10. Tak wiele nas łączy.

4.7K 336 180
                                    

#BODwatt

Mercy

Ze snu wyrwały mnie jakieś szmery. Podniosłam się do siadu i wciąż przysnutymi mgiełką zmęczenia oczami zaczęłam przeskakiwać po tonącym w półmroku pomieszczeniu. Pan Darcy leżał zwinięty w kulkę u moich stóp, a ogień w kominku powoli przygasał. Ciężkie zasłony sprawiały, że nie mogłam wyjrzeć za okno, ale zegar wskazywał dopiero trzecią w nocy.

            Po chwilowym zdumieniu w związku z tym, że w ogóle udało mi się zasnąć, przybyła kolejna fala niepokoju.

            Z parteru znów dobiegły mnie jakieś dźwięki.

            W popłochu zerwałam się z łóżka i zarzuciłam pierwszą lepszą bluzę na ramiona. Mama spędzała ten weekend poza miastem, w SPA, więc nie mogła być źródłem hałasu. Mimo to pomyślałam, że mogła wrócić wcześniej, w końcu to nie byłaby pierwsza taka sytuacja.

            Ogarnięta strachem zeszłam powoli na parter, wprost w gęstą ciemność. Zatrzymałam się przy schodach, z dłonią zaciśniętą na balustradzie i nasłuchiwałam.

            W żadnym pomieszczeniu nie paliło się światło, wcześniejsze szmery ustały, a mimo to owiał mnie jakiś niezrozumiały chłód, jakby moje ciało podświadomie wyczuwało niebezpieczeństwo.

            Wzdrygnęłam się i wcisnęłam plecy w ścianę. Do głowy napływały mi najróżniejsze myśli i w znacznej przewadze czarne scenariusze, ale nie dałam im się ugiąć, wciąż wyczekując na... coś. Cokolwiek, co potwierdziłoby, że wcale się nie przesłyszałam.

            I w końcu dotarło do mnie lekkie skrzypienie, jakby ktoś postawił stopę na panelu w salonie.

            Jasne, wciąż byłam zaspana i często dawałam się stłamsić panice przedwcześnie, ale to... Tego nie mogłam sobie tak zwyczajnie wyobrazić.

            Najciszej jak tylko potrafiłam, z sercem podchodzącym mi do gardła i dłońmi lepiącymi się od świeżego potu, powędrowałam z powrotem na piętro, do swojej sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, zgasiłam lampkę nocną i weszłam pod kołdrę, jakby ten skrawek materiału miał mnie uchronić przed człowiekiem krążącym po domu. Kimkolwiek, kurwa, był.

            Znów coś trzasnęło na dole, a ja skuliłam się w sobie i przycisnęłam kota do piersi, zatapiając palce w jego gładkiej sierści. Liczyłam, że bliskość ukochanego pupila zdoła mnie uspokoić, ale byłam aż nadto świadoma możliwego zagrożenia.

            Cholera. Może powinnam sobie załatwić jakąś ochronę, zwłaszcza gdy przebywałam w tym domu zupełnie sama.

            To nie zdarzało się wcześniej, ale jakieś paskudne przeczucie podpowiadało mi, że...

            Nie. Nie chciałam o tym nawet myśleć.

            On nie mógł wrócić.

            Panika coraz szczelniej ściskała mnie za gardło, a znajdujący się w zasięgu ręki telefon zdawał się być jedyną deską ratunku. Mogłabym zadzwonić po policję, ale szanse na to, że przyjadą do mnie tylko dlatego, że słyszałam jakieś dźwięki były żałośnie marne. Tak marne, że nie zastanawiałam się nad tą opcją nawet przez sekundę.

            Zamiast tego weszłam na Instagram i odszukałam profil człowieka, który jako jedyny mógł mi w tym momencie pomóc.

            Nie widziałam się z Cassianem odkąd odwiózł mnie do domu z imprezy tydzień wcześniej i może nie powinnam nawet liczyć na to, że zechce w środku nocy zerwać mi się na ratunek, ale miałam wrażenie, że postawiliśmy jakiś przełomowy krok w przód. Że zaszła między nami zmiana tak gwałtowna, że telefon do niego w takiej sytuacji wydawał się jakby mniej dziwny.

Beauty of DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz