❝𝒲𝑒 𝓁𝒾𝓋𝑒 𝓉𝑜𝑔𝑒𝓉𝒽𝑒𝓇, 𝓈𝑜 𝒾𝓉 𝒽𝓊𝓇𝓉𝓈 𝓊𝓈 𝓉𝑜𝑔𝑒𝓉𝒽𝑒𝓇 𝓉𝑜𝑜, 𝑜𝓀𝒶𝓎?❞

67 9 8
                                    

Po wieczornej kolacji, która po ich poważnej rozmowie o uczuciach minęła już całkiem przyjemnie, wrócili na jacht, żeby w końcu położyć się spać, bo oboje byli naprawdę zmęczeni tym dniem. I mimo tego, iż oboje byli poważnie wykończeni i pomimo, że powiedzieli sobie wzajemnie dobranoc, to żaden z nich nie mógł nawet zmrużyć oka przez bardzo długi czas. Jeongguk przewracał się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Po jaką cholerę on mu to wszystko powiedział? Po co? Na co liczył? Na wzajemność? Dobre sobie... Powodzenie niby miał, ale jedynymi osobami, które okazywały mu choć minimum zainteresowania to prostytutki. Ale wszystkie były takie same - liczył się dla nich łatwy zarobek, a gdzie można takiego szukać z większym powodzeniem, niż w ramionach obrzydliwie bogatego władcy mafijnego półświatka Chin?

Taehyung otworzył oczy z samego rana, po niecałych dwóch godzinach snu i zwlókł się z łóżka zmotywowany głodem. Podreptał cicho do małej lodóweczki, którą mieli do dyspozycji, a tam nie zastał nic, co przykuło by jego uwagę. Wziął więc w dłoń paczkę truskawek, połówkę mango oraz parę sztuk calamansi, po czym ruszył do sypialni Jeona z zamiarem zrobienia mu niespodzianki w postaci, skromnego, bo skromnego, ale śniadania do łóżka.

Na palcach wszedł do pomieszczenia, gdzie spał Jeongguk. Leżał na plecach, tylko do pasa będąc przykrytym cienką kołdrą. Oddychał miarowo, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała powoli, a on... zdawał się być naprawdę spokojny. 

Taehyung podszedł bliżej, zaczynając się przyglądać mężowi pogrążonemu we śnie. Nigdy wcześniej tak naprawdę nie postrzegał w ten sposób mocnej, wyrazistej urody mężczyzny. Zdawać by się mogło, iż był on uosobieniem bóstwa, do którego modlono się podczas świąt religijnych przez całe tysiąclecia.

Pokręcił głową na boki, uświadamiając sobie, że musi wyglądać naprawdę podejrzanie tak po prostu stojąc nad mężczyzną i wpatrując się w niego jak w obraz. To musiało być serio dziwne i niepokojące z perspektywy osoby trzeciej.

Postawił pudełka z owocami na szafeczce obok łóżka i pochylił się nad ciałem męża z zamiarem wyszeptania mu czegoś do ucha, co w jego mniemaniu miałoby go obudzić. Lecz zamiast tego, ku jego zaskoczeniu, poczuł mocny uścisk na ramionach. W następnej chwili został przerzucony na łóżko i przyciśnięty do niego przez silne dłonie yakuzy, który wisiał nad nim.

Śmiał się. On naprawdę się do niego śmiał. A co musiał mu przyznać, uśmiech miał straszliwie urokliwy.

— Od jak dawna nie śpisz? — zapytał Taehyung. Wprost nie mógł oderwać oczu od tych ciemnych oczu, kryjących w sobie z pewnością niejedną tajemnicę.

— Nie mogłem dziś w nocy spać tak czy siak, więc...tak jakby odpoczywałem oczy — wzruszył ramionami.

— Odpoczywałeś oczy — powtórzył rozbawiony chłopak. Był o włos od wybuchnięcia śmiechem w twarz Jeonggukowi.

— Tak, słuchaj muszę ci coś powiedzieć — zaczął, w sekundę poważniejąc. — Chciałem jeszcze raz strasznie.... Ekhem, w chuj mi przykro, że tak wczoraj wyszło... Nie chciałem, wiesz, znaczy chciałem, ale...no sam rozumiesz...

— Tak sądzę — odpowiedział Kim i uśmiechnął się pocieszająco.— A teraz, złaź ze mnie, zjedzmy śniadanie. Zaplanowałem nam caluuutki dzień lenienia się.

— Wchodzę w to, totalnie.

~***~

Za przyciśnięciem jednego guzika na kokpicie, tymczasowy daszek nad częścią dziobu jachtu złożył się i teraz promienie słoneczne padały na rozłożone dwa czarne leżaki. Oraz na zgrabne ciałko chłopaka o ciemnych włosach i oczach ciemnych niczym studnie.

☾ 𝘚𝘶𝘴𝘶𝘳𝘳𝘪 𝘚𝘪𝘭𝘦𝘯𝘵𝘪𝘶𝘮 ☾Where stories live. Discover now