6."a co jeśli powiem, że tęskniłem...?"

9.1K 548 82
                                    

Gdy wchodzę do aresztu, od razu jako cel obieram sobie wizytę o Woodsa. Musi mi dać pozwolenie i chociaż wcale nie uśmiecha mi się patrzenie na jego zadowoloną twarz, muszę to zrobić. Facet działa mi na nerwy jak mało kto.

Po tym jak dowiaduję sie, że Woods jest w swoim gabinecie, od razu tam idę i pukam delikatnie w drzwi. Gdy pozwala mi wejść przybieram ten sam obojętny wyraz twarzy, co zawsze przy spotkaniach z nim, a trochę ich już było. Biorę głębszy oddech i wchodzę do środka.

Nie jestem zdziwiona, gdy Woods uśmiecha się szyderczo. Jego twarz po prostu mówi coś w stylu, a nie mówiłem. Czekał aż mój klient się pogrąży, a on będzie miał pretekst, żeby siedział w tym areszcie i czekał na proces. Przewracam oczami na jego dobry humor. Mam ochotę go zabić, ale to byłoby nieopłacalne ze względu na siedzenie w więzieniu.

– Twój Zayn jednak nie jest niewinny – uśmiecha się. Jego dobry humor naprawdę mnie denerwuję. Prawdopodobnie jestem zbyt przewrażliwiona, albo po prostu to jego wina.

Rozsiada się w swoim fotelu i zakłada ręce za głowę, przygląda mi się bardzo uważnie i wciąż nie przestaje się uśmiechać. Siadam na tym samym miejscu co wczoraj i także się uśmiecham. Nie mogę mu dać satysfakcji, to kompletnie nie jest w moim stylu.

– Dlaczego tak twierdzisz? – pytam i bardziej się rozsiadam, biorę do ręki jeden z jego długopisów i zaczynam się nim bawić. Oglądam go bardzo uważnie, udając, że naprawdę mnie interesuje. Gdy podnoszę wzrok do góry by spojrzeć na mojego towarzysza, dostrzegam, że patrzy na mnie z kpiną. Jego zachowanie sprawia, że muszę po raz kolejny przewrócić oczami.

– To chyba jest jasne – mówi i prostuje się, po czym wstaje. Chodzi przez chwilę po całym swoim gabinecie, ale potem opiera się o biurko zaraz obok mnie. Chce być straszny. Myśli, że gdy będzie miał przewagę wzrostu i zobaczę, że jest ode mnie większy, silniejszy, będę się go bać.

Ale ja jedynie uśmiecham się i unoszę lekko brwi do góry. Zakładam nogę na nogę, następnie odkładam długopis, krzyżuję ręce i czekam na dalsze wyjaśnienia.

– Ma napady agresji – tłumaczy.

– Czy to zostało potwierdzone?

– To chyba jasne, jeśli napada kogoś innego – odpowiada i patrzy na swoje buty. Wiem, że ma mnie dosyć, ale nie dam mu tej satysfakcji.

– Dla mnie to nie jest jasne, to chyba powinien potwierdzić jakiś lekarz psychiatra. Mogę sprowadzić tu jednego, tobie także od razu pomoże. – mówię, patrząc mu prosto w te obrzydliwe oczy. Twarz też ma obrzydliwą, w sumie cały taki jest. – Zajmę się tym później, a teraz daj mi pozwolenie na spotkanie się z nim – mówię i wstaję, biorę do ręki swoją torebkę i jeszcze poprawiam swoją spódnice.

– Oczywiście – odpowiada – możesz iść, powiadomię kogo trzeba.

Kiwam głową i wychodzę. Gdy idę po raz kolejny tym korytarzem, myślę co mam powiedzieć Malikowi. Nie będę dawać mu tych beznadziejnych, pouczających uwag. Z reguły to nie pomaga. W dodatku nie jestem jego matką, żeby mówić mu, co ma robić. Jest duży chłopcem, raczej potrafi o siebie zadbać.

