Caroline żyje, Klaus

541 36 6
                                    

Zostałam sama nie myśląc wiele sięgnęłam po prześcieradło i to nim się okryłam. Zawinięta na boso ruszyła przed siebie z sypialnie dostałam sie do kuchni. Wszędzie było czuć zapach starości, specyficzny zapach który zdecydowanie nie był przyjemny. Kiedy znalazłam się w kuchni zrozumiałam ze to z pewnością nie jest mieszkanie Chrisa. Stare obdarte szafki, poplamiony dywan, odtłuszczone ściany. To nie pasowało do Wooda choć wcale go nie znałam to z pewnością nie pasował tutaj. Zostałam sama, nie mogłam wyjść z mieszkania. To znaczy oczywiście ja nie miałam zamiaru tutaj zostać. Wood mógł mówić co chciał ja i tak wiedziałam swoje. Z kuchni udałam się do korytarza i dopiero tam znalazłam dużą trzy drzwiową szafę. Chciałam sie stąd wydostać znaleźć Klausa na własną rękę. Otworzyłam ją wiele nie myśląc i wtedy coś na mnie wpadło o mój Boże to ciało. Z trudnością próbowałam je otrzymać byłam cła w krwi. Byłam taka słaba, moje serce przyspieszyło a ja w końcu zrezygnowałam z siłowania sie i odpuściłam ciało opadło z hukiem na podłogę. Starszy mężczyzna, tak z pewnością to było jego mieszkanie. Byłam przyzwyczajona do widoku ciał, wiec nie zwracając na nie większej uwagi co mogło się wydawać z mojej strony nie stosowne zaczęłam przeszukiwanie szafy nie było w niej dosłownie nic oprócz kartki powieszonej na wieszaku.

''Chcesz wyjść, zrób to nago ale pożycz ubrania od dziadka. To twój rozmiar''

Tak byłam zdecydowanie chamskie. Czy on przewidział każdy mój ruch?

Byłam skazana na cztery ściany i towarzystwo ciała właściciela. Tak, ten dzień zapowiadał się świetnie.

Klaus

Tak jak sądziłem już po kilku minutach w moich dłoniach znalazły się teczki zmarłych osób.

Sądziłem że będzie ich mniej, jednak było ich całkiem sporo. Ludzie tak często umierają?

Musiałem sprawdzić wszystko, jednak się tym nie przejmowałem. Byłem w stanie zrobić wiele aby odciągnąć swoje myśli od bólu który przeżywał całe moje ciało. W końcu opuściłem ten ohydny budynek, pusty budynek. A na to tak zabiłem każdego, nawet sprzątaczkę.

To był dopiero początek a moja mordercza natura dopiero powoli budziła się ze snu. w zakrwawionej kurtce i białej koszulce wyszedłem pewnym krokiem z komisariatu z dwoma kartonami w dłoni,wrzuciłem je do bagażnika po czym skierowałem się w stronę cmentarza.

To takie typowe, jeśli szukać wiedźmy to tylko tam. Ruszyłem z piskiem opono. sunąłem po ulicach Paryża zastanawiając się nad tym i wspominając jak kiedyś próbowałam Caroline że ją tutaj zabiorę. Jak opowiadałem o tym mieście jak o miejscu cudownym ,magiczny. Nie mogłem uwierzyć w to ze właśnie tutaj Caroline przeżyła ostatnie chwile swojego życia które miało trwać wiecznie. Umierała w samotności a ja nie chciałem się z tym pogodzić. Na samą myśl o tym poczułam jak moje serce przyspiesza, nie panowałem nad sobą z całej siły wcisnąłem padał hamulca tym samym sprawiając ze samochód stanął w miejscu. Mój natłok myśli, bólu mogła zatrzymać jednak rzecz. Krew. Wysiadłam z auta i nie zwracając uwagi na ludzi, turystów chwyciłem w dłoń pierwszą lepszą kobieta i rozgryzłem jej tętnice. Krzyki, panika. CUDOWNIE!

Litry krwi trawiły do mojego ciała.

-Witam...

Szepnął mężczyzna stając mi na drodze do kolejnej ofiary. Uśmiechnąłem się szeroko w moich oczach można było zobaczyć chęć mordu. Z mojej brody skapywała jeszcze ciepła krew. W wampirzym tempie zanurzyłem dłoń w klatce piersiowej nic nie znaczącego wampira po czym zakpiłem.

-Caroline żyje Klaus..

Szepnął dławiąc się krwią.

-A ja jestem jednorożcem..

Sarkazm ciekł a ja zacisnąłem dłoń na jego sercu.

-Zabij mnie a już nigdy jej nie znajdziesz...

Motywujecie mnie i macie rozdział krótki ale szybciej niż za zwyczaj:*

Chcecie kolejną cześć? Komentujcie, gwiazdkujcie :* Kocham was :* 

To Hell with LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz