34. [...] nie jesteś w moim typie. "

6.1K 355 42
                                    

Zakupy z Jane okazały się być bardziej męczące niż moje poranne bieganie. Na szczęście po kilku godzinach dziewczyna dostaje ważny telefon, co oznacza koniec naszego wspólnego chodzenia po galerii handlowej.  Żegnamy się i oczywiście muszę jej obiecać, że będziemy się spotykać o wiele częściej, bo jak sama twierdzi robimy to za rzadko. Zgadzam się z nią i obiecuję, że wpadnę jutro do kawiarni, w której pracuje, a w weekend zrobimy babski wieczór.

Aktualnie muszę jeszcze jedynie zajechać do marketu, aby zaopatrzyć moją lodówkę, bo Josh wyjadł mi wszystkie zapasy, za co na początku miałam ochotę go udusić, bo teraz muszę znowu jechać do sklepu, ale on faktycznie uświadomił mnie, że i tak musiałabym zrobić zakupy, bo jedzenie traciło swój termin ważności. W sumie i tak powinnam w poniedziałek je zrobić, a to że robię je dzisiaj nie jest aż takie straszne.

Wkładam torby z nowymi ciuchami do bagażnika, co w sumie jest bardziej jak wrzucenie, ale na chwilę obecną się tym nie przejmuję. Zamykam bagażnik i wsiadam do samochodu, chwilę siedzę w aucie na parkingu, myśląc   o tym, jaki sklep powinnam odwiedzić. Wybieram jeden z marketów,  który mijam po drodze do mojego mieszkania.

Wychodząc z auta prawie się zabijam o rozwiązaną sznurowkę  moich trampek.  Klękam szybko, żeby ją zawiązać, sięgam jeszcze portfel ze swojej torebki, którą wkładam pod siedzenie, żeby nikt jej nie zauważył. Po zamknięciu samochodu idę po wózek do zakupów.

Moje zakupy trwają dłużej niż bym chciała, a mój wózek jest prawie pełny. Wzięłam naprawdę dużo jedzenia, co jest niezgodne z moimi porannymi planami o odchudzaniu.

Naprawdę długo wytrzymałam.

Więc teraz postanawiam wziąć trochę zdrowego jedzenia tak dla wyrównania, bo może moja dieta się jednak uda, co jednak jest mało prawdopodobne. Przechodząc do odpowiedniego działu uderzam swoim wózkiem o kogoś.

- Najmocniej przepraszam, ja naprawdę nie chciałam, zagapiłam się. - mówię. Zaczynam panikować, co prawie wcale nie jest do mnie podobne, ale w tej chwili czuję się naprawdę głupio przez to, że weszłam w tego mężczyznę i to tylko dzięki mojej nieuwadze. Ale całe moje zażenowanie znika, kiedy facet się odwraca do mnie i rozpoznaję w nim Nathana. Tego samego, z którym byłam na jednej z najgorszych randek w życiu. Naprawdę przed tym całym spotkaniem nie wiedziałam, że można być aż takim nudnym.

Okazuje się, że można.

Wzdycham ciężko i zaczynam od niego odchodzić ignorując jego uśmiech.

- Hej! Zaczekaj!  - woła za mną, co jakoś wcale nie sprawia, że się zatrzymuję. Przewracam oczami i pcham mocniej wózek do przodu.

Zadowolona z tego, że udało mi się od niego uciec, staję przy warzywach, aby wybrać coś dobrego. Co może być trochę mało prawdopodobne.

- Chciałem przeprosić za tamtą randkę. - mówi głos obok mnie, nagle ogarnia mnie wielka ochota na rzucenie w niego marchewką, którą trzymam w dłoni.

- Taa, już dawno wymazałam to  z pamięci. - odpowiadam mu szczerze, naprawdę nie wspominałam tego spotkania. Byłam zbyt bardzo zajęta pracą i Zaynem. Zaynem trochę bardziej, ale to nie jest aż takie ważne.

- Może byśmy to powtórzyli, wiesz myślę, że tym razem, udałoby się nam. - oznajmia, co jest dla mnie trochę irracjonalne, ponieważ dla mnie ta randka była raczej tragiczna.

- Cóż ja myślę całkowicie inaczej, zbytnio nie jesteś w moim typie. - stwierdzam, a on przysuwa się do mnie na tyle, ile pozwala mu mój wózek.

