31. Ruhe in der Badewanne

14 4 0
                                    

Wykradnięcie garnka z posesji Sobieskiego stanowiło nie lada wyzwanie.

Świadomość tego towarzyszyła mu, odkąd przeszedł przez płot posesji, starając się wydawać jak najmniej dźwięków. Mężczyzna najwyraźniej czymś się zajmował, gdyż nie wyskoczył od razu z domu, by zaatakować blondyna. Platstein wyminął parę podejrzanie porozwieszanych nad ziemią sznurków, uniknął spotkania z dzwoneczkami przywieszonymi do parkanu i jakimś cudem bez trudu przejął naczynie.

W drugą stronę szło tylko łatwiej. Wydawało się, jakby sąsiad wreszcie ocknął się z otępienia, był prawie pewien usłyszenia trzasku drzwi i kilku polskich słów nienadających się do druku, lecz zdołał schować się przy wejściu do domu Geiser i mógł poczuć się z tym względnie bezpieczny.

W inny dzień rozmowa z tym starym dziwakiem nie zrobiłaby mu różnicy, jednak dzisiaj koniecznie musiał zobaczyć się z Niemką, jak najszybciej. Nie mogła przecież zbyt długo na niego czekać, jeszcze woda jej wystygnie albo znudzi się kąpielą, wyjdzie z wanny i położy się spać? Sama mówiła, miała określoną godzinę, do której będzie przytomna, więc powinien wykorzystać do maksimum pozostawiony sobie czas.

Spiesznie wszedł do domu, od razu skierował się ku kuchni i położył wypełniony wodą czajnik na gazie. Garnek położył w zlewie z myślą, że może go umyć rano, albo tym razem nadejdzie kolej Geiser, by zajęła się obowiązkami domowymi i uda mu się postawić na swoim. Jak wieczorem wyładuje swoje potrzeby fizyczne, po obudzeniu powinien być mniej skłonny do ustępstw i ukazać swoją niezwykle dominującą stronę.

Wyleciało mu z głowy, gdzie kobieta trzymała herbatę, dlatego przeszukał wszystkie możliwe szafki, wreszcie znajdując woreczki zalatujące odpowiednim aromatem. Średnio rozpoznawał, które torebki zawierają jakie smaki, jednak po dłuższej chwili wąchania i zgadywania trafił wreszcie na słodki, malinowy aromat.

Z pobliskiej, odkrytej mimochodem szafki wydobył dwa kubki, umieścił w nich po jednej torebce i przysiadł na krześle, czekając, aż woda się zagotuje. Cholera, jakieś trzy miesiące temu w życiu nie wyimaginowałby siebie w roli kogoś przynoszącego Niemcowi herbatę do kąpieli i spełniającego każdą jego zachciankę. 

No, właściwie Niemce, ale na jedno wychodzi. Szwab to szwab.

Równocześnie czuł wobec nich niechęć, jak i zduszone zafascynowanie; jakim cudem tak urocza i mądra kobieta mogła należeć do ruchu nazistowskiego? To wydawało się awykonalne, gdyby spotkał ją gdzieś na ulicy bez munduru, wcale nie wziąłby jej za przedstawicielkę tego narodu, jakby się uprzeć, to przypominała nawet ładną Żydówkę.

Choć za takie porównanie spędziłby noc podwieszony do sufitu lub związany na krześle, a o dziwo ta druga opcja wydała się mu mniej przyjemna. Nie, dzisiaj musiał zachowywać się poprawnie jeśli zależało mu na uwadze ze strony Geiser. A zależało, jakże.

Czajnik rozbrzmiał syczeniem, przeradzającym się w coraz głośniejszy pisk. Zygmunt prędko zgasił gaz, chwycił za rączkę naczynia, po czym przelał jego zawartość do dwóch kubków i starannie zamieszał; jeden był ciemny, z wygrawerowanymi inicjałami Lisy, z kolei drugi przedstawiał prosty, kwiatowy motyw na białym tle. Postanowił, że weźmie sobie ten bardziej elegancki, aby podkreślić wyższość rasy hebrajskiej i właściwie dowolnej innej rasy nad Niemcami.

Trzymając dwa naczynia w dłoniach, skierował swe kroki ku łazience; łokciem otworzył drzwi i wszedł do środka, skąd uderzył go aromat wanilii, lilii i słodyczy. Na moment szkła okularów pokryła mu para, a zaraz potem dotarł do niego miękki, słodki głos:

— Już jesteś, mój cudzie? Szybko zleciało ci z panem Sobieskim. — Na wyczucie położył kubek w kwiatki na półce przy wannie, samemu siadając przy jej boku, w okolicach głowy Geiser. Jedną ręką trzymał uszko swojego kubka, drugą ogrzewajał o bijący zeń żar. — Naprawdę lubisz zaznaczać, czyj jesteś, hmm? — Wilgotna ręka wysunęła się z wody, otaczając jego nadgarstek i trącając małym palcem wnętrze jego dłoni. — Nawet kubek musiałeś wybrać z wyraźnym podpisem, mein Jude?

FAHRRADSATTEL [PL]Where stories live. Discover now