Rozdział 11

7.8K 305 6
                                    

  Wsiedliśmy do auta, zaskoczeni całą tą sytuacją.

— Co to było — spytałam się.
Ciągle jeszcze nie doszłam do siebie to tym czymś.

— Sam chciałbym to wiedzieć – mruknął Harry.
Obydwoje byliśmy zaskoczeni o zniesmaczeni całą tą sytuacją. Ja podobna do jakiejś narzeczonej? To dość głupie i dziwne. Jak, ktoś mógł mnie pomylić, z kimś innym. Nie mogę być przecież identyczna. Nie mam siostry bliźniaczki, a mama przecież zginęła w wypadku. To jest niemożliwe! Na pewno nie jestem do niej podobna! Ten facet musiał się po prostu pomylić albo źle widzi.
W ciszy wróciliśmy do domu. To całe wydarzenie sprawiło, że jestem cholernie głodna.

— Chodź, zrobiłem już wcześniej coś do jedzenia, trzeba to tylko odgrzać.

— Czytasz mi w myślach, czy co?

— Nie po prostu dobrze cię znam.
Zaczęliśmy się śmiać. Fakt, faktem, on jako jedyny (prócz moich znajomych) wiedział, co lubię, a co nie. Długo się nie zastanawiając skierowałam się z chłopakiem do kuchni, usiadłam na stołku i patrzyłam się jak Harry odgrzewa jedzenie. Nie widziałam się z nim tylko kilka godzin, a mam wrażenie jak by minęła cała wieczność. Nie mam pojęcia czemu tak jest, czy to ma coś wspólnego z tym że tak długo się nie widzieliśmy. Czy może z powodu tego, że go kocham. Ehh, to wszystko jest strasznie trudne i dziwne. Niby jesteśmy razem i mu ufam, a jednak cały czas nie powiedziałam mu prawdy. Powoli zaczynam się zastanawiać, czy ja mu na pewno ufam.

— Ziemia do Meg... Słuchasz mnie?!

— Przepraszam zamyśliłam się.

— Właśnie widzę. O czym myślałaś?

— O nas.

— A dokładniej?

— O tym, co będziemy robić przez resztę dni.
Znowu to samo. Kolejne kłamstwo, czemu ja to robię? Tak owszem chcę przed nim ukryć swoje myśli, ale nie mogę cały czas go okłamywać. Kiedyś mam zamiar powiedzieć mu prawdę, a kłamstwa wcale mi w tym nie pomogą, jedynie pogorszą całą sprawę. To czemu, mimo wszystko kłamię? Nie wiem! To jest jak narkotyk jak raz spróbujesz to potem nie możesz przestać. Jak widać sama zaraziłam się tym pierwszeństwem i nie mogę przestać.

— Cokolwiek zaproponujesz będziemy to robić.

— A, co ty byś chciał robić?

— Hmm, chciałbym pójść na lekcje tańca.
Że, co Harry i lekcje tańca? Dobre mi jaja.

— Nie mówisz chyba serio?

— Całkiem serio.
Spojrzałam się na niego, po czym parsknęłam śmiechem. Harry i taniec, jakoś go nie widzę tańczącego. Bez obrazy ma ładne i wysportowane ciało, ale proszę was! On się nie nadaje do tańca! Gdyby powiedział, że chce patrzyć jak ja tańczę to jeszcze rozumiem, ale on chce spróbować tańczyć. To jest po prostu śmieszne.

— Nie śmiej się. Od dziecka marzyłem, że chcę tańczyć.

— Wybacz, ale jakoś cię nie widzę tańczącego.

— No weź, proszę zabierz mnie.

— No dobra, ale jestem pewna, że posikam się ze śmiechu.

— Jeszcze zobaczymy — powiedział podając mi przygrzane jedzenie.

************

Nie wierzę, że się na to zgodziłam. Jaka ja byłam głupia sądząc, że on faktycznie mówi to do jaj. Cholerny Styles, z nim nigdy nie wiesz jak będzie. Albo mówi ci prawdę, albo robi sobie z ciebie jaja. Wole już to pierwsze, jednak w tym przypadku drugie by się bardziej sprawdziło.
Od dwudziestu minut siedzimy na sali gimnastycznej i staramy się nauczyć podstawowych kroków cha-chy, ale jakoś nam nie wychodzi. Cały czas stajemy sobie na nogi. Myślałam, że to Harry jest nie skoordynowany, a tu się okazuje, że ja też. Byłam pewna, że śpiewanie i układy taneczne dały mi jakąkolwiek koordynacje, a tu nic w praktyce nie mam żadnej koordynacji.

