Rozdział 5

8.4K 396 60
                                    

  POV. Harry


Rzuciłem telefon na kanapę i wybiegłem z domu, kierując się na plażę. Jestem głupi, serio! Najpierw jej nawtykałem, a teraz martwię się o nią. Tak wiem jestem żałosny. Ale jednego nie rozumiem, czemu ona potrzebuje więcej czasu? Wiem, że pod wieloma względami się różnimy, ale ostatnie dwa tygodnie były dla mnie udręką.

Wpatrywałem się w ekran telefonu z wahaniem, zadzwonić czy nie. A, co jeśli nie odbierze. Wtedy chyba nie przetrwam tego. Wahałem się tak przez pół godziny, w końcu odłożyłem telefon na szafkę. O nie ja nie powinienem do niej dzwonić. A może powinienem? Sam już nie wiem. Wiadomość o zakładzie Meg wstrząsnęła mną. Sam nie wiem czemu, skoro też się założyłem. W sumie nawet nie jestem zaskoczony tym, od początku wiedziałem, że musi być jakiś powód. A po tym, jak Niall do nich dołączył byłem pewien, że wie o zakładzie. Jak, że się pomyliłem. Skoro nie byłem zaskoczony faktem o zakładzie, to czemu tak zareagowałem. Odpowiedź jest prosta. Kocham ją, a fakt, że również miała na głowie zakład sprawił, iż zacząłem mieć wątpliwości czy czasem ona tego nie grała. Spojrzałem się za okno, na drzewie siedziały dwa ptaki. Tuliły się. Kurde czemu wszyscy mogą być zadowoleni tylko nie ja? Zakochałem się. Tak kocham Megan Parker, ale czy ona mnie kocha? Nigdy nie do wiem się tego siedząc tutaj. Wiedziałem, że mama jedzie do domu Meg. Postanowiłem się z nią zabrać. Perspektywa spędzenia z dziewczyną dwóch miesięcy napełnia moje serce nadzieją.

Przeszedłem spory kawał drogi, zanim znalazłem wejście na ukrytą plażę. Szedłem jeszcze chwilę, gdy na plaży dostrzegłem biały materiał. Chwilę potem wiedziałem już, że to jest ręcznik. Na pewno zostawiła go tutaj Meg. Spojrzałem się na morze, w oddali zobaczyłem postać kobiety. To na pewno moja Meg. Uśmiechnąłem się, widząc jak dziewczyna pływa sam miałem na to ochotę. Niestety nie przyszedłem tu by pływać, a porozmawiać z nią. Dopiero po jakimś czasie Meg wyszła z wody, gdy mnie zauważyła na jej twarzy widać było zaskoczenie. No tak pewnie się mnie tutaj nie spodziewała, tak, tak wiem jestem dziwny.

- Co tutaj robisz? - spytała się, gdy podałem jej ręcznik.

- Wystraszyłaś mnie.

- Ja?

- Tak. Nawet nie wiesz jak się wystraszyłem, kiedy nie zastałem cię w pokoju.

- Skąd wiedziałeś, że tu będę?

- Twój tata.

- No tak. Powiesz mi, po co tu przyszedłeś?

- Przepraszam wiem, że zachowałem się jak głupek. Jednak nadal nie rozumiem czemu nie możemy o tym porozmawiać - powiedziałem.

Widziałem jak kolory odpływają z jej twarzy. Co znowu zrobiłem źle? Chcę, żeby wszystko było dobrze, a nie na odwrót.

- Czemu to robisz? Czemu w takiej chwili zawsze wszystko musisz spieprzyć?

- Nie chcę nic psuć. Ja tylko chcę to naprawić.

- Ale psujesz to.

- Meg, to nie ja psuję, tylko ty.

- Ja. No tak zapomniałam, że oskarżasz mnie o zakład, a sam też miałeś zakład! - krzyknęła i zaczęła szybko iść w stronę domu.

- Nie oskarżam cię o to.

- Robisz to cały czas!

- Wcale nie.

- Udowodnij mi to.

- Wyjdź ze mną dzisiaj.

- Co?

- Wyjdź ze mną na randkę, taką prawdziwą. Proszę - powiedziałem stając z nią twarzą w twarz.

Widziałem zaskoczenie w jej oczach. Bardzo chciałem, żeby się zgodziła, jednak miałem świadomość, iż ona może tego wcale nie chcieć.

