12. Bukiet czerwonych róż.

3.8K 308 93
                                    

Cześć, dziś mam dla was dość króciutki rozdział, ale jest wstępem do niezłego rozwinięcia akcji :) Następny pojawi się pewnie po Nowym Roku. Trzymajcie się ciepło!<3

#BODwatt

Mercy

Ostatnio chodzenie na uczelnie stało się jakieś... łatwiejsze. Wciąż mało spałam i zazwyczaj musiałam ratować się nieludzką ilością kofeiny, ale wykłady nagle przestały być tak cholernie nużące jak zwykle. Właściwie okazały się interesujące, a ja znów czułam się jak ta nastoletnia wersja mnie, która z zachwytem pochłania wiedzę na temat historii starożytnej Grecji.

            Tego dnia przerwę między zajęciami spędzałam w uniwersyteckiej bibliotece, skąd rozciągał się widok na usłany śniegiem dziedziniec. Jadłam wafle w czekoladzie, popijałam kawę z tekturowego kubeczka i czytałam książkę o mitologii – poniekąd po to, aby zaliczyć egzamin, a poniekąd z czystej i szczerej ciekawości.

            Właśnie wtedy przysiadła się do mnie Laurette Anders i jakaś złotowłosa dziewczyna, którą kojarzyłam ze zdjęć na Instagramie tej pierwszej. Chyba spotykała się z Eliasem, a jej imię zaczynało się na R.

            Przełknęłam niedawno wzięty kęs wafla i rzuciłam dziewczynom pytające spojrzenie. Zaraz jednak upomniałam się w myślach i zmusiłam do lekkiego uśmiechu, by nie wyglądać opryskliwie.

            – Pomyślałam, że dobrze byłoby zjeść razem lunch – odezwała się Laurette i nieskrępowana wyciągnęła z czarnej torebki plastikowy pojemnik. – Chyba, że masz coś przeciwko?

            Jakoś nie wydawało mi się, aby Laurette była jedną z tych osób, którym można czegokolwiek odmówić.

            – Nie, w porządku – mruknęłam więc, nie wiedząc jeszcze, co o tym sądzić.

            Nie żebym była do nich jakoś uprzedzona. Właściwie Laurette była jedną z niewielu osób na tej uczelni, która kiedykolwiek odważyła się do mnie podejść i po ludzku zagadać. A ta druga, chyba Rose, wyglądała na tak łagodną i uprzejmą osobę, że chyba nie potrafiłabym na nią krzywo spojrzeć.

            To twoja szansa, Mercy. Nawiąż jakieś znajomości.

            Powinnam, racja? Same wyszły z inicjatywą, w dodatku były przyjaciółkami Cassiana, a ostatnio spędzałam z nim coraz więcej czasu, więc...

            – Mercy. – Podałam dłoń dziewczynie o złotych włosach i raz jeszcze zmusiłam kąciki ust do grzecznego uśmiechu.

            – Rosalie. Ale możesz mówić mi Rose.

            Czyli się nie myliłam.

            – Co czytasz? – zagaiła Ettie. Jednocześnie rozpakowała swoją owsiankę, a Rose wyciągnęła termos z kawą i jej go podała.

            – Mitologię grecką – odparłam i odsunęłam książkę na bok. – To na zajęcia.

            – Studiujesz coś związanego z historią? – zaciekawiła się Rose. Wyglądała doprawdy uroczo w białym sweterku w różowe paski. Dzieła dopełniały małe warkoczyki po obu stronach jej twarzy i rumieniec na policzkach.

            – Mhm.

            – Fajnie – skwitowała. – Ja studiuję medycynę. Już drugi rok i jeszcze się trzymam, więc... – Zaśmiała się nerwowo.

Beauty of DarknessWhere stories live. Discover now