Lot samolotem z Martiną minął mi szybko i przyjemnie. Głównie oglądałyśmy seriale i plotkowałyśmy. Po kilku godzinach lotu wysiadłyśmy wreszcie z samolotu i zmierzałyśmy w kierunku wyjścia z lotniska. Tam czekał już na nas Benny, który serdecznie nas uściskał. Wsiadłyśmy do jego auta i ruszyliśmy w drogę do Blanche. Po 20 minutach stałyśmy już przed dobrze mi znanym domem. Jak zawsze na, kiedy tam przyjeżdżałam na werandzie stał tata. Podbiegłam do niego i wpadłam w jego ramiona.
-Witaj królewno- przywitał się
-Cześć tato- odpowiedziałam, uśmiechając się do niego szczerze
Martina również przywitał się z Camem. Po tej wymianie grzeczności tata zaprowadził nas do pokoi i powiedział, że obiad za dwadzieścia minut. Zaczęłam się rozpakowywać, ale nie udało mi się tego dokończyć ponieważ musiałam zejść na posiłek.
Przy stole już siedział tata i Martina. Na sole leżały najróżniejsze potrawy, które wyglądały obłędnie. Usiadłam na miejscu, które zazwyczaj zajmuję podczas wypadów z braćmi na Kanary. Doszłam do wniosku, że pusto przy tym stole bez Vincenta, Willa, Dylana, Shane'a i Tony'ego. Bez ich śmiechów, spojrzeń i komentarzy. Chodź posiłem minął nam w miłej atmosferze to brakowało mi braci.
Po skończonym posiłku przebrałam się i przyszedł czas na pójście do domu rodziców Martiny.
-Ta rozmowa może być trochę kompromitująca dla mnie- ostrzegła mnie szwagierka
-Chyba nikt nie umie bardziej kompromitować od Dylana
-Oni umieją
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to prawda i pakuje się prosto w paszczę lwa
——————————————————————
Dzisiaj krótki rozdział ponieważ kolejny wleci w sobotę. Do soboty (autorka🩷)
CZYTASZ
Hailie Monet x Adrien Santan
FanfictionCo by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?