- Proszę, ostatnia szansa, tylko jedna randka. - W jego głosie jest słyszalna desperacja, co w sumie i tak na mnie zbytnio nie działa. Nie chcę z nim nigdzie iść. Nigdy.

Po raz kolejny mam zamiar mu odmówić, ale jakiś inny głos mnie w tym ubiega.

- Myślę, że właśnie powiedziała nie. - mówi Zayn, stając obok mnie i obejmując ręką moją talię. Mam ochotę przewrócić oczami.

Tak całkiem szczerze to chyba jakiś mój nawyk.

Jednak tego nie robię, postanawiam grać. Patrzę z dołu na Zayna, wygląda bardzo przystojnie w kilkudniowym zaroście, bluzie z kapturem i dresach. Jest całkowitym przeciwieństwem Nathana, który stoi przed nami w idealnie dopasowanym garniturze. Jakaś dziwna siła sprawia, że to Zayna wolę. Jest lepszy pod każdym względem. I nawet w tym stroju wygląda o niebo lepiej od Nathana. Cóż jestem pewna, że Zayn w garniturze także byłby idealny, nagle mam ochotę zobaczyć go w tym stroju.

Zayn jakby wyczuwając, że się w niego wgapiam, patrzy na mnie z góry i posyła mi promienny uśmiech. Odwzajemniam go. Uśmiecham się do Zayna szczerze.

- Więc myślę, że dobrze by było, gdybyś stąd poszedł. - odzywa się Zayn, a ja nie mogę się z nim nie zgodzić, niech on stąd już pójdzie.

- Kim ty niby jesteś, aby mi rozkazywać? - pyta Nathan, co okej nie jest zbyt mądre.

- Jej chłopakiem. Lepiej byłoby gdybyś serio poszedł. Nie za bardzo lubię się bić, a ty teraz sprawiasz, że mam ochotę to zrobić. - tłumaczy Zayn, jest teraz naprawdę spokojny. Przynajmniej wydaje się taki być. Wtulam się w niego bardziej, żeby nie zrobił niczego głupiego. To by było jak wyrok.

- Odejdź ode mnie, nigdy nie pójdziemy na randkę. - odzywam się, ponieważ on nadal stąd nie poszedł. Nathan wygląda przez chwilę, jakby chciał coś powiedzieć, ale tego nie robi i odchodzi. W końcu.

- A więc to był ten pan prawnik, z którym miałaś mieć idealne życie. - mówi Zayn odsuwając się ode mnie. Patrzę na niego pobłażliwie i kręcę głową pobłażliwie.

- Nawet nic nie mów.

- Okej, siedzę cicho. - mówi Zayn i unosi ręce w geście obronnym.

Postanawiam iść do kasy, dosyć zakupów. Nie będzie żadnego zdrowego jedzenia. Z niewiadomych przyczyn Zayn idzie za mną, ale nie komentuję tego. Ustawiamy się razem w kolejce, co prawda chłopak nic nie ma, ale stoi obok mnie i pomaga wypakowywać mi moje rzeczy. Marudzi coś o tym, że mogłabym wyjaśnić tym armię, ale szczerze nie zwracam na to uwagi.

- To nici z twojego idealnego życia.

- Nie potrzebuję prawnika, żeby mieć idealne życie - stwierdzam. Zayn się uśmiecha i kiwa głową.

- Masz rację jestem lepszy.

Po tym jak zapłaciłam za moje zakupy, Zayn postanowił jednak coś wziąć. Rzucił na taśmę pudełko gumek, przez co przewróciłam oczami. To jest takie oczywiste.  Kasjerka wydaje się nie być tym  poruszona. Chociaż wgapia się w Zayna jak w obrazek. Chłopak płaci za swoje zakupy i odchodzi od kasy. Podchodzi do mnie i deklaruje się pchać wózek.  Nie odmawiam mu, bo skoro chce, to niech to robi.

- Potrzebowałem gumek, bo mam zamiar dzisiaj uprawiać z tobą seks - odzywa się w połowie drogi do samochodu. Przewracam oczami.

- Skąd wiesz, że będziemy to robić?

- Oh kochanie, jestem tego pewny.

Okej nauczyciele dali trochę na luz, więc rozdziały będą częściej i będą dłuższe. Chyba. Napiszcie mi koniecznie, czy taka długość jest okej.

lawyer 》Zayn MalikWhere stories live. Discover now