— Długo będziesz się jeszcze na mnie złościł? — zagadnął Taehyung, opierając się ramieniem o framugę drzwi prowadzących do sypialni Jeona. Odkąd Liáng opuścił ich posiadłość, jego mąż był milczący jak nigdy wcześniej. Szybko ubrał się w odpowiednie ubrania, następnie wyszedł bez słowa. Taehyung nic z tego nie rozumiał. Czy zrobił coś źle? Rozczarował Jeongguka? A jeżeli tak, to czym i dlaczego? Naprawdę był zagubiony. Yakuza wrócił wtedy do domu po niespełna trzech godzinach i oświadczył, iż późnym wieczorem ma samolot i że wylatuje w sprawach biznesowych. I Taehyung całkowicie to rozumiał, ale nie mógł pojąć dlaczego mężczyzna zachowywał się wobec niego tak oschle. — Gguk, porozmawiaj ze mną. Jesteś zły?
— Tak.
— Na mnie...? — zapytał, choć sam nie wiedział czy chciał znać odpowiedź. Obawiał się, że rozczaruje go ona równie mocno, co cisza jaką częstował go mąż przez cały boży dzień.
— Nie — odparł zdawkowo, ściągając nisko brwi. Przestał także wciskać kolejne rzeczy do małej walizki położonej na brzegu łóżka. — Jestem zły na siebie.
— Na siebie? — zdziwił się Taehyung, a w odpowiedzi otrzymał tylko niewyraźne mruknięcie. Podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu. — Chcesz mi powiedzieć, czemu?
— Dobrze wiem, że spierdoliłem wszystko. Liáng ma rację - nie powinienem zabierać jego syna. Kurwa, że też wybrałem sobie akurat jego... — westchnął, opierając ręce na biodrach. — Nie wiem czemu pomyślałem, że to dobry pomysł. Chao był... bardzo młody. Za młody. Nie wiem dlaczego wziąłem akurat jego... Nie wiem, cholera jasna.
— To, że Chao nie żyje, nie jest twoją winą — powiedział Taehyung.
— Właśnie, że tak — upierał się Jeon, powracając do pakowania się. — Liáng miał pełne prawo do tego, żeby mi przywalić, wiem to. Dziękuję też, że stanąłeś w mojej obronie, ale należało mi się.
— Gguk, kiedy on-
— Daj mi skończyć, buba — upomniał go, a na policzki Taehyunga wpłynął delikatny rumieniec. Wcześniej Jeongguk nigdy go tak nie nazwał, ale zdecydowanie podobało mu się to. — Nie doszedłem do tego, co jest zdecydowanie najgorsze...
— A co jest najgorsze...?
— Najgorsze jest to, że... uh, to jak stanąłeś w mojej obronie, jak groziłeś Liángowi, gdy byłeś taki... no niebezpieczny, co by nie gadać — dopowiedział, a młodszy prychnął.
— Kontynuuj, jeśli łaska — zaśmiał się cicho Tae.
— Gdy byłeś taki niebezpieczny, to nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że... że to jest najseksowniejsza rzecz jaką w życiu widziałem. Autentycznie, nigdy, przenigdy, nic nie nakręciło mnie bardziej niż ty, gdy pokazujesz pazurki — przyznał, a Taehyung z niewinnym uśmiechem owinął łapki wokół karku męża, wzruszając ramionami.
— No co ci mogę powiedzieć, cynizmu uczę się od najlepszych — ucałował go w sam czubek nosa. — Jeśli chcesz to... mogę być niebezpieczny częściej.
— Jeżeli znowu wracasz do tematu twojego udziału z mafii - zapomnij — pstryknął go w nos delikatnie. — Ale możesz być niebezpieczny tylko dla mnie.
— Chcesz? — uśmiechnął się kokieteryjnie, układając dłonie na ramionach mężczyzny i sugerując mu, aby usiadł.
— No jasne — odparł, chwytając go za kark i przyciągając do pocałunku. — Muszę się pakować...
— Po cholerę jedziesz w ogóle do tego Tajwanu? I dlaczego mnie ze sobą nie zabierasz, huh? — zapytał i udał naburmuszonego. Następnie, ułożył dłonie na udach męża samemu klękając przy jego nogach. Powolnymi ruchami przemieścił się dłońmi w stronę paska garniturowych spodni mężczyzny, najpierw delikatnie trącając wybrzuszenie w jego spodniach. — No? Odpowiedz mi, kozaku... Czemu znowu znowu zostawiasz mnie tutaj? Samego w dodatku.
![](https://img.wattpad.com/cover/335083426-288-k445481.jpg)
CZYTASZ
⟠ðð¶ðŽð¶ð³ð³ðª ððªððŠð¯ðµðªð¶ð® âŸ
FanfictionMaÅÅŒeÅstwo dla wielu jest czymÅ piÄknym, zrodzonym z miÅoÅci dwojga bliskich sobie osób. CzymÅ do czego ludzie zakochani dÄ ÅŒÄ , poniewaÅŒ wÅaÅnie to jest ukoronowaniem i zwieÅczeniem ich uczucia i bezwarunkowej miÅoÅci. Jednak nie zawsze. Taehyung t...