Kochanie...

566 37 3
                                    

Zostałam sama z myślami. Wróciłamdo sypialni i usiadłam na łóżku zastawiając się nad kolejnymkrokiem. Wszędzie panowała cisza a może tak mi się wydawało?Teraz dotarło do mnie że Nowy Orlean spłonął, dosłownie. Mojeciało nie istniało a ja byłam skazana na zycie w ciele wiedźmy.Co naprawdę nie było takie korzystne jak mogło się wydawać.Chciałam być sobą, chciałam tego. Ale teraz to nie byłonajważniejsze, Klaus żył ale nie wiadomo gdzie był. Nie było go wNowym Orleanie jego rodziny również. Co tam się stało? Tylko topytanie wciąż siedziało mi w głowie oczywiście w mojej głowieistniały scenariusze tego co mogło się stać. Jednak wszystkie tescenariusze były czarne. Gdzie sie podziało moje pozytywnenastawienie. Wpatrywałam się w okno i wtedy zadzwonił telefon.Pierwsze co zrobiłam rzuciłam się na łóżko, musiałam sięnieźle rozciągnąć aby dosięgnąć słuchawki.

-Klaus?

Powiedziałam podekscytowana jak nigdywcześniej.

-Jest  Albert?

Usłyszałam w słuchawce zachrypiałygłos starszego mężczyzny.

-Umarł, pogrzeb jutro.

Powiedziałam jedynie i odłożyłamsłuchawkę. Byłam zawiedziona choć tak naprawdę nie wiem na coliczyłam. Wpatrywałam sie w urządzenie stacjonarne i próbowałamprzypomnieć sobie numer kogo kolwiek. Ale nic, miałam pustkę wgłowie, pamiętałam numer Klausa ale on nie odpowiadał. Myślałami myślałam w końcu zrobiło mi się zimno. I choć był to ochydnewyszłam z sypialni i z zimnego ciała nieboszczyka zdjęłam jegokoszule w krate. Śmierdziała, była umorusana krwią. Ale cośmusiałam zrobić. Czułam się taka bezradna. Byłam w cielewiedźmy, z pewnością silnej wiedzmy, jednym ruchem, słowem mogłabym zabić wampira a ja nie mogłam nawet podnieść trupa. Nic niewiedziałam o magi Wciągnęłam na niemal gołe ciało koszule iszczelnie się nią zakryłam. Może to było głupie, łatwowiernejednak udałam się do okna i zerknęłam na ulice tuż za nim.Wypatrywałam Klausa. Tak właśnie to robiłam. Głupia naiwnaCaroline.

Jednak nie. W końcu zobaczyłam go.

Ja naprawdę go widziałam,kilkadziesiąt trupów krew i on miedzy nimi na środku niczym Bóg.

Moje serce na moment sie zatrzymało.Na krótką chwile aby po chwili zacząć bić z zdwojoną siła. Niemyślałam wiele, nie wiedziałam czy to moja wyobraźnia, czy widzęto co chce. Działałam. No boso w samych majtkach i koszuliwybiegłam z mieszkania. Instynktownie zaczęłam zbiegać poschodach, robiłam co mogłam. Pędziłam ile sił w nogach.Wybiegłam na środek ulicy.

To on to naprawdę on.

Trzymał dłoń w klatce Chris.

-Nie!

Krzyknęłam na całe gardło, sama niewiem po co w końcu Wood nic nie znaczył. Ale jednak właśnie takzareagowałam Od miłości mojego życia dzieliło mnie ze sto metrów.Rzuciłam sie biegiem w jego kierunku.

-Klaus zostaw go!

Krzyczałam wciąż biegnąc. Blondyn zuśmiechem na ustach spojrzał w moim kierunku. Zmierzył mnieniebezpiecznym spojrzeniem.

-Jakieś słowo na pożegnanie zukochaną?

Zapytał Chrisa a on jedyniewycharczał.

-To ona, to ona.

Widziałam uciekające życie zbruneta, nie chciałam tego widzieć. Nie mogłam na to pozwolićmoje człowieczeństwo było takie nie do zniesienia. Poczułam cośczego nie czułam nigdy więcej, moc która przejęła kontrole mojedłonie się uniosły z ust wydobyły się słowa których znaczenianie rozumiałam. Rzuciłam Klausem na ścianę jednego z budynku. Coja robię? Kim jestem. Chris żywy uniósł się na nogach. A jabiegłem jak szalona ale nie do niego tylko do Klausa. Był tutajżył. Nie potrzebowałam nic więcej.

-Kochanie...

Wyszeptałam zmęczona biegiem którynie miał końca. Po chwili pojawił się obok mnie Wmapirza szybkośćjak ja za tym teskniłam ale bardziej za Klausem moje oczy zaszkliłysie łzami które po chwili zaczęły spływać o moim policzku. Niepanowałam nad tym. Czułam ogromne szczęście które przepełniałomnie od stup do głów.

-Jesteś wiedźma i zdechniesz jakinne..

Wysyczał przyciskając mnie do ściany.Poczułam ból, dłoń Klausa zacisnęła się na mojej szyi.

Nie wiedziałam co sie dzieje. Byłamzaszokowana z trudem łapałam oddech.

-To ja Klausa...

Próbowałam wyczytać z jego oczucokolwiek. Właśnie tak zginę z rąk mojej jedynej największejmiłości. On mnie nie poznał..Dusiłam się z trudem łapałam oddech jednak widziałam jego oczy, odcień błękitu nawet bezchmurne niebo nie potrafiło mu dorównać.

-Wszystkie wiedźmy zginą a to dopiero początek...

Przyznał zacinając swoja dłoń jeszcze mocniej.

-Masz racje..

Przyznałam cicho.

-Jesteś moją ostatnią miłością..


Kolejny rozdział za nami :D

A co tam krótki ale zawsze ;d Podoba się? 


To Hell with LoveDonde viven las historias. Descúbrelo ahora