36. Avada Kedavra

388 26 2
                                    

Obudziło mnie uporczywe walenie do drzwi. Gwałtownie wstałam i obudziłam chłopaków i Panią Poppy. Uczniów wzięliśmy za siebie, żeby nic się im nie stało. Drzwi w końcu zostały wawarzone a do środka wszedł jakiś podstrzały facet. Jednym machnięciem różdżki i chlopacy leżeli sparaliżowani na podlodze a Pani Poppy leżała nieprzytomna pod moimi nogami. Chwycilam mocniej rozdzke. Nie poddam się tak łatwo.
- Czego tu chcesz?! - krzyknełam.
- Chce małą pannę Funn, ale nie będę wybrzydzać i mogę wziąść też Ciebie. Malfoy!
- Skąd znasz moje nazwisko?!
- Twój ojciec to był zdrajca ale na szczęście nie ma co już na tym świecie. - uśmiechnął się kpiąco.
- Zamknij się! Nie mam zamiaru oddać Ci... - nie dokończylam no rzucił na mnie Crucio i rzucił mną o ścianę. Zanim straciłam przytomność widziałam jak rzucał Avadę. Resztkami sił zrobiłam to samo w jego kierunku. Potem nastała ciemność.
*****
Obudziłam się w szpitalu. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Nagle przypomniało mi się co się stało. Otworzyłam gwałtownie oczy. Na początku zobaczyłam zmartwioną twarz dyrektora. Uśmiechał się do mnie.
- Gdzie chłopcy i Sussan z Markiem? - to pytanie nie dawało mi spokoju.
- Jeśli chodzi Pani o brata i narzeczonego, to są teraz w swoich prywatnych pokojach. Natomiast Panna Funn jest na cmentarzu.
- Jak to na cmentarzu?!
- Źle mnie Pani zrozumiała. Sussan żyje, ale... Co pamiętasz Alexo zanim stracilas przytomność?
- Jak on rzucał w stronę dzieci niewybaczalne zaklęcie. Kogo trafił?
- Zanim Pani zaklęcie dosiegneło jego, to zabił ucznia który osłonił własnym ciałem Panią Funn. Nazywał się Mark Kngi. Bardzo mi przykro - powiedział widząc moje łzy. - A zapomniałbym. Pani niestety też ucierpiała. Nie ma Pani i nigdy już nie będziesz mieć czucia w lewej ręce. Bardzo mi przykro. - to powiedziawszy opuścił skrzydło szpitalne.
Nie mogłam w to uwierzyć. Mark nie żyje a ja do końca życia będę kaleką... Powstrzymalam łzy i wysłałam patronusa do Sussan. Muszę z nią porozmawiać, wiem że ta rozmowa może zmienić moje życie ale naprawdę tego chce...
Po chwili usłyszałam trzask teleportacji. Do środka weszła trzynastoletnia dziewczynka, mająca na twarzy smutny uśmiech. Podeszła do mojego łóżka i mnie lekko przytuliła. Usiadła na krześle obok mnie i patrzyłam się na mnie tymi swoimi dużymi, smutnymi oczkami.
- Jak się czujesz Kochana?- zapytałam się jej.
- Dobrze a Pani?
- Też, proszę Cię mów mi po imieniu. Dobrze?
- Yhm.
- Wiem że dużo przeszłaś. Mam dla Ciebie pewna propozycję.
- Tak? - zapytała mnie z nadzieją.
- Długo nad tym myślałam. Bardzo Cię polubiłam i zaslugujesz na szczęście. - usmiechnelam się do niej i mówiłam dalej - Chciałabyś żebym Cię adoptowała? - spojrzałam na nią z nadzieją.
- Naprawdę chcesz tego?
- Oczywiście! Nie będziesz musiała mówić do mnie mamo, przecież jesteś zaledwie o 4 lata ode mnie młodsza. Ale jeśli chcesz, zostanę twoją przyjaciółką i najlepszą starszą siostrą na świecie. Chcesz tego?
- TAK! - krzyknęła i mocno mnie przytuliła. Gdy mnie puściła zapytała mnie z niepokojem. - A co na to Pan Bleise?
- Spokojnie, pogadam z nim. - przytuliłam ją ostatni raz i wysłałam do pokoju aby odpoczela.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Napisałam prawie 500 słów!
Mam nadzieję że się podoba.
Pozdrawiam
☆PH☆

Dziennik ŚlizgonkiWhere stories live. Discover now