Może nie jestem Mikaelson...

630 34 4
                                    

Dwie zagubione dusze odnalazły siebie i choć mogłoby się wydawać że teraz wszystko potoczy się już dobrze wcale tak nie było. Problemy nie zniknęły w sekundę jednak oboje, zarówno Caroline jak i Klaus odzyskali chęć do życia i do walki. Pierwotnemu ciężko było przywyknąć ze jego ukochana wygląda właśnie tak, dla niego ona zawsze będzie uśmiechnięta od ucha do ucha blondynką z nienaganną cerą i figurą. Caroline czuła się tak jak gdyby odnalazła cześć siebie bez którego nie potrafiła żyć.  Wtuleni w siebie siedzieli na rozgrzanym chodniku nie zwracając uwagi na świat dookoła w końcu była wampirzyca zrozumiała jedno.

-Wood...

Wyszeptała odsuwając się od Klausa, dopiero teraz Pierwotny zorientował sie że wampir znikł. Podniósł się na równe nogi,zdjął  z swoich ramion skórzaną kurtkę i okrył nią pół nagą Caroline.

-Chodźmy stąd..

Zaproponował obejmując Caroline. Ta skinęła głową zgadzając się powoli ruszyli w stronę czarnego auta. Wszędzie była krew, ciała pozbawione serca lub z przegryzioną tchawicą jednak nie zwracali na to uwagi.

-Kim jest ten cały Chris?

Zapytał Klaus mrużąc podejrzliwie oczy.

-Znalazł mnie i powiedział że żyjesz, powiedział ze Cie znajdzie...

Caroline chciała powiedzieć coś więcej jednak wampir jej przerwał.

-Co chciał w zamian ? Skrzywdził Cie? Wykorzystał?

Ton jego głosu sie podniósł, mięśnie się napięły. Pierwotny chciał znać prawdę, podejrzewał że  ten pieprzony nic nie znaczący wampir wykorzystał jego Caroline.

-Nic mi nie zrobił, naprawdę.

Zapewnił Caroline. Kiedy dotarli do auta Klaus otworzył drzwi i pomógł wciąć swojej ukochanej do środka po czym zajął miejsce za kierownicą i ruszył tylko sobie znanym kierunku.

-Zamknął w mieszkaniu i poszedł Cie szukać...

-Czego on chce?

Wyszeptał pierwotny do Siebie jednak dziewczyna to usłyszała.

-Freya?

-Jak to Freyi?

Zapytał pierwotny nie rozumiejąc o co chodź.

-Nie mam pojęcia powiedział tylko tyle.

Znikniecie Chrisa poważnie zaniepokoiło Caroline. Była przekonana że to cisz przed burzą. 

Brunetka wraz z Klausem udała się do hotelu, pierwotny wynajął całe piętro aby mieć pewność ze nikt ich nie będzie podsłuchiwał. Bez problemu zdobył dla dziewczyny ubrania, ta po szybkim prysznicu usiadła na łóżku na którym czekał już na nią Klaus. Momentalnie na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Mikaelson również był uradowany, emanowała od nich szczęście jednak w końcu musieli porozmawiać o tym co się stało.

-Cieszę się ze Cie znalazłem..

Przyznał blondyn łapiąc Caroline za dłoń.

-Ja też nawet nie wiesz jak bardzo..

Przyznała nie wiadomo dokładnie ile siedzieli w ciszy wpatrując się w swoje oczy i napawając się swoją  obecnością.

-Caroline musisz coś wiedzieć, twoje ciało.

Zaczął niepewnie Pierwotny.

-Spłonęło, wiem.

Przyznało krótko na jej słowa odpowiedziała pytającego spojrzenie.

-Wood.

Powiedziała od razu. Klaus się zamyślił był nieobecny nie miał pojęcia skąd ten wampir wiedział o tym? Pierwotny również zdawał sobie sprawę że musi powiedzieć Caroline  o wszystkim.

-Rebehka nie żyje.

Powiedział niepewnie wpatrując się w ich złączone dłonie. Jego oczy się zaszkliły jednak mówił dalej.

-Wiedźmy ja zabiły, Kol zniknął.  Ja zniszczyłem Nowy Orlean, on spłonął..

-A co z resztą?

-Zostali tam.

-Nie. Wood mówił ze Nowy Orlean opustoszał i że po Tobie ani po twojej rodzenie nie ma śladu.

-Nie, to nie możliwe.

Przyznał pewny Siebie Klaus.  Caroline cicho westchnęła.

-Sprawdźmy to..

Zaproponowała nagle.

-Chcesz tam wrócić? Tam gdzie wszystko zostało zniszczone?

Zapytał w końcu unosząc wzrok i ilustrując Caroline.

-Twoja siostra zasłużyła na ostatnie pożegnanie z swoim ukochanym bratem.

Przyznała pewnie po czym uniosła dłoń i pogładziła policzek Klausa. Dziewczyna wiedziała ze pierwotny cierpiał w swoim życiu przeżył tak wiele. Zbyt wiele.

-Rodzina jest najważniejsza, Bex zawsze dążyła do zjednoczenia rodziny wiec nie możesz pozwolić aby jej starania poszły na marne. Znajdziemy Freye, Elijah a nawet Kola.

-Najpierw musimy znaleźć sposób abyś wróciła do swojego ciała.

Przyznał Klaus po raz kolejny stawiając Caroline na pierwszym miejscu w swojej hierarchii, dziewczyna pokręciła głową na boki.

-To może okazać sie nie możliwe, wiem to. Spróbujemy ale razem jako rodzina.  Może nie jestem Mikaelson...

-Jesteś, jesteś częścią tej rodziny i zawsze byłaś.

Na twarzy Caroline pojawił się uśmiech.

-Wiec zróbmy to, odbudujmy Nowy Orlean, odbudujmy mocarstwo Miakelsonów i pomścijmy Bex i odzyskamy moje cudowne, wampirze ciało i żyjmy długo i szczęśliwie.

-Caroline optymistka, tęskniłem.

Stwierdził z uśmiechem uśmiechając się szczerze. Brunetka ustała na równe nogi i sięgnęła z łóżka kurtkę Klausa zakładając ją. Klaus posłał jej pytające spojrzenie.

-Na mnie wygląda lepiej..

Przyznała z uśmiechem po czym wskazała na Klausa.

-Mikaelson dalej wstawaj czas wrócić na stare śmieci..

-Może i jesteś wiedźma ale i tak się Ciebie nie boje.

Przyznał z uśmiechem po czym leniwie wstał z łóżka.

-Nie przypominaj, bycie wiedźma jest do kitu chce byc wampirem.

-Będziesz obiecuję...

Przyznał i złapał brunetka za dłoń.

-Co ja bym  bez Ciebie zrobił?

-Podałbyś się ale ja Ci na to nie pozwolę.


Mówiłam że  nie bede wam kazać długo czekać i o to mamy kolejny rozdział:D

Komentujcie :* 




To Hell with LoveWhere stories live. Discover now