- Dobrze.



POV. Annie


Zastanawia mnie, czy ta dwójka w końcu się pogodzi. Wiem, są młodzi i mają w sobie dużo gniewu, jak i miłości, ale proszę was od razu widać, że są w sobie zakochani. Chodź obydwoje są bardzo od siebie różni, widać, iż są w jakimś stopniu do siebie podobni. W jakimś sensie mogę powiedzieć, że przypominają mi mnie i Arthura, niby jesteśmy podobni, a jednak strasznie różni.

- Nad czym tak się zastanawiasz? - spytał się Arthur podając mi kubek z herbatą.

- Nad tym, jak oni są podobni do nas - wyjaśniłam, kiedy usiadł koło mnie.

- Masz rację są podobni.

- Chciałabym by ta dwójka zobaczyła trochę innych perspektyw tego świata.

- Nie tylko ty jedna.

- Myślisz, że w końcu zrozumieją?

- Dotrą do tego. Miejmy tylko nadzieję, że nie za późno.

- Tak. Co mamy dzisiaj w planach?

- Co powiesz na wspólne pływanie w morzu?

- Z wielką przyjemnością - powiedziałam dojąc mu buziaka w policzek.

- Więc chodź.

Złapał mnie za rękę i poprowadził do wielkich szklanych drzwi. Otworzyliśmy je i wybiegliśmy na podwórko. Wiem to dziwne, ale przy nim czuję się jak nastolatka. Nigdy nawet ojciec Harrego nie wzbudzał we mnie tylu emocji, co on. Ten mężczyzna jest jedyny w swoim rodzaju. Nie dziwie się jego córce, uwielbia go tak samo, jak ja. Stanęliśmy na piasku, spojrzałam się w oczy tego mężczyzny. Kocham go, tak kocham go tego jestem naprawdę pewną.

Chwyciliśmy się za ręce i wbiegliśmy do wody. Zaczęliśmy się śmiać, chlapać i pływać. Dziecko? Tak mamy w sobie coś z dziecka, które ujawnia się w odpowiednim momencie naszego życie. Nie jest to tak, że dorastamy. Nie my owszem dorastamy, ale nigdy nie usuniemy z siebie tego dziecka. Ono zawsze będzie z nami, czasem ciche czasem głośne, ale ono gdzieś tam jest. Jest tam w nas i czeka na to, by go uwolnić. A przy Arthurze właśnie uwalniam to dziecko, przez cały czas ukrywałam to dziecko. A przy nim uwalniam go, czego nie robiłam przez tyle lat.

Dzięki temu nareszcie czuję się wolna. Wolna jak dziecko. Tak nareszcie jestem wolna, miejmy nadzieję, iż będzie tak już do końca. Nigdy nie wiem, co przyniesie mi życie, ale mam nadzieję, że przyniesie mi tego jednego mężczyznę. Moje serce już należy do niego, więc mam nadzieję, że tego nie spieprzy.

Podpłynęliśmy do brzegu, gdzie usiedliśmy na piasku. Przez dość dobrą chwilę patrzeliśmy się do na piękny księżyc, który dzisiaj był naprawdę zachwycający. Po dość dobrej chwili poczułam ręce Arthura na swoich biodrach, obróciłam się do niego twarzą.

- Piękny.

- Tak, ale ty jesteś piękniejsza.

- Oh, Arthur - powiedziałam, po czym zatopiłam się w jego ustach.

Jak zwykle smakowały jak słodki sex, miłość, pragnienie i dom. Właśnie tak przy nim się czuje, jakby wszystko było na swoimi miejscu. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Arthur westchnął cicho.

- Coś nie tak?

- Nie - zaprzeczył, pogrzebał trochę w kieszeni, a po chwili coś z niej wyjął.

Spojrzałam się na jego ręce i zaczęłam płakać.

- Czy...

- Annie, kocham cię całym sercem i obiecuję cię kochać do końca życia. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?

- Tak.



Autorka: Witam was w kolejnym rozdziale :)

Dzisiaj taki trochę burzliwy i zarazem romantyczny. Mam nadzieję, że wam się spodobał.

Przesyłam ciepłe całuski w te deszczowe dni ;)  

Love Of Princess ( book two )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz