❝𝒫𝓊𝓉 𝓊𝓅 𝓌𝒾𝓉𝒽 𝒾𝓉, 𝑜𝓇 𝓃𝑒𝓍𝓉 𝓉𝒾𝓂𝑒 𝓎𝑜𝓊𝓇 𝒷𝓁𝑜𝑜𝒹𝓎 𝒹𝒾𝒸𝓀 𝓌𝒾𝓁𝓁 𝓁𝒶𝓃𝒹 𝑜𝓃 𝓉𝒽𝑒 𝓉𝒶𝒷𝓁𝑒❞

86 9 25
                                    

— A mianowicie? Co miałbym zrobić?

— Wejdź tak, żeby wszyscy zwrócili na ciebie uwagę.

— A-ale ja... nie potrafię.

— Nie musisz się specjalnie wysilać, naprawdę. Jesteś przystojny i urokliwy, więc wystarczy odrobina pewności siebie i... voilà. — wyjaśnił, a widząc nietęgą minę u chłopaka, chwycił go za rękę. — Taehyung, zaufaj mi.

— O czym ty w ogóle mówisz? Jak mam odwrócić ich uwagę, co? Jak? Przecież...nie zacznę kręcić przed nimi tyłkiem ani się nie roznegliżuję, a samo wejście nie wystarczy, żeby zdekoncentrować pieprzonych mafiozów, którzy już nie jeden raz byli na takich bankietach! A ja? Jestem pierwszy raz i gówno wiem o tym, co mam robić i jak się zachowywać. Poważnie myślisz, że ktoś taki jak ja "odwróci ich uwagę"? Błagam cię, ty chyba jeszcze pod wpływem leków jesteś.

— Tae, spójrz na mnie — polecił, a młodszy spojrzał w czekoladowe oczy męża, cały czas skacząc spojrzeniem między jego oczami, a ustami. — Zaufaj mi. Będzie dobrze, moja w tym głowa.

~***~

Ostatni uspokajający oddech i weszli do środka. Gwarne, pięknie oświetlone wnętrze budziło zarówno zachwyt jak i większy strach u nastolatka. Jeon szedł z podniesioną głową, jakby był panem sytuacji, a Taehyung szedł pół kroku za nim, w pewnym odstępie, jak gdyby bojąc się zrównać z yakuzą. Co rusz omiatały go ciekawskie, oceniające spojrzenia niektórych postawnych mężczyzn w garniturach, jednakże o tyle, co to naprawdę mało go obchodziło, tak spojrzenia kobiet (starszych lub młodszych) poubieranych w fikuśne, wystawne suknie do samej ziemi, bolały go.

Nie był głupi, wiedział, że z ich dwójki i w ich małżeństwie to on był tą... żeńską stroną. Wiedział, że to on miał tu robić w formie ozdóbki. Ładnej buzi, której największym priorytetem było rozproszyć ludzi grających w karty. Wiedział, że to właśnie kobiety będą o nim plotkować, bo w pewnym sensie należał do ich świata, wypełnionego błyskotkami, kwiatami oraz diamentami, o wiele bardziej niż do świata pijańskiego, niebezpiecznego świata mafiozy cuchnącego dymem papierosowym i drogimi perfumami o jakimś goryczkowym zapachu.

Jedna z kobiet stojących z drinkiem w dłoni, zakończonej czerwonymi, długimi paznokciami, nawet zaśmiała się na widok nieporadnego nastolatka, ubranego niczym na pokaz mody. Co z tego, że ona nie była wcale lepsza....

Taehyung złapał wtedy dłoń Jeongguka i spuścił głowę, nie ośmielając się ani na chwilę podnieść spojrzenia.

— Wszystko dobrze? — zapytał Jeon, spoglądając na nastolatka kątem oka. Pochlebiało mu to, iż chłopak zdecydował się trzymać go za rękę w miejscu publicznym, ale nigdy, przenigdy, nie chciał, żeby taka decyzja była spowodowana strachem. — Trzęsiesz się.

— Boję się. Ci ludzie, te wszystkie szychy tutaj....przytłaczają mnie. Przecież ja się do tego nie nadaję!

— Jesteś pierwszy raz na bankiecie, więc skąd możesz wiedzieć czy się nadajesz czy nie?

— Jeongguk, proszę. Uwierz mi, że ja-

— O Pan Jeon! Kopę lat — powiedział gruby mężczyzna, wymieniając z Jeonggukiem uścisk dłoni na przywitanie. — Kto by pomyślał, że spotkamy się akurat w Los Angeles.

— Miło mi Pana widzieć, Panie Lullier.

— Zdawać by się mogło, iż ledwo wczoraj poratował mnie Pan pożyczką. Nigdy tego Panu nie zapomnę — zapewnił, kładąc mu dłoń na ramieniu. — A Pana miła towarzyszka to...

— Towarzysz, tak konkretniej — odparł zirytowany. Zdawał sobie sprawę, że Taehyung był naprawdę delikatnej urody, ale żeby pomylić go z kobietą? Szczyt niedorzeczności i nietaktu. — Przedstawiam Panu Taehyunga - mojego męża.

☾ 𝘚𝘶𝘴𝘶𝘳𝘳𝘪 𝘚𝘪𝘭𝘦𝘯𝘵𝘪𝘶𝘮 ☾Where stories live. Discover now