Mija może kilka minut, kiedy jestem w tym samym pokoju, co wczoraj. Zayn siedzi przy jednym z stolików, ręce ma w kajdankach. Jest tak samo bardzo przystojny, ale tym razem na jego twarzy jest kilka siniaków. Dosyć konkretnych. Knykcie też ma zdarte.

– Dzień dobry – witam się z nim i lekko uśmiecham, siadam na krześle na przeciwko i kładę torebkę obok siebie na podłodze.

Nie odpowiada mi, patrzy na mnie w skupieniu. Jego wzrok i uśmiech, który pojawia się po chwili, jest szyderczy. Jednak po czasie prycha.

– Nie musisz mi dawać moralnych gadek – mówi w końcu i odchyla głowę do tyłu, patrzy przez krótką chwilę na sufit.

– Nie mam zamiaru – odpowiadam mu, przez co odwraca swój wzrok na mnie i dokładnie skanuje moja twarz. Patrzy na mnie długo, zbyt długo.

– Ale?

– Ale chcę wiedzieć, kto to był i czym cię wkurwił – odpowiadam i także na niego patrzę, mimo że jego wzrok trochę, albo trochę bardzo onieśmiela mnie.

– Jestem zaskoczony – mówi z drwiną, przez co przewracam oczami.

– Możesz zacząć mówić? – pytam go przez co zaczyna się śmiać.

– Mamy czas – odpowiada mi, czym sprawia, że mam ochotę wyjść.

– Tylko ty masz czas – mówię oschle.

– Zapomniałem, szanowna pani prawnik ma dużo pracy – uśmiecha się szyderczo po raz kolejny. – więc lepiej zacznę mówić – oświadcza. Poprawia się jeszcze na krześle. Rozgląda się po całej sali, aż jego wzrok pada na mnie, a konkretniej na moich cyckach.

– Więc mów, czemu wdałeś się w bójkę.

– A jeśli powiem, że tęskniłem za tobą? – pyta z kpiną.

– Nie uwierzę – wzruszam ramionami.

– Siedzę sobie rano w tej zasranej celi, na tym cholernie niewygodnym łóżku. Po całej nieprzespanej nocy i wchodzi jakiś strażnik, czy chuj wie kto i mówi mi, że jest przepełnienie i jakiś gościu musi siedzieć ze mną – zaczyna tłumaczyć i na całe szczęście zaczął mi patrzeć w oczy. Bo naprawdę nie lubię, gdy ktoś patrzy, gdzie indziej niż w moje oczy podczas rozmowy.

– Mów dalej – ponaglam go ruchem ręki.

– Więc kiwam głową i czekam aż kogoś wprowadzą i wchodzi. Ten typek, co zabił Blair, uśmiechnął się na mój widok. Zaczął coś tam pieprzyć, więc nie wytrzymałem i mu przywaliłem – kończy swoją wypowiedź, a ja kiwam głową.

– Muszę to jakoś odkręcić i załatwić mnóstwo innych spraw – oświadczam.

– To tyle? Nie masz zamiaru mnie uświadomić jak bardzo głupie to było?

– Nie. Szykuj się możesz wyjść dzisiaj na wolność – oznajmiam i się uśmiecham.

– Skąd ta pewność? – pyta z uniesionymi brwiami i z tym samym szyderczym wzrokiem.

– Nie ma pewności, najpewniej znajdą jakiś gówno warty dowód i posiedzisz tutaj.

– Super. To lepiej załatw mi lepsze łóżko.

– Obawiam się, że nie da rady.

– Jesteś tak strasznie profesjonalna – zaczyna marudzić i odchyla się na swoim krześle. Rozglądam się po sali i gdy widzę dwóch przyglądających się nam strażników, prycham pod nosem.

– Smutne – kpię z niego.

– No dawaj Williams stawiam stówę, że masz jakieś mroczne tajemnice – nachyla się bliżej mnie

– Mam – także się przechylam – ale ty ich nie poznasz.

– Szkoda, chciałbym cie pieprzyć – mówi, jakby to było normalne.
W mojej głowie zaczynają pojawiać się obrazy nagiego Zayna. I to jest za dobre.

– To też się nie wydarzy.

– Mogę się założyć, że tak. 

lawyer 》Zayn MalikWhere stories live. Discover now