Rozdział 22

1.2K 47 5
                                    

Dwudziesty ósmy czerwca wypadał w tym roku w piątek, co idealnie składało się z moją imprezą. Lubiłam robić przyjęcia jeden lub dwa dni po moich faktycznych urodzinach, bo po tygodniu to trochę traciło sens. Wszyscy zapominali, po co tak naprawdę się spotykaliśmy.

Żadnym zaskoczeniem nie był dla mnie fakt, że gdy tylko przekroczyłam próg gabinetu, moim oczom ukazał się przeogromny bukiet zrobiony z różowych i czerwonych róż. Gdzieniegdzie powtykane były też jeszcze nierozwinięte pączki. Kwiaty wyglądały co najmniej spektakularnie na tle naszego biura.

Obok bukietu stała torebka prezentowa. Od razu poczułam ekscytację wpływającą do mojej krwi. Dotarła do każdej komórki ciała i nie mogłam powstrzymać kroku w jej stronę. Podeszłam, chwytając w dłonie torbę. W środku było pudełko z logo Yves Saint Laurent. Jeśli to było to, o czym myślałam, to mogłam umierać.

Ostrożnie otworzyłam wieczko, ale nie mogłam powstrzymać głośnego westchnięcia, które opuściło moje wargi.

Przed oczami miałam właśnie spełnienie mojego największego, kobiecego marzenia. Czarne, skrzące się od brokatu szpilki YSL grzecznie leżały w pudełku. Obcas z logo natychmiastowo przyciągnął moją uwagę. Bałam się je dotknąć, żeby nie okazało się, że to wszystko było jedynie snem.

- Przymierz - uśmiechnięty Trevor patrzył na mnie z wejścia do naszego biura. Wyglądał na jeszcze bardziej zadowolonego niż ja.

Ochoczo zrzuciłam swoją podniszczoną - przez lata katowania - parę szpilek z Zary i wsunęłam na nogi błyszczące buty. Miękka wkładka sprawiała wrażenie, jakbym chodziła po chmurce. Wcale nie czułam, że obcas ma ponad sześć centymetrów. Chyba nigdy wcześniej nie miałam tak idealnych szpilek.

Spojrzałam na przyjaciela z uśmiechem i podbiegłam do niego. Zarzuciłam ręce na jego kark, zamykając bruneta w ciasnym uścisku. Jego łagodny śmiech dotarł do moich uszu, wywołując dreszcze na całym ciele. Silne ramiona oplatające moją talię tylko wzmocniły to doznanie. Ciepło rozlało się w okolicy mojego serca i przez chwilę znów miałam siedemnaście lat - wtedy nasze uściski nie były podszyte gęstym napięciem czy strzelającymi iskrami.

- Chciałbym cię w nich zobaczyć wieczorem - szept przyjaciela połaskotał mój kark, a jego gorąco wywołało gęsią skórkę. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, wargi Trevora odnalazły drogę do mojej szyi, zostawiając na niej wilgotne pocałunki. Nie pominął żadnego jej skrawka, a niektórym poświęcał nawet dodatkową uwagę.

Moje urodziny wypadły podczas jednej z delegacji i od tego roku Trevor przychodził do mnie na urodzinową noc. Jego wizyta była najbardziej wyczekiwanym prezentem. Tą jedną noc w roku miałam gdzieś, że zdradzał ze mną swoją dziewczynę albo że przecież byliśmy tylko przyjaciółmi. Z przyjemnością brałam wszystko, co mi wtedy oferował, nie myśląc o daniu mu czegoś w zamian. Trevorowi ewidentnie to nie przeszkadzało i podobnie jak ja przez tą jedną noc był całkowicie obecny, aż dopóki nie wyszedł przez próg mojego mieszkania.

W tym roku jednak sytuacja zapowiadała się zupełnie inaczej. Nie miałam okazji wspomnieć o zmianie planów wcześniej, bo ciągle coś się działo.

- Nie spotkamy się dzisiaj - unikałam jego spojrzenia, ale czułam ten ciężar. Uścisk jego ramion wzmocnił się, niemal całkowicie pozbawiając mnie oddechu.

- Czemu? - wypowiedział to pytanie tak cicho, że ledwo je usłyszałam.

- Idę wieczorem do rodziców. Powiedzieli, żebym wpadła - przez gardło nie mogły mi przejść ostatnie słowa, które powinnam wypowiedzieć. To była ta jedna mała rzecz, która prawdopodobnie rozniosłaby się po naszej relacji głośnym trzaskiem.

Still Into You (Into You #1)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum