38. Moment, Schwaben haben Gefühle?

16 3 3
                                    

Pierwsze promienie wschodzącego słońca wpadały przez okno do sypialni Geiser, lokując się wygodnie na drewnianych meblach, pustej filiżance na szafce nocnej i każdym, kto miał przyjemność spędzić tę noc na szerokim łóżku.

Cóż, spędzić, bo jeżeli chodziło o stricte sen, różnie to wyglądało. Sama Geiser, dla przykładu, wedle własnego rachunku znaczną część czasu teoretycznie przeznaczonego na odpoczynek i regenerację spożytkowała na inne sposoby.

Najpierw ocknęła się o porze tak wczesnej, że bawarka przygotowana przez Zygmunta wciąż była ciepła. Usiadła, wypiła ją i położyła się znowu, próbując zasnąć. Raz wstała, żeby napić się wody i przy okazji wpuściła do domu Bełta i Bismarcka, wyraźnie zdegustowanych tym, że pańcia nie czekała na nich z utęsknieniem przy drzwiach tarasowych. Kilka razy udało się jej co prawda zdrzemnąć, ale te drzemki raczej nie trwały dłużej niż godzinę i kończyły się szybkim przejściem z powrotem do stanu świadomości.

Jedynym dobrym elementem tych dłużących się w nieskończoność godzin była obecność 213769 tuż obok niej. Ze dwa czy trzy razy rozbudzał się nieznacznie przez miotanie się towarzyszki, ale za każdym razem udawało jej się utrzymać go w stanie snu przez pogłaskanie złotych kosmyków i nieskładne mruczenie czegoś względnie uspokajającego.

Przedziwne zachowanie, jeżeli analizowała je z logicznego punktu widzenia. Jakby nie patrzeć, to przez niego nie mogła spać i roztrząsała myśl po myśli, dochodząc do szczątkowych konkluzji, które przynosiły ze sobą raczej więcej nowych pytań niż fragmentów rozwiązania całej sprawy.

Zygmunt zdecydowanie był semitą, co do tego nie miała wątpliwości, osobiście sprawdziła to w sensie medycznym i antropologicznym, cholera, nawet z kulturowo–tożsamościowego kontekstu dostawała właśnie takie jasne wnioski!

Był semitą. I nie wpisywał się w ogóle w to, jacy byli semici.

Gotowa była się założyć, że większość Żydów już dawno wykorzystałaby którąkolwiek z okazji na czysto semickie zachowania. Mógł przecież uciec z jej domu, kiedy kazała mu zanieść Sobieskiemu kolację, mógł otruć ją w dowolnym momencie, przecież specjalnie kazała mu robić sobie napoje i być może zostawiła parę opisanych trucizn w szafkach kuchennych, mógł chociażby przywłaszczyć sobie dowolne względnie cenne przedmioty, które pozostawiła względnie na wierzchu, a on nic!

Nie, żeby tak bardzo chciała się pozbyć którejś złotej bransoletki czy własnego życia, jednak to przynajmniej potwierdziłoby zgodność tego, kim był Platstein z tym, kim jako Żyd powinien być, wedle wiedzy, która wydawała się kobiecie elementarna i jak dotąd nie znajdowała dla niej aż takich antytez.

Była aryjką, a to znaczyło, że Żydzi mieli się jej obawiać i nienawidzić, w proporcjach zależnych głównie od ich usposobienia. Zdecydowanie nie powinien przejawiać cech charakteru sprawiających, że da się go polubić. No i nie powinien traktować jej tak, jak traktowana była przez niego ostatnio. To nie było służalcze i motywowane strachem, w dodatku nie wyczuła w tym nawet grama fałszu.

Zachowywał się tak, jakby po prostu ją polubił i właśnie to było absurdalne. Niemal każdy zwracał uwagę na to, że była wręcz idealną przedstawicielką niemieckiej mentalności, jedyny zgrzyt stanowił brak męża i gromadki idealnie aryjskich dzieci na podorędziu, ale bajka o marynarzu jak dotąd się sprawdzała; poza tym, nadrabiała pracą na rzecz Rzeszy, prowadzeniem eksperymentów na podludziach, utrzymywaniem w obozie i na swoim oddziale adekwatnej dyscypliny, et cetera, et cetera.

Nie powinna budzić żadnej sympatii, żadnych pozytywnych emocji wśród przedstawicieli rasy niższej.

Chociaż, czy naprawdę chciała klasyfikować Zygmunta jako przedstawiciela rasy gorszej od jej własnej? To wszystko było parszywie trudne i zmuszało ją do wyciągania coraz mniej narodowo poprawnych wniosków. Nie miała pojęcia, co właściwie o tym sądzić. I właśnie na próby rozgryzienia tego wszystkiego spożytkowała większość dzisiejszej nocy.

FAHRRADSATTEL [PL]Where stories live. Discover now