Rozdział 27

1.2K 56 8
                                    

Po tym rozdziale mogę sobie kopać dół...
---------------------------------------------------------------------

Chociaż Michael spokojnie pochrapywał obok mnie, ja nie mogłam zasnąć. Emocje po randce, na którą mnie zabrał wciąż nie dawały się opanować. Podobnie jak jego słowa huczące mi w głowie. Nie były żadną deklaracją ani obietnicą, ale z jakiegoś powodu nie dawały mi spokoju. Brzmiały - wbrew luźnemu klimatowi całego spaceru - bardzo serio i zaczęło mnie to przerażać.

Wstałam z wielkiego łóżka w sypialni Michaela, a potem, najciszej jak potrafiłam, wyszłam z pomieszczenia. W willi nie było nikogo oprócz nas, więc każdy mój krok rozchodził się po domu głośnym echem. Szybko odnalazłam swoją torebkę, sięgając do jednej z wewnętrznych kieszonek.

Jeśli czegokolwiek nauczyłam się przez pracę w branży marketingowej, to jedynie tego, że zawsze warto było mieć przy sobie awaryjną paczkę fajek. Palenie nie sprawiało mi specjalnej przyjemności, ale z doświadczenia wiedziałam, że masę spraw można było załatwić właśnie wychodząc na papierosa. Poza tym lubiłam chwilowe poczucie oczyszczenia myśli, które niosło za sobą każde zaciągnięcie.

Z jednym papierosem między palcami lewej dłoni i zapalniczką, oraz smartfonem, w prawej wyszłam na taras. W środku nocy drzewa były spokojne, a na niebie lśniły setki tysięcy gwiazd. Już sam ten widok był kojący. Wsadziłam szluga między wargi. Bez większego namysłu podpaliłam go i zaciągnęłam się. Dym od razu połaskotał mnie w płuca, drażniąc cały układ oddechowy. Odkaszlnęłam, próbując złagodzić to uczucie.

Przypomniałam sobie noc w Jersey, kiedy nie mogąc spać też wyszłam na balkon. Pamiętałam telefon od Trevora i każde słowo, które wtedy zamieniliśmy.

Moja dłoń odruchowo powędrowała w stronę leżącego na szerokiej barierce urządzenia.

Nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu od tego smsa, którego przyjaciel wysłał mi czwartego lipca. Żadne z nas nie wysiliło się, żeby dać temu drugiemu jakikolwiek znak, że o nim myśli. I chociaż obwiniałam o to głównie Trevora, wina leżała po obu stronach. W końcu on jednak napisał mi życzenia, a ja kompletnie go w tym momencie - i w każdym innym ostatnio - olałam. Szalka wagi oznaczającej równość naszej winy zaczęła przechylać się w moją stronę.

Przesunęłam palcem po ekranie. Przednia kamerka szybko zeskanowała moją twarz, dając pełny dostęp do telefonu. Naprawdę byłam gotowa do niego zadzwonić. Chciałam powiedzieć mu, że chciałabym mieć z nim wieczny czwarty lipca, spędzając wszystkie weekendy na wielkich łóżkach w pięknych hotelach i miejscach, gdzie nikt by nas nie rozpoznał.

Już miałam nacisnąć przycisk dzwonienia, gdy za moimi plecami usłyszałam otwieranie drzwi tarasu. W sekundę zgasiłam papierosa i wygasiłam ekran telefonu.

- Stella? - Michael stanał w drziwach, w samych spodniach do jogi, z rozczochranymi włosami i nieprzytomnym spojrzeniem. - Jest trzecia w nocy, czemu nie śpisz?

Niespecjalnie miałam ochotę zdawać mu relację z mojej wycieczki po wnętrzu własnych myśli. Prawda była taka, że ostatnio nie było w nich dla niego zbyt dużo miejsca. Nawet pomimo niesamowitego wyjazdu na długi weekend, najwięcej czasu spędzałam na biczowaniu się wspominkami moich wyjazdów z Trevorem. Brakowało mi go każdego, cholernego, dnia, który spędzaliśmy razem.

Spojrzałam Michaelowi w oczy i wzruszyłam ramionami.

- Nie mogłam zasnąć, poza tym nie chciałam obudzić się moim wierceniem - mężczyzna wyszedł z progu, żeby stanąć przede mną.

- Nic by się nie stało, gdybym nie przespał jednej nocy. - Uśmiechnęłam się. Michael złapał moją twarz w dłonie. - Chyba że nie chcesz towarzystwa, to mogę iść - pokręciłam głową.

Still Into You (Into You #1)Where stories live. Discover now