10. was kann das Heilmittel sein?

60 12 42
                                    


— Pani Geiser tak wcześnie tutaj? — No proszę, mimo tego swojego zaczepnego tonu Żydek chyba czynił faktyczne postępy, jeżeli chodziło o etykietę i właściwe traktowanie Niemców. — Komuch dopiero co tutaj był z herbatą i jedzeniem. I przyniósł to krzesło.

Uniósł się nieco na pryczy, do pozycji półleżącej, nadal w golfie z wczoraj i z błyszczącymi oczami. Kubek, na oko do połowy wypełniony wciąż parującym napojem, stał na kamiennej podłodze przy wezgłowiu posłania Zygmunta, na wyciągnięcie jego ręki, a pod przeciwną ścianą stało krzesło, o które Geiser prosiła wczoraj. Rodion dobrze się spisywał, nie ma co.

— Jak się czujesz, 213769? — zagaiła, przykładając wierzch dłoni do czoła mężczyzny, zroszonego nieznacznie maleńkimi kropelkami potu.

To dobry znak, wskazywał na to, że chory faktycznie działał zgodnie z jej zaleceniami. Prawdopodobnie nadal miał stan podgorączkowy, był osłabiony i tak dalej, ale nie wykazywał symptomów czegoś poważniejszego od zwyczajnego podziębienia.

Jeżeli do jutra mu się bardziej poprawi, nie będzie nawet potrzeby wlec go na badanie mające na celu wykazanie ewentualnego zapalenia płuc.

— Głowa pobolewa, ale raczej nie umieram. Mam pluć do fiolki?

Geiser zawahała się przez chwilę, nadal z dłonią przy czole Zygmunta. Orientując się, że trzyma ją tam nieco zbyt długo, cofnęła ją i po kolejnym momencie namysłu oparła o biodro, jakby nie wiedziała, co zrobić z rękoma. Całkiem normalna rzecz, bo musiała zawsze robić coś z dłońmi; trzymać w nich coś, trzymać je w jakiś konkretny sposób albo nimi machać.

To chyba jakiś lekarski nawyk, bo medycy pracują właśnie głównie palcami, precyzyjnie i z pasją, trzymają w nich narzędzia, pobierają nimi próbki i w ogóle. Oparcie ich na biodrach albo wsadzenie do kieszeni było względnie najodpowiedniejsze, kiedy była w pracy, w towarzystwie innych ludzi. Albo Żydów.

— Dziś nie, tak czy tak mam już całkiem dużo twoich próbek do analizy. Weźmiesz lek na astmę, ale dopiero moment przed obiadem, teraz dostaniesz przeciwzapalny i to powinna być ostatnia tabletka z tego sortu, którą weźmiesz. — Mówiąc to, podała mu małą, białą pastylkę, a kiedy przyjął ją w dłoń, przystawiła krzesło bliżej jego pryczy, praktycznie tuż przy niej i wygodnie na nim spoczęła, widocznie ciesząc się z tego, że nie musi już niezręcznie siadać na samym brzegu twardawego materaca. — Usiądź sobie i ją połknij.

— Ostatnia, bo wmieszałaś do niej tego twojego fanolu, czy jak to było? — spekulował Zygmunt, mimo tego wykonując polecenie i popijając tabletkę solidnym haustem herbaty. — Zmarnujesz tylko bezpowrotnie te leki na astmę.

— Fenolu. Nie, ostatnia, bo powinieneś zdrowieć już bez gorączki, a ja nie będę cię niepotrzebnie faszerować milionem różnych pigułek. Starczą ci moje eksperymentalne, mimo wszystko bardziej przydajesz mi się żywy.

Mężczyzna ściągnął na moment wargi, później przyłożył do nich blaszany kubek i upił kolejny łyk ciepłej, czarnej herbaty z cytryną.

W głowie istotnie paskudnie go łupało, jak gdyby przesadził z napojami procentowymi i wstawał następnego dnia po tych ekscesach. Poza tym czuł, jak ciało rozgrzewa mu się do nienaturalnej wręcz temperatury, a przy tym było mu specyficznie zimno, tak, jak jest tylko w razie jakiejś choroby. A jako że miał pecha, jeżeli rozchodziło się o rozmaite bakterie i inne katary, to akurat to wiedział bardzo dobrze.

Tak samo jak to, że przy gorączkowaniu majaczenie jest czymś przewidywalnym, a mimo to kilka razy zdziwił się, budząc w ciągu ostatniej nocy i uświadamiając sobie, że nie znajduje się ani na uczelni, ani w dawnym mieszkaniu jego i Ernesta, ani że nie ma tu znajomej mu szwabki.

FAHRRADSATTEL [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz