Nikim.

1K 61 5
                                    

Byłam naprawdę zmęczona tą sytuacją, chciałam pomóc, dowiedzieć co się dzieje a tak byłam zamknięta w czterech ścianach i nie mogłam nic zrobić. Kol,no cóz nigdy nie pałałam do niego sympatia więc jego zachowanie mnie nie zdziwiło. Byłam zaniepokojona kiedy to Klaus nie odebrał telefonu, bałam się o niego. Chociaż wiedziałam że jest nieśmiertelny, jednak pocisk z białego dębu istniał. A szczerze?Nie wierzyłam w to że jest on w bezpiecznym miejscu, ponieważ byłam pewna co do tego że Klaus gdyby tylko mógł zniszczyłby go.Wiec wychodziło na to że go stracił. Skończyłam nagrywać wiadomość po czym podeszłam do okna. Serio Kol? Zabarkowałeś  drzwi a z oknem nic nie zrobiłeś. Podeszłam do okna, zdziwiło mnie to że cieżkę zasłony je przysłaniały. Jednak wiele nie myśląc szybko je odsłoniłam. I wtedy to poczułem, cholerne pieczenie,moja krew wrzała a skóra omal się nie zapaliła. Krzyknęłam z bólu i odskoczyłam na bok przyciskaj ac plecy do ściany.

-A no tak zabrałem twój pierścień. Uważaj na słońce, słonko.

Krzyknął rozbawiony Kol a ja próbowałam się uspokoić. Czy byłam wściekłą oczywiście, czekałam aż moja skóra się zregeneruje gdy tak się stało szybko zasłoniłam okno, tym samym zasłaniając śmiertelnym promieniom słońca dostania się do mojej skóry.

-Zemszczę się.

Krzyknęłam przekonana co do swoich słów po czym usiadłam zrezygnowana na łóżku. Nastała cisza, ta cholerna cisza którą jedynie przerywało bicie serca Kola i jego oddech. Nic więcej nie słyszałam, moje wyostrzone zmyły działały jednak w tej chwili nie miały okazji się wykazać. Rozejrzałam się po pomieszczeni które znałam dobrze, może nawet za dobrze. Duża trzydrzwiowa szafa, dwie szafki nocne, dwie stary lampki, łóżku z baldachimem i stary perski dywan oraz drzwi do łazienki nic więcej. Leniwie podniosłam się z łóżku i otworzyłam ciężkie drzwi szafy, mój wzrok przejechał po całym jej wnętrzu. Ubrania, moje i Klausa jakieś kartony i nic więcej.

-Grasz nie czysto wiec ja też.

Szepnęłam pod nosem po czym wyjęłam z szafy wszystkie kartony i pudełka i położyłam je na łóżku. Wiedziałam ze nie powinnam, przecież to nie należało do mnie. Jednak to Klaus pierwszy złamał zasady. Teraz czas na mnie. Kiedy już wszystkie kartony znalazły się na wielkim łóżku, usiadłam na nim po turecku i zaciekawiona zaczęłam oglądać wszystkie rzeczy. Pierwsze co wpadło w moje ręce były zdjęcia, stare zdjęcia na których był Klaus z przylizanymi włosami i starym garniturze. Niesamowite że on żył już tak długo. Przeglądałam liczne rysunki Klausa, szkice. Najczęściej na nic znajdowała się jego rodzina, moja podobizny nie było na żadnym jednak kiedy zobaczyłam portret nie Amber  skrzywiłam się. 

-A co do jasnej cholery chodzi?

Wyszeptałam pod nosem, znajdowałam coraz więcej i więcej szkiców mojej przyjaciółki, chociaż czy teraz zasługiwała na takie określenie. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Nagle usłyszałam trzask drzwi i szybkie kroki. Klaus. W wampirzym tempie pozbierałam wszystkie kartki i powkładałam na swoja miejsce, zostawiłem jedynie szkic który wrzuciłam do szuflady. Resztę pochowałam do szafy, Klaus był coraz bliżej. Słyszałam przesuwanie szafy jak sądziłam moim oczom ukazało się jedne zdjęcie które pominęłam. Szlak. Drzwi się otworzyły  a ja momentalnie położyłam sie na łóżku tym samym własnym ciałem zasłaniąjąc fotografie. Nie mam pojęcia jaką miałam minę jednak widząc minę Klausa nie ciężko było zrozumieć że wyglądałam niecodziennie. Dmuchnęłam na kosmyk włosów który opadła mi na twarz.

-Co się stało?

Zapytał blondyn wyraźnie zaniepokojony, prychnęłam. Serio pytał mnie o to?

-Wiem wszystko.

Blefowałam, moja mina była zacięta a ja nad wyraz pewna siebie.

-To znaczy?
Zapytał Klaus pewnym krokiem zbliżając się do mnie po czym jak gdyby nigdy nic usiadł na łóżku. Westchnęłam ciężko.

-Mam wymienić? 

Zapytałam retorycznie z nadzieją ze Klaus zacznie wyjaśnienia. Ale tak się nie stało, oczywiście. Blondyn skinął głową.

-Biały dąb, niebezpieczeństwo, wrogowie z całego świata, walka, śmierć, krew, słabości. Czyli ja. 

Zamilkłam na chwile myśląc co jeszcze mam powiedzieć. W końcu tak naprawdę nic nie wiedziałam.

Klaus z nieodgadnionym wyrazem twarzy czekał na więcej.

-Pocisk, twoja rodzina, wojna, unicestwienie i strach...

-Strach? 

Blondyn mi przerwał.

-Tak strach, boisz się, wy wszyscy się boicie. Bo musicie stawić czoło takiemu niebezpieczeństwu.

-A to niebezpieczeństwo to?

I w tym momencie poczułam się pod ścianą co miałam powiedzieć. Zła podniosłam się do pozycji siedzącej.

-Właśnie ty mi powiesz co to takiego.

Przyznałam pewnie. Klaus spuścił głowę, sama nie wiem jak długo milczał w końcu jednak odnalazłam błękit jego tęczówek

-Nie ważne, wróciłem jestem z Tobą, nie przejmuj się naprawdę.

Zapewnił mnie a ja miałam ochotę uderzyć go w twarz.

-Nie jestem mała dziewczynką, mogę wam pomóc. Nie jestem też więźniem.

-Nie jesteś.

Zapewnił mnie Klausa. Zbulwersowana wstałam. I zaczęłam gestykulować dłońmi.

-Jestem, trzymasz mnie w tym cholernym pokoju, całkiem samą nie mogę nigdzie wyjść. Nie mogę nawet odsłonić okna bo twój braciszek zabrał mi pierścień.  Nie jestem księżniczka, nie jestem niewolnicą jestem twoja ale to nie znaczy że to koniec mojej wolności.

-No właśnie.

Warknął Klaus i w wampirzym tempie pojawił się tuż obok mnie.

-Jesteś moja, jesteś wszystkim. 

-Tak?

Zapytałam pewna siebie.

-Tak.

Potwierdził Klaus, skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.

-A kim jest dla Ciebie Amber?

-Nikim.

Odpowiedział od razu, zacisnęłam wargi w wąską linie i wyjęłam z szuflady jego szkic.

-Nadal jest nikim?


Wiec tak dziękuje za wszystkie gwiazdki :* 
Proszę jedynie o komentarze :* Chce znać waszą opinie ;d

 A i choć szkic może nie przypomina Amber to powiedźmy ze to Amber bo on mi się tak bardzo spodobał *.* Wiec to Amber :) 

Szkic znaleziony w internecie:( Czy ja nie mogę mieć takiego talentu :( 

-









-

To Hell with LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz