37. nächtlicher Zweifel

12 4 0
                                    

Geiser zjawiła się w salonie z eleganckim okryciem w postaci puchatego szlafroka i jeszcze wilgotnymi włosami. Zygmunt nie potrafił opędzić się od myślenia o jej wręcz geometrycznie idealnym ciele. Wyglądała, jak gdyby sam da Vinci — nie, lepiej, Stefan Banach! — nakreślił kilka figur na płótnie, następnie łącząc je cienkimi, delikatnymi liniami. Tak właśnie wyglądał człowiek doskonały, najwyraźniej renesansowy mistrz pomylił się w swoim projekcie.

— Emocje trochę opadły, Żydku? — Zlustrowała go od stóp do głów, jego natychmiastowe podkurczenie ramion na dźwięk kobiecego głosu, roztrzepane kosmyki, nogi drżące jak z galarety, po czym uśmiechnęła się z rozczuleniem. — Chyba jeszcze nie, hmm?

— Opadły, opadły — burknął, prostując się gwałtownie z niepokojącym strzyknięciem w kręgosłupie. — Bardzo opadły i jestem gotowy na intelektualną dyskusję czy co tam wymyśliłaś.

Gotowy, rzecz jasna pominąwszy kompletny brak zrozumienia treści filmu, poza jakimś tam walorem kulturowym i kiepskim wyglądem głównego antagonisty.

— Doskonale.

Pozwoliła okryciu delikatnie zsunąć się z ramion, jednak nie na tyle, aby zobaczył konkretny kawałek ciała. Ku jego zaskoczeniu, nie skierowała się jednak na fotel obok kanapy, a właśnie na samą kanapę, dokładnie w jego stronę. W następnej sekundzie pozbawiła go kolejnego złudzenia; nie usiadła obok niego, na oknie, na podłodze, nawet nie na ścianie.

Jej wspaniałe, z taką fascynacją kontemplowane przez niego ciało, znalazło się na jego kolanach, owijając się wokół jego torsu ramionami i nogami, obejmując dłońmi jasnowłosy czerep i wtulając go w pierś rzeczonego ciała. Cholera, cholera, cholera.

— Wiesz w ogóle, o czym był ten film, Liebenswert?

— Ja...

Teraz to on nawet nie pamiętał jak ma na imię. Czuł każde jej drgnienie, każdy jej mięsień poruszający się wyraźnie pod szlafrokiem, gdy ustawiała się w wygodniejszej pozycji, odurzał go zapach kwiatów i wanilii, miał wrażenie, że za moment zemdleje z przebodźcowania. Pod cienkim materiałem nie znajdowało się kompletnie nic, co wychodziłoby poza jej indywidualną boskość, to zdecydowanie zbyt wiele dla przeciętnego człowieka, do tego trzeba byłoby przeżyć specjalne szkolenie, przynajmniej półroczne.

— Komuś znowu zabrakło języka w buzi? Kiedyś muszę pokazać moim znajomym z pracy, jak łatwo jest uciszyć takiego pyskatego Żyda, doprawdy. — Oparła głowę w zagłębieniu jego ramienia; naraz mężczyznę ogarnęło ciepło, rozchodzące się dokładnie od tej części ciała na cały organizm. — Wiesz chociaż, co znaczył tytuł, maleńki?

I tak nie znał odpowiedzi na to pytanie, jednak Geiser musiała pogorszyć jego osłupienie, składając mu na karku ciepły, długi pocałunek.

Zamiast konkretnego zdania z jego ust wydobyło się cichutkie westchnienie. Ciało wygięło się mu w łuk, chcąc całkowicie zbliżyć się do Niemki w jakimś dziwnym odruchu.

— Ah, das ist so angemessen von dir, Süße. Benimm dich nett und ich werde über diesen Vorschlag nachdenken.

Przestań mamrotać jakieś głupoty po szwabsku.

Cóż, przynajmniej zamierzał powiedzieć to twardo i buntowniczo, jednak w rzeczywistości zdołał zduszenie jęknąć i nic poza tym. Odsunęła się, kręcąc z politowaniem głową. Zanim się zorientował, nachyliła się nad nim, drasnąwszy zębami skrawek jego szyi, i równie prędko wróciła do poprzedniej, wyprostowanej pozycji. Jakby patrzenie na jego z góry sprawiało jej osobliwą przyjemność.

— Doprawdy, jeśli tak ci przeszkadzam, to może oddam cię pod opiekę Josefowi? — Wplotła dłonie w blond włosy i szarpnęła palcami, nakazując patrzeć mu na swoją cudownie perfekcyjną twarzyczkę. — I zamknij usta, spróbuj chociaż wyglądać jak rzekomy członek inteligencji. — Dopiero w tamtej chwili odkrył lekkie, zachwycone rozchylenie swoich warg, szybko przybierając jak najpoważniejszy wyraz twarzy. — Więc? Pamiętasz temat tego cudu kinematografii?

FAHRRADSATTEL [PL]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora