Rozdział 8

1.3K 53 6
                                    

W niedzielę - standardowo - odwiedziłam rodziców. Wyspowiadałam się z całego tygodnia i pogadałam o planach na kolejny, ale nie powiedziałam nic o swoich spotkaniach z Michaelem. Pytania, które dotyczyły Trevora zbywałam machnięciem ręki, mówiąc, że mój przyjaciel ostatnio rzadko bywał w biurze, a do tego generalnie wydawał się dość zajęty. Żadne z nich nie ciągnęło tematu, ale kiedy wychodziłam z domu, wspomnieli, żeby go pozdrowić.

Mówią, że jeśli poniedziałek zaczął się dobrze, to zło przyjdzie z znienacka. Patrząc na mój początek tygodnia, mogłam być spokojna, że już nic się nie wydarzy.

Heather doprowadzała mnie do furii, odkąd tylko przeszłam przez próg gabinetu. Z tym swoim ciemnym kucykiem i obrzydliwymi szpilkami zarzuconymi na moje biurko, uśmiechała się szeroko, czekając aż niewytrzymam. Bawiła się końcówkami włosów, a w jej oczach niemal błyszczała kpina.

- Możesz powiedzieć swojej kici, żeby łaskawie zabrała swoje kopyta z mojego biurka? - skrzyżowałam ręce, wbijając wzrok w Trevora. Przyjaciel wstał od swojego biurka i podszedł do brunetki. Wyciągnął dłoń do jej kostki, ale ciemnowłosa chwyciła go za nadgarstek.

- Zastanów się, z kim powinieneś grać - mierzyła go wzrokiem z fałszywym uśmiechem. Puściła jego nadgarstek, a Trevor posłał mi tylko przepraszające spojrzenie. Machnęłam na niego ręką, przenosząc wzrok na brunetkę.

- Ja się ciebie nie boję. Albo wyjdziesz stąd sama, albo wyniesie cię ochrona. - Teraz na mojej twarzy zagościł złośliwy uśmiech. Heather wychyliła się zza mnie, patrząc ze złością na swojego chłopaka.

- Nic z tym nie zrobisz? - jej ton był pełen paniki. Zanim Trevor zdążył coś powiedzieć, uciszyłam go podniesieniem ręki.

- Heather, za progiem tego budynku kończy się twoja władza. Możesz być rozpuszczoną gówniarą w mieszkaniu swojego tatusia, ale tutaj w ogóle nie masz wstępu - dziewczyna zacisnęła szczękę i niewiele brakowało, żeby zaczęła zgrzytać zębami. Była wściekła.

Wstała z mojego krzesła, a potem wybiegła z biura, trzaskając za sobą drzwiami. Trevor - jak na rasowego pantofla przystało - od razu zerwał się z krzesła i ruszył za swoją ukochaną.

Pomyślałam, że za mną by tak nie pobiegł. Wybrałby Heather, bo była jego dziewczyną a ja musiałabym zadowolić się przepraszającym spojrzeniem niebieskich oczu przyjaciela.

Cały czas chodziła za mną klątwa przyjaciółki. Niby Trevor zerkał na mnie z uśmiechem, ale wciąż byłam jedynie przyjaciółką. Mógł kłaść dłoń na moich plecach, chociaż na wspomnienie, że moglibyśmy być w związku kręcił głową. Uprawiał ze mną seks przez całą noc, a potem wychodził i zostawiał mnie samą w zimnym łóżku.

Spojrzałam na ekran smartfona, który rozjaśnił się wraz z nadchodzącą wiadomością.

Michael: Rozmawiałaś z szefem?

Poprzedniego dnia blondyn napisał do mnie wiadomość, czy spotkanie w sprawie umowy było aktualne. Odpisałam, że tak, ale nasza rozmowa wcale się na tym nie skończyła. Wymieniliśmy kilka kolejnych wiadomości, a wieczorem potwierdziłam jeszcze naszą - chyba - randkę.

Z każdą jego wiadomością przypominałam sobie zaróżowioną twarz Michaela, kiedy chciał zaprosić mnie na randkę albo na początku spotkania chwalił mój wygląd. Był zupełnie innym facetem niż Trevor, ale nie przeszkadzało mi to.

Stella: Możesz dzisiaj przyjść, potem najwyżej razem wyjdziemy

Trevor wrócił do gabinetu. Zaserwował mi lodowate spojrzenie, które momentalnie przywołało mnie do porządku. Cała radość, która została w mojej głowie po pogonieniu Heather wyparowała i została jedynie gorycz.

Still Into You (Into You #1)Where stories live. Discover now