znałam żadnej z nich, ale przyjemnie się z nimi rozmawiało. Akurat mówiły o nowym trendzie w reklamach na social mediach. Kilka z nich chyba właśnie tym zajmowało się zawodowo. Przeprosiłam je i sympatycznie się pożegnałam.

Trevor już czekał na mnie przy wyjściu. Marynarkę trzymał przerzuconą przez jedno ramię, a dłoń w kieszeni. Widziałam, że jego spojrzenie było lekko zamglone, ale zwaliłam to na całkiem sporą ilość wypitego alkoholu. Widząc, że się zbliżam, zdjął marynarkę z ramienia, żeby zarzucić ją na moje odkryte ramiona.

- Jedziemy – podał mi kluczyki, obejmując w talii ramieniem.

Przez to, że miałam go dla siebie tylko po imprezach branżowych, zaczęłam doceniać ich wagę. Każda nasza wspólna noc przypominała trochę miesiąc miodowy, kiedy wszystko jest dobrze, idealnie, ale równocześnie oznacza on, że to co dobre niedługo się skończy. W moim przypadku początkiem była droga do drzwi i wyjście z imprezy – wtedy oboje byliśmy nabuzowani dobrą energią, która razem z nami docierała do hotelu albo mojego mieszkania. Najgorszym momentem był poranek.

Wówczas - kiedy udawałam, że jeszcze śpię, ale zamiast tego słuchałam jak Trevor zbierał się do wyjścia- miałam wrażenie jakby niewidzialne ostrze przebijało się przez moją pierś, trafiając celnie w pełne bezsensownej nadziei serce. Ciągle łudziłam się, że któregoś poranka on jednak zostanie ze mną, ale zamiast tego za każdym razem wracał do niej.

Przyjemne ciepło bijące od jego ciała otoczyło mnie jak miękki koc. Zaciągnęłam się zapachem Trevora, który zmienił się od czasów liceum – mój przyjaciel teraz pachniał drogimi perfumami od znanych twórców. Wciąż miały w sobie coś z leśnej nuty, ale to już nie było to samo.

Ostrożnie przysunęłam się bliżej niego, chcąc jeszcze bardziej nacieszyć się jego obecnością. Wiedziałam, że wraz z pierwszymi promieniami słońca znów będziemy tylko przyjaciółmi, którzy razem zarządzają firmą.

- Nie zdążyłem ci tego powiedzieć wcześniej...- Trevor docisnął mnie biodrami do drzwi kierowcy w swoim samochodzie. – Ale pięknie ci w tej fioletowej sukience. Zupełnie jak wtedy na balu maturalnym, pamiętasz?

Gorący oddech Trevora prześlizgnął się po moim dekolcie. Czułam, że wpływa na niego rumieniec, który stopniowo przenosił się wyżej, na twarz.

Dokładnie pamiętałam bal maturalny. Nie wypiłam wtedy ani kieliszka, bo chciałam uważnie zapisać w głowie każdy mały detal. Stąd wiedziałam, że Trevor nachylił się tak blisko mnie, że nasze usta prawie się zetknęły. Przeszedł mnie gorący dreszcz i naszła ochota, żeby zapomnieć o dzielących nas centymetrach. Nosiłam w sercu chwilę, kiedy DJ puścił wolny kawałek, a mój przyjaciel zaprosił mnie do tańca. Byłam nawet w stanie szczegółowo odtworzyć w głowie moment, gdy weszłam na salę i zobaczyłam go w fioletowym krawacie, pasującym do mojej sukni. Ten bal był jednym z najlepszych wydarzeń w moim życiu, nie mogłabym zapomnieć takiej wyjątkowej nocy.

- Pamiętam – ledwie słyszalny szept opuścił moje wargi. Nie mogłam wydusić z siebie nic więcej, bo rozpraszały mnie dłonie Trevora, sunące w dół mojego ciała. Wiedziałam, że uśmiechnął się, widząc tą reakcję.

- Jedźmy do ciebie, odprowadzę cię aż pod same drzwi.

To była aluzja do słów mojego taty, który po naszym pierwszym wieczornym wyjściu kazał Trevorowi odprowadzać mnie pod same drzwi, żeby upewnić się, że bezpiecznie dotarłam do domu. Chłopak początkowo nie był zachwycony, bo mieszkał po drugiej stronie miasta, ale z czasem się przyzwyczaił i zrobiliśmy z tego taki mały rytuał.

- W dorosłym życiu "tylko przyjaciele" nie odprowadzają się pod same drzwi – rzuciłam, otwierając kluczykiem drzwi do Porshe Trevora. Mężczyzna zablokował je ręką, zanim zdążyłam się do niego odwrócić i wsiąść.

- Masz rację, nie odprowadzają. Chyba że mają ochotę na długi seks.

Skrzyżowałam spojrzenie z jego błękitnymi tęczówkami i posłałam mu smutny uśmiech. Odwzajemnił go, muskając palcami mój policzek.

Jeśli to było wszystko, na co mogłam liczyć z jego strony, to zamierzałam z tego skorzystać. W każdej chwili mogło zostać nam odebrane, żeby nie wrócić, więc nie miałam wyjścia.

------------------------------------------------

Do zobaczenia w kolejnym!🩷

Still Into You (Into You #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz