❝𝒫-𝓅𝓁𝑒𝒶𝓈𝑒 𝒹𝑜 𝓈𝑜𝓂𝑒𝓉𝒽𝒾𝓃𝑔, 𝒾𝓉 𝒽𝓊𝓇𝓉𝓈 𝓈𝑜 𝓂𝓊𝒸𝒽...!❞

70 10 30
                                    

(a/n): achtung, rozdział dość mocny, więc wrażliwszych prosi się o wytrwałość lub całkowite pominięcie rozdziału (choć nie polecam, bo jest dość ważny :<   )


Palący ból w klatce piersiowej, chłód i odór nie do wytrzymania, który do złudzenia przypominał mu smród pleśni. Otworzył opuchnięte oczy, lecz dookoła niego panowała tylko i wyłącznie niczym nie przejednana ciemność. Całe jego ciało wręcz wołało o pomstę do nieba, każda kosteczka go bolała. Zawartość żołądka co rusz podchodziła mu do gardła wywołując pieczenie i ścisk.

Spróbował wstać, ale szybko tego pożałował, ponieważ zakręciło mu się w głowie tak mocno, że jego głowa omal nie wybuchła od tego pulsowania. Zacisnął oczy z powrotem, a spod jego powiek uciekło parę łez.

— Jak miło widzieć cię na nogach — usłyszał niski głos, a całym jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Z pewnością gdzieś już go słyszał, ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Uchylił jedną powiekę, lecz w pomieszczeniu w dalszym ciągu panowała ciemność. — No dobra, może nie na nogach, ale wiesz o co chodzi.

Po raz drugi Taehyung spróbował się podnieść niestety i tym razem bezskutecznie.

— Na twoim miejscu nie szarpałbym się — zaśmiał się mężczyzna (bo tylko tyle, z tego kim jest napastnik, udało mu się póki co wywnioskować), po czym na powrót nastała piszcząca mu w uszach cisza. — Wciąż możesz czuć się lekko otępiały, ale spokojnie, jeszcze parę godzin... no, może parę dni i będziesz jak nowy.

— Co mi daliście...? — zapytał, samemu wzdrygając się na zgrzyt jego głosu, który wydobył się mu z gardła. Jego struny głosowe były dosłownie zdarte, więc w żadnym stopniu nie brzmiał jak on.

— Mógłbym ci to tłumaczyć, ale nie zrozumiałbyś — westchnął przeciągle. Następnie do uszu Taehyunga dobiegło ciche pstryknięcie co najpewniej znaczyło, że ten ktoś odpalił sobie papierosa, a jego podejrzenia zostały potwierdzone już chwilę później, gdy poczuł charakterystyczną woń. — Nie należysz w końcu do najbystrzejszych, co? Jak mogłeś pomylić mnie z tym swoim kochasiem, huh?

— N-nie wiem o czym mówisz.

— Jak to nie wiesz. Przecież wszyscy wiemy, że dajesz dupy Jeonowi — zaśmiał się. — Swoją drogą jestem ciekaw, jak szybko ogarnie, że cię nie ma... A może wcale? Pewnie machnął na to ręką, bo przecież... kto by się tobą przejął, prawda?

— On was zniszczy, sam zobaczysz, ty gnoju — warknął Taehyung, mrużąc oczy z nadzieją, że dostrzeże choć zarys napastnika. Niestety, o ile nie był kretem ani nietoperzem, tak nie umiał rozpoznać go za żadne skarby. Po raz kolejny podjął beznadziejną próbę podniesienia się do pionu, lecz w głowie szumiało mu coraz mocniej, a utrzymanie pionu zdawało się być zadaniem niewykonalnym. Zebrało mu się na wymioty, a gdy uniósł dłoń w celu zatkania sobie ust, do jego uszu doszedł głuchy łoskot metalu, a jego nadgarstek opadł z powrotem ciężko na ziemię. Przeniósł wzrok w tamtą stronę ledwo przy tym mrugając. Wokół jego nadgarstków owinięte były grube, żelazne łańcuchy. Jego wzrok znowu zawędrował tam, gdzie w domyśle spodziewał się ujrzeć choćby zarys swojego rozmówcy.

— No co się tak gapisz? To dla bezpieczeństwa. Myślisz, że ktokolwiek pozwoliłby ci tak po prostu sobie być? Nie, gdy wiemy co potrafisz.

— Ale kiedy ja- — westchnął, mając już dość tej męczącej konwersacji. Był zmęczony i cały obolały. Bał się, był przerażony. — Kim jesteś i czego tak właściwie ode mnie chcesz, co?

— Kim jestem...? Myślę, że rozgryzłeś to już parę minut temu, nieprawdaż? — zarechotał, a jasne światło błysnęło mu po oczach. Zamknął oczy ciasno, zdecydowanie nie będąc gotowy na taką zmianę oświetlenia. Jego skronie zaczęły boleśnie pulsować, lecz nic nie równało się z bólem w klatce piersiowej, który z sekundy na sekundę był coraz bardziej uporczywy i dokuczliwy.

☾ 𝘚𝘶𝘴𝘶𝘳𝘳𝘪 𝘚𝘪𝘭𝘦𝘯𝘵𝘪𝘶𝘮 ☾Where stories live. Discover now