Rozdział 10

1.4K 54 0
                                    

Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście w weekend!

Jednak nie wypiłam tak dużo, jak myślałam. Kiedy porządnie się wyspałam, zjadłam dobre śniadanie i popiłam je gorącą herbatą doszłam do wniosku, że w sumie to mogłabym wypić więcej.

Zaraz jednak karciłam się za takie myśli, bo wracałam do randki, którą zorganizował Michael. Jego pomysłowość absolutnie mnie oczarowała, a potem było już tylko lepiej. Rozmawialiśmy o gwiazdach, wymieniajac się niedokładną wiedzą na temat poszczególnych konstelacji. Kiedy już wyczerpaliśmy nasze płytkie źródła zaczęliśmy rozmawiać na takie typowe tematy, które porusza się na pierwszych randkach - wiek, ulubione jedzenie, kolor, żeby skończyć na największym marzeniu.

Przez cały wieczór blondyn pilnował, żebym nawet na chwilę nie poczuła się zaniedbana. Dolewanie wina było największą oznaką troski, ale momenty, w których proponował mi pożyczenie swojej marynarki lub podłożenie koca pod plecy też były przyjemne.

Jego towarzystwo w ogóle było przyjemne.

I - chociaż to wszystko rysowało w mojej głowie obraz idealnego faceta - nawet Michael nie był w stanie w pełni wyprzeć z moich myśli Trevora. Z każdym jego gestem przed oczami pojawiał mi się brunet. A zaraz po nim Heather, która pomiatała nim na lewo i prawo.

Szłam do biura z szerokim uśmiechem na twarzy. Czułam napływającą do twarzy krew za każdym razem, gdy tylko pomyślałam o swojej wczorajszej randce. Przywitałam się z Zoe, a potem weszłam do gabinetu.

Trevor siedział przy swoim biurku, przygryzając długopis. Błękitne tęczówki intensywnie wpatrywały się w ekran wielkiego komputera.

- Cześć - uniósł na mnie spojrzenie. Wydawał się rozkojarzony. - Wpadłam, tak jak prosiłeś. - Przyjaciel kilka razy klinął myszą, pokazując brodą krzesło na przeciwko niego.

- Siadaj - posłusznie wykonałam jego polecenie. Przyjaciel podniósł się z krzesła i oparł biodra po mojej stronie biurka. - Pamiętasz, jak mówiłem, że zbliża nam się następna delegacja?

Oczywiście, że pamiętałam. Prawda była taka, że Trevor wspominał coś o wyjeździe, a potem to ja musiałam mu przypominać, że w ogóle cokolwiek mówił. Jeśli spodziewałam się zapomnieć o jakimś, pisałam o nim w kalendarzu. Ale chyba nikt nie byłby w stanie zapomnieć o podróży służbowej do Las Vegas.

Kiwnęłam głową w odpowiedzi. Z twarzy przyjaciela zniknął grymas, zastąpiony przez szeroki uśmiech. Niebieskie oczy lśniły z radości, a zmarszczki w ich kącikach dodawały mu szczerości. Musiał mieć dla mnie naprawdę dobrą wiadomość.

- Lecimy do Vegas, jutro. Co ty na to? - uniósł pytająco brew, ale uśmiech nie zniknął z jego twarzy. Przeciwnie. Miałam wrażenie, że za kilka sekund rozniesie na kawałki mocno zarysowane policzki Trevora.

Radość prawie eksplodowała w moim ciele. Usta same rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, a niekontrolowany pisk wydostał się z mojego gardła. Zarzuciłam Trevorowi ręce na szyję zamykając go w uścisku. Jego śmiech uwolnił ciepło w okolicy mojego żołądka.

- Na ile?

- Weekend? Tydzień? - Trevor wciąż szeroko się uśmiechał.

Trochę zaskoczyło mnie to, że powiedział na ile dokładnie jechaliśmy. Mój przyjaciel był niesamowicie skrupulatny, jeśli chodziło o planowanie służbowych wyjazdów - znał hotel i okolicę dookoła niego. Wiedział, w której restauracji powinniśmy jeść, jak dostać się na spotkanie z klientem, a poza tym zostawiał chwilę na zobaczenie fajniejszych miejsc danego miasta.

Still Into You (Into You #1)Where stories live. Discover now