Możecie zabić każdego

644 43 6
                                    

Caroline obudziła sie w obcym ciele, w obcym miejscu. Nie wiedziała gdzie jest. Była sama, jedyne co jej towarzyszyło to ból który przeszywał jej ciało. Minęło kilka chwil zanim jej oczy przyzwyczaiły się do ostrego świata, starej żarówki. Wtedy zobaczyła że leży na łóżku, przypięta do niego pasami. Choć wyposażenie pomieszczenia mogłoby wskazywać na to że jest w szpitalu dziewczyna wiedziała ze w nim nie jest. Brak okien, białe pożółkniałe ściany stare metalowe łóżko, metalowa szafka która okres świetności miała już dawno za sobą jak wszystko tutaj i nic więcej. W końcu dotarło do niej co się stało, Maya, Andre, ucieczka, płomienie który wręcz paliły jej skore.  Motalnie spojrzała na swoje dłonie zobaczyła licznie oparzenie, żadnego opatrunku. Z wielu ran sączyła się ropa.

A ona nie miała pojęcia co ma zrobić, czuła się bezsilna. Była na łasce Andre  który ją tutaj trzymał. Nie musiała się długo zastanawiać aby dojść właśnie do takiego wniosku. Nie chciała się poddawać.

Jednak czy zostało jej coś innego niż czekanie na nieuniknioną śmierć?

W tym samym czasie Klaus w towarzystwie Amber udał się na dach najwyższego budynku w mieście.

Chcieli być sami, nikt nie miał prawa ich słyszeć. Klaus nie ufał nikomu nawet swojej rodzinie.

Rozsiedli się na starym dachu, siedzieli w ciszy nie wiadomo jak długo w końcu głos zabrała Amber.

-Połącz fakty Klaus, Paryż, wiedźmy. Coś musi się Tobie z tym kojarzyć?

Zapytała brata z nadzieją że może wspólnie dotrą do osoby która stoi za tym wszystkim.

Blondyn jedynie pokręcił głową zrezygnowany.

-Wiesz ile wiedź z Paryża przewinęło sie przez moje życie?

Zapytał retorycznie, Amber nie odpowiedziała. Zaczesała włosy do góry próbując znaleźć jakieś rozwiązanie w końcu jakieś musi być.

-Oni to wszystko zaplanowali..

Wyszeptał Klaus po czym spojrzał na brunetkę i kontynuował.

-Caroline miała odwrócić moją uwagę, była ich środkiem do celu. Nie było mnie tutaj i bez problemy zdobyli pocisk...

-Trzeba go odzyskać

Przerwała pierwotnemu dziewczyna.

-Wiem o tym ale co z Caroline?

Zapytał i szybko odwrócił wzrok, nie opisany ból czuł Klaus. Wiedział ze gdyby nie on Caroline żyła by spokojnie, z dala od niego od problemów. A teraz? A teraz prawdopodobnie nie żyła.

-Połączymy to. Znajdziemy pocisk, ciało Caroline a za raz po tym jej duszę.

Zaproponował Amber a Klaus jak by  z aprobatą na jej słowa podniósł się z starej blachy.

-Do dzieła. Dzwoń po Marcela, ja idę po moje rodzeństwo ono  nam pomoże, nie będę mieli wyjścia. Udam się na bagna po wilki. Wykorzystaj wszystkie swoje znajomości spotkamy się od dwudziestej na placu przed moim domem. Odzyskam to co moje nawet jeśli będę musiał spalić cały Nowy Orlean.

Tak jak powiedział tak i zrobił, przez resztę dnia znajdował zwolenników. Oczywiście gdyby nie  to że każdy wampir przez niego przemieniony w chwili jego śmierci sam skończy w ten sposób nikt by mu nie pomógł. Rodzeństwo Miakaelsnów nie zjednoczyło się, nie od razu. Jednak na czas bitwy która na nich zdecydowanie czekała postanowili zakończyć topór wojny. Równo o dwudziestej stary plac został wypełniony po same brzegi. Blondyn patrzył na  to wszystko z góry, stał na balkonie podziwiał  co udało mu się zrobić. Dopiero teraz zobaczył iskierkę nadziei na odzyskanie Caroline, na znalezienie pocisku i skończenia tej całej farsy.  tłumie dostrzega Amber, ona również go zobaczyła. Skinęła głową na znak że ma zacząć. Ten zeskoczył z balkonu i z gracja, bez problemu wylądował na starym betonie, wyprostował się po czym rozejrzał dookoła.

-Jest nas wielu...

Zaczął głośno, głosem przywódcy w tym samym czasie wszystkie szepty, rozmowy się skończyły a oczy wszystkich zgromadzonych powędrowały właśnie na niego.

-Dzis w nocy przeszukamy każdą, każda najmniejszą ciemną uliczką tego miasta. Nie będziemy się ukrywać. Czas wymierzyć sprawiedliwość. Każda wiedźma w tym mieście poniesie dzisiaj śmierć.

Przyznał władczym tonem a tłum na jego słowa krzyknął głośno informując o swojej gotowości do działania . Uniósł dłoń aby uciszyć wszystkich po czym kontynuował.

-Wilki będę polować na obrzeżach miasta, wampiry podążą za mną i za moją rodziną. Będziemy kierować się na północ aż dotrzemy do cmentarza a tam...

Przerwał na chwili i oblizał usta na znak tego że nie może się doczekać mordu który się odbędzie.

-Odzyskamy pocisk, zabijemy wszystkich. Nie będziemy sie chować. Zostawimy za sobą ścieżkę krwi.

Albo my znajdziemy wiedźmy albo oni nas.

Krzyknął pewnie a kiedy cały tłum ruszył w stronę wyjścia. Klaus wskoczył na ławkę.

- Możecie zabić każdego ale Caroline ma trawić cała w moje rece.

Dodał pewnie, nie wiele osób wiedziało że w Caroline znajduję się  nie znana duszą. Blondyn sądził że lepiej będzie kiedy tak zostanie. Blondyn zeskoczył z murku po czym wyszedł na szereg tłumu, czas ostatecznej bitwy właśnie nadszedł.


Wiem ze dawno nic nie dodawała. Jednak naprawdę brakuję mi motywacji.

Pamiętaj komentujesz gwiazdkujesz motywujesz :*







To Hell with LoveWhere stories live. Discover now