— Jesteście cholernymi ciamajdami — powiedziała Sara nasza instruktorka, gdy po raz kolejny potknęliśmy się o swoje nogi i upadliśmy na posadzkę. Dla kogoś, kto to oglądał musiało to wyglądać zabawnie, ale dla nas była to ciężka harówka. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów mam dość czegoś, co kocham. Po prostu już nie potrafię wstać po raz kolejny i zacząć tańczyć. Jestem wykończona, zdenerwowana i mam odciski na stopach, a i zapomniałabym o bolących palcach od deptania. Podniosłam się z podłogi i usiadłam na niej. Zaczęłam powoli oddychać chcąc unormować swój oddech. Dawno się aż tak nie zmęczyłam, powinnam mieć lepszą kondycję, bo przecież ćwiczę. Hmm, jak widać wcale tak nie jest, chyba czas by zapisać się na siłownie. Przecież nie mogę cały czas dyszeć, kiedy zaczynam lekko tańczyć, a co dopiero wchodzić w podstawy jakiegokolwiek tańca.

— Już zmęczona?

— Dziwie się czemu mam taką złą kondycję skoro jednak ćwiczę.

— Ćwicząc skupiasz się głównie na jednej bądź dwóch partiach mięśni, a w tańcu poruszasz każdym – powiedział.
Spojrzałam się zaskoczona na instruktorkę. Nigdy bym nie pomyślała, że tak faktycznie może być. Słuchając jej dopiero teraz widzę, co ja tak naprawdę robię. Trenuję tylko te partie ciała, które uznaję za potrzebne, a nie skupiam się na całokształcie. Chyba jednak wybaczę Harremu jego zawzięcie by nauczyć się tańczyć. Dzięki temu wiem, co muszę robić by całe moje ciało zostało utrzymane w dobrej kondycji. Czyli czas na to, by zacząć tańczyć i to tak całkiem na poważnie.

— To, co jedziemy dalej czy jesteście już wyczerpani?

— Uczymy się dalej — powiedzieliśmy jednocześnie.

Wstaliśmy z podłogi i otrzepaliśmy ubrania. Sara dała nam jeszcze dwie minuty, po czym puściła muzykę. Po raz kolejny zaczęliśmy tańczyć, a raczej próbowaliśmy tańczyć. Cały czas nie mogliśmy przestać sobie deptać po palcach. Kiedy w końcu jakoś opanowaliśmy mniej więcej podstawowe kroki (krokami tego nie dało się nazwać, to raczej były jakieś straszne wygibasy), Sara pozwoliła nam chwilę od począć. Jednak po chwili powróciła do torturowania nas tymi krokami.

Powoli przestaję wierzyć w to, że uda mi się nauczyć tańczyć. To wszystko jest strasznie trudne i skomplikowane. Tak, taniec wcale nie jest taki prosty, jak się wydaje. Trzeba pilnować kroków, patrzeć się na partnera, a nie pod nogi i do tego wszystkiego wchodzić w rytm. Nie wspominam już o podstawach, czyli figurach, gdyby to dodać to można by bez problemu stwierdzić, że taniec jest tak skomplikowany, jak silnik samochodu.

Po raz chyba setny tego dnia runęliśmy na podłogę. Nie ja już nie mam siły. Nie wstałam, po prostu mam tego dość. Leżałam spokojnie na podłodze i słyszałam jak Sara zatrzymuje muzykę i podchodzi do nas.

— Dobra koniec na dziś widzę, że macie dość.

— Dzięki bogu — jęknęłam i obróciłam się na plecy.

— Ja idę do przebieralni, gdy się pozbieracie do kupy, zgaście światło i udajcie się do przebieralni — powiedziała Sara i wyszła. Spojrzałam się w stronę Harrego, chłopak leżał na podłodze. Z westchnieniem wstałam z podłogi i podeszłam do niego.

— Chodź Harry czas na nas — mruknęłam szturchając go, jednak on się nie ruszył.

— Harry.

Nadal nic

— Cholera!

Klęknęłam obok niego i szturchnęłam go, ale to nic nie dało. Nie wiedząc, co mam zrobić pochyliłam się nad jego twarzą.



Autorka: Wyrobiłam się! Mamy kolejny rozdział :)

Uff, bo już myślałam, że nie dam rady. Ciągle mam jeszcze ruchomy plan zajęć więc jak widzicie rozdziały są trochę późno dodawane. Mam nadzieję, że to wam nie przeszkadza, ani nic.

Jak wrażenia po rozdziale?

Po raz kolejny rozdział dedykowany jest rozpieszczona-69 :) Skarbie powoli zaczynam się zastanawiać czy nie jesteś medium. Cokolwiek sobie nie wymyślę, w komentarzu zawsze jesteś na tropie i blisko rozwiązania. Nie wiem jak to robisz, ale podziwiam cię. Pozdrawiam i z całego serduszka kocham :)

Całuski

Love Of Princess ( book two )Where stories live. Discover now