Rozdział 28

1.2K 49 16
                                    

Little miss wreszcie pamiętała, żeby wstawić rozdział😅

Mam nadzieję, że jesteście gotowi na kolejne rozdziały😈
____________________________

Obudziłam się zdecydowanie za wcześnie, ale na moich ustach gościł szeroki uśmiech. Może jeszcze nie miałam powodów do radości, ale bardzo chciałam wierzyć, że za kilka godzin będę je miała.

Pomimo wczesnej pory słońce wisiało już wysoko na niebie. Poranny wiatr musnął szczyty moich policzków, kiedy z kubkiem herbaty wyszłam na balkon. Szum samochodów był mniejszy niż w godzinach szczytu, więc mogłam przynajmniej udawać, że cieszę się, względną, ciszą.

Decyzja, żeby powiedzieć Trevorowi o moich uczuciach wcale nie była łatwa, ale podjęcie jej zdjęło ze mnie duży ciężar. Wiedziałam, że ryzykowałam całą naszą relację. Byłam w pełni świadoma tego, że Trevor wcale nie musiał odwzajemniać mojego uczucia.

I mimo tego dalej chciałam wierzyć. Przez całe lata karmiłam się romantycznymi opowieściami o przyjaźni, która z wiekiem zamieniała się w wielką miłość, licząc, że mnie taka też spotka. Przecież nie miałam powodu, żeby myśleć inaczej.

W spokoju opróżniłam kubek z herbaty, wygrzewając twarz. Miałam mnóstwo czasu na ogarnięcie się do pracy, więc równie dobrze mogłam spokojnie posiedzieć sobie na balkonie. To był dobry moment na uspokojenie galopujących myśli i wyciszenie się. W końcu nie mogłam spalić swojego planu w pierwszej sekundzie, w której zobaczyłabym swojego przyjaciela.

Wróciłam z balkonu. Odstawiłam kubek na długi blat w mojej kuchni i skierowałam się do garderoby. Chciałam wyglądać ładnie, gdy będę przyznawać się do tego, że przez lata ukrywałam swoje uczucia. Może wygląd nie sprawi, że Trevor rzuci się na mnie, ale na pewno pomoże.

Nawet jeśli mój przyjaciel widział mnie zarówno w najgorszych jak i najlepszych wydaniach, chciałam, żeby ta chwila kojarzyła mu się z tym drugim. Czasy Stelli, która prawie non-stop chodziła w dresach i koku skończyły się już w liceum, a ja bardzo nie chciałam do nich wracać.

Wyciągnęłam z szafy błękitną sukienkę. Upewniłam się, że była czysta i rzuciłam materiał na łóżko. Trevor już kilka razy powtarzał mi, że jej kolor był wyjątkowo twarzowy. Kojrazył mi się też z kompletem bielizny, który dostałam od niego w Vegas a dodatkowo kontrastował z jasnymi włosami. Pasował mi w każdym aspekcie.

Z pudełka wyciągnęłam pasujące do sukienki szpilki i postawiłam je obok łóżka. Znalazłam odpowiednią torbę, którą położyłam obok materiału.

Wszystko się zgadzało, więc czemu zaczęło się budzić we mnie poczucie, że coś może nie pójść po myśli?

***

Trevor przekroczył próg gabinetu ze zwieszoną głową. W dłoni trzymał teczkę, a jego oczy wpatrzone były w podłogę. Standardowo - nawet w tak ciepły dzień jak ten - miał na sobie idealnie skrojony garnitur. Ciemne włosy pozostawił w pozornym nieładzie, chociaż ja doskonale wiedziałam, że długo układał je przed lustrem.

Nie mogłam ukryć, że ucieszyłam się na jego widok. Odkąd sama weszłam do biura, nie mogłam się go doczekać. Wszystko miałam dokładnie przemyślane i do pełnej realizacji planu brakowało tylko jego.

Nie wyglądał, jakby był w dobym humorze. Wolałam na początek dnia nie bombardować go tak wielką informacją. Postanowiłam dać mu się spokojnie rozpakować, usiąść w fotelu i ponownie poczuć biuro. Oboje tak robiliśmy pierwszego dnia po dłuższej przerwie. Po prostu żadne z nas nie było typem pracoholika na dłuższą metę.

Odkryliśmy to już w liceum, kiedy - nawet po weekendzie - nie mogliśmy wgryźć się w szkolny rytm. Rozkręcanie się zajmowało nam mniej więcej cztery dni, więc dopiero na piątek byliśmy względnie nastawieni do nauki. A potem nadchodził weekend, sprowadzając ze sobą komplementy, krótki reset naszych systemów.

W biurze bywało podobnie - poniedziałki zazwyczaj spędzaliśmy na narzekaniu jacy to jesteśmy wykończeni życiem. Różnica była taka, że prowadząc firmę, we wtorki musieliśmy być już całkowicie gotowi do pracy. Nasi klienci nie lubili czekać na spotkania, a my nigdy nie umawialiśmy ich na poniedziałek. Ta umowa nie do końca satysfakcjonowała żadną ze stron, ale przez kilka lat nie wypracowaliśmy nic lepszego.

Myślami wróciłam do obecnej sytuacji. Kątem oka śledziłam każdy ruch Trevora. Widziałam, jak z gracją otwierał teczkę, żeby wyjąć z niej małego laptopa. Ostrożnie zdjął granatową marynarkę i statannie ułożył ją na oparciu krzesła. W każdym ruchu był tak brutalnie pedantyczny, zupełnie jak nie Trevor, którego znałam.

Mój najlepszy przyjaciel był chaotyczny, nieogarnięty i zawsze robił wokół siebie bałagan. W tej kwestii był nawet gorszy niż ja. Nie potrafił utrzymać porządku na biurku, chyba że był na nim jedynie laptop i długopis.

Czekałam, aż się odezwie. Bardzo chciałam, żeby to on zaczął jakąkolwiek rozmowę. Moje wyznanie mogłoby trochę za mocno podziałać na niego przez zwykłym small talkiem albo kawą. Musiało pojawić się coś, co go rozrusza.

- Mam brudną koszulę? - jego opanowany głos rozszedł się po całym gabinecie, ściągając na niego moją uwagę. Pierwszy raz tefo dnia skrzyżowaliśmy spojrzenia, a mnie już przeszedł dreszcz. Był wynikiem ekscytacji i niepewności.

- Hm? - nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam jego pytanie. Patrzenie na niego skutecznie odwracało moją uwagę od słuchania kogokolwiek, włącznie z nim samym.

- Pytałem, czy mam brudną koszulę. Zerkasz na mnie, jakby coś było nie tak - wyprostował się przy swoim biurku. Pokręciłam głową, próbując powstrzymać radosny uśmiech, który chciał wpłynąć na moje wargi.

W moim brzuchu zaczęło tlić się ciepło. Nie umiałam powiedzieć, czy było wynikiem stresu, ale na pewno chciałam mieć już za sobą całe to wyznanie. Pragnęłam wiedzieć, że Trevor też mnie pragnął i znaleźć się w jego ciepłych ramionach, zaciągając się cedrowym zapachem bijącym od niego.

- Nie, wszystko jest w porządku - odparłam. Brunet kiwnął głową i wstał ze swojego fotela.

Miałam wrażenie, jakby atmosfera w jednej chwili stała się mniej luźna. Spojrzenie, którym mnie obdarzył spowodowało, że poczułam rosnące w pomieszczeniu napięcie. Ledwo mogłam już oddychać, ale z drugiej strony wiedziałam, że nadchodził mój moment.

Trevor wziął głęboki oddech. Odwrócił się do okna, wpychając dłonie do kieszeni. Nie wiedziałam, czemu to zrobił. Zwykle świadczyło to o zdenerowaniu.

Podeszłam bliżej bruneta. Położyłam dłoń na okrytym materiałem koszuli ramieniu, a on delikatnie zsunął ją ze swojej ręki.

- Oświadczyłem się Heather - poczułam, jak niewidzialne ostrze przechodzi przez moje serce. Oddech uwiązł mi w gardle i za nic nie chciał przejść dalej. - A ona powiedziała ,,Tak". Ślub będzie za miesiąc.

Wciąż na mnie nie patrzył. Jego ton był lodowaty, pełen obojętności tak samo jak twarz. Po minie Trevora nie dało się wywnioskować nawet najmniejszej emocji.

Przęłknęłam formującą się w gardle gulę. Nie mogłam zacząć płakać przed nim. Nie w momencie, kiedy on zaczął układać sobie życie.

W tej chwili wszystko przestało być ważne. Byłam tylko ja i moje zranione serce, które odrzuciło Michaela dla mężczyzny, który oświadczył się innej kobiecie. Dla Trevora kochającego Heather.

- Gratulacje. Cieszę się waszym szczęściem.

Still Into You (Into You #1)Where stories live. Discover now