22. Ciemność nie zawsze jest piękna.

3.4K 291 72
                                    

#BODwatt

Cassian

Pod dom mój i chłopaków podjechałem krótko po wchodzie słońca. Jasność poranka powoli wdzierała się przez przednią szybę mojego auta, a wraz z nią świadomość, że przez całą noc nie udało mi się pozyskać żadnych informacji o Mercy.

            Do mieszkania wróciłem naprawdę późno, później niż zwykle. Cały wieczór przesiedziałem w kancelarii, budując sobie w głowie plan na naprawienie tego chaosu, który stworzyłem, a gdy wreszcie udało mi się oderwać od laptopa, zegar wskazywał już drugą w nocy.

            To, że na moim łóżku zamiast Mercy zobaczę jedynie jej kota, zupełnie nie mieściło się w puli rzeczy, których mógłbym się spodziewać. Strach nie był mi obcy, gdy sprawy rozchodziły się o tę kobietę, ale tak żywego przerażenia wymieszanego z dziwacznie złym przeczuciem nie doznałem chyba jeszcze nigdy.

            Nigdy też nie byłem tak cholernie wdzięczny mojemu ojcu. Od zawsze dzieliła nas szczególnie wyjątkowa więź, której mogłoby mi pozazdrościć naprawdę wiele dzieciaków, a teraz miałem wrażenie, że jedynie ją zacieśniamy.

            Przez całe dwadzieścia jeden lat mojego życia nie zdarzyła się sytuacja, podczas której czułbym się przez niego oceniany. Nawet, gdy na jaw wyszło, że przydarzyła mi się doprawdy dziwna przypadłość związana z brakiem odczuwania normalnych ludzkich uczuć, on był przy mnie i patrzył na mnie w ten sam sposób. Wspierał mnie w każdej możliwej sytuacji i nigdy nie dał mi odczuć, jakoby moje problemy były mniej istotne od jego.

            I tym razem również tego nie zrobił. Gdy zjawiłem się w progu rodzinnej rezydencji w pomiętych ciuchach, z całym tym bałaganem w głowie i sercu, on zaprosił mnie do siebie z otwartymi ramionami i momentalnie przystąpił do działania.

            Jego ludzie nieustannie mieli ojca Mercy na oku. Śledzili każdy jego ruch, nawet wyciągi z konta bankowego. A jednak coś im najwyraźniej, do cholery, umknęło, bo żaden z nich nie był nam w stanie potwierdzić, że to właśnie on odpowiadał za zniknięcie Mercy.

            Wciąż nie wiedzieliśmy więc, co się z nią stało ani co aktualnie wyprawiał Abraham, ale ufałem, że ojciec wreszcie dotrze do prawdy. A sam w tym czasie zająłem się naprawianiem błędów, stąd też moja wizyta w domu moim i chłopaków po dłuższym czasie braku kontaktu.

            Drzwi otworzyła mi zaspana Rose. Ubrana jedynie w piżamę, z włosami związanymi w niedbały kucyk, zaprosiła mnie do środka i zaraz pobiegła po Eliasa. Wyczuwając chyba, że potrzebowaliśmy nieco prywatności, zaraz pognała z powrotem do sypialni.

            Elias wydawał się odrobinę zdenerwowany i zdziwiony moją nagłą wizytą o tak dziwnej porze. Przy tym pewnie prezentowałem książkowy obraz desperata z potarganymi włosami i koszulą niezmienioną jeszcze z poprzedniego dnia.

            – Wiedziałem, że wreszcie przyjedziesz – oznajmił, odrywając ode mnie wzrok. Powędrował do kuchni, gdzie nastawił czajnik, a ja poczłapałem za nim niczym pies z podkulonym ogonem. – Ale żeby nachodzić ludzi tak wcześnie? – Wymownie wskazał podbródkiem na zegar zdobiący ścianę przy zlewie.

            – Awaryjna sytuacja – mruknąłem tylko, opierając się ramieniem o ścianę. – Jest Aston?

            – Spał u Laurette.

            Szlag.

            – Możesz zadzwonić i go tu ściągnąć? Potrzebuję waszej dwójki.

Beauty of DarknessWhere stories live. Discover now