52."Wiesz, jesteście bardzo ciekawą parą"

5.1K 342 14
                                    

Na następny dzień budzę się coś około godziny szóstej. Muszę się szybciej przygotować, bo ze względu na mój samochód, który wczoraj pozostał na parkingu przed kancelarią. Więc albo pójdę tam pieszo, co swoją drogą wcale mi się nie uśmiecha, mogę też pojechać komunikacją miejską, albo poprosić Williama, aby po mnie przyjechał. Ta trzecia opcja wydaje mi się być najlepsza, więc jak tylko będę gotowa zadzwonię do niego.

Przygotowanie się zajmuje mi prawie godzinę, co jest rekordową liczbą czasu, ale przynajmniej zrobiłam sobie ładny makijaż, z którego jestem bardzo dumna. Do tego wybrałam sobie naprawdę piękne ciuchy. Jestem zadowolona ze swojego wyglądu.

Wchodzę do kuchni, jednocześnie wybierając w telefonie numer Williama. W międzyczasie wyciągam jedzenie z lodówki. Rzadko kiedy mam czas zjeść coś rano, dzisiaj mam w planach zrobić sobie naleśniki z owocami.

- Halo? - Słyszę głos Williama po drugiej stronie telefonu. Nie jest zaspany, czyli go nie obudziłam. Co jest dla mnie dobre, bo gdybym to zrobiła to prawdopodobnie, by mnie zabił.

- Mam prośbę.

- Dawaj. - odpowiada.

- Przyjedziesz po mnie? - zadaje mu pytanie. - Mam naleśniki więc od razu zjemy śniadanie.

- Będę za piętnaście minut. - mówi jedynie i się rozłącza. 

Wzruszam ramionami i wracam do robienia śniadania. Przypominam sobie wczorajszy wieczór z Zaynem, było conajmniej cudownie. Samo wspomnienie pocałunku na pożegnanie, przyprawia mnie o ciarki na całym ciele.

W momencie, gdy naleśniki są gotowe, dzwoni dzwonek do drzwi. Odkładam talerze na stół i idę do korytarza. W momencie otwarcia drzwi do pomieszczenia wchodzi William, który nawet mnie nie wita, jedynie przepycha się obok mnie.

- Gdzie masz jedzenie? - zadaje mi  pytanie.

- Jedzenie trzyma się w kuchni, wiec zapewne tam jest. - odpowiadam mu, na co przewraca oczami i macha na mnie ręką. Ciężko wzdycham, bo William naprawdę czasami jest dużym dzieckiem.

- Więc co się stało z twoim autem? - pyta mnie, jedząc swoje naleśniki.  To wcale nie tak, że właśnie widziałam zawartość jego buzi i jestem tym naprawdę zdegustowana.

- Nic się nie stało, stoi pod kancelarią. - odpowiadam mu, na co marszczy brwi i siedzi tak przez chwilę. Ale potem otwiera swoją buzię szeroko, wygląda jakby coś go właśnie oświeciło.

- Byłaś na randce. - oznajmia, uśmiechając się przy tym znacząco i odchyla się na swoim krześle. - Byłaś na randce z Zaynem.

- Byłam. - odpowiadam mu z o wiele mniejszym entuzjazmem niż on. Co nie znaczy, że się nie cieszę. Gdybym mogła to teraz wraz z nim teraz skakała aż do sufitu, ale wtedy pewnie wypominałby mi to do końca mojego życia.

- Jesteś teraz taka sztywna. - wydyma swoje wargi. Patrzy się prosto na moją twarz przez jakieś kilka sekund, po czym wzdycha i kręci głową. - Czyli nie było seksu?

- Nie każda randka musi skończyć się seksem.

- Tak, ale każda wasza się właśnie tak kończyła. - przypomina mi, na co marszczę brwi. Nie mówiłam mu o tym. Na pewno.

- Skąd niby możesz to wiedzieć? - pytam. Wciąż jem swoje naleśniki, ale ja w porównaniu do Williama nie mówię z otwartą buzią.

- Ja i Jane dużo o tym rozmawiamy.  Wiesz, jesteście bardzo ciekawą parą.

- Okej po pierwsze, my nie jesteśmy jeszcze razem, a po drugie ty i Jane zdecydowanie jesteście siebie warci. - odpowiadam mu. Wstaję ze swojego miejsca, zabieram nasze talerze i wstawiam je do zmywarki. Will przez ten cały czas mi się przygląda.

- Prawda? Czuję się jakbym spotkał swoją bratnią duszę. Nie wiem, jakim cudem wcześniej nie zauważałem jej urody i charakteru.

- Byłeś ślepy.

- Zgadzam się, a teraz chodź, bo się spóźnię. - posłusznie wykonuję jego polecenie. Biorę swoją torebkę, zamykam dom i idziemy do jego samochodu.

William nic nie mówi i ja też nie mam takiego zamiaru. Jestem zbyt zajęta wspominaniem randki z Zaynem. Zdecydowanie mam ochotę to powtórzyć jeszcze wiele razy.  Moje zauroczenie Zaynem coraz bardziej się pogłębia i coraz mniej mi to przeszkadza.

- Jak tam twój brat? - pyta William, gdy jesteśmy mniej więcej w połowie drogi do kancelarii.

- Za tydzień kończy szkołę. Muszę być na zakończeniu, a potem będzie wielki firmowy bankiet, w którym przejmiemy kancelarię.

- Boisz się?

- Strasznie, nie mam pojęcia, czy poradzę sobie z takimi obowiązkami. - przyznaję szczerze.  Sam fakt tego, że mam przejąć tą kancelarię przeraża mnie. Będę miała dwa razy więcej obowiązków. Na szczęście mój brat mi w tym pomoże.

Mamy rozdział trochę krótki i nudny.

Do jutra i dobranoc

lawyer 》Zayn MalikWhere stories live. Discover now