Rozdział 1

4.6K 334 30
                                    

Tony nadal spał, a ja nie mogłam się poruszać, aby go nie obudzić. Lekarz u mnie był, sprawdził czy wszystko jest dobrze i wyszedł mając wrócić później. Nagle do sali wszedł James z kwiatami. Wytrzeszczył oczy kiedy zobaczył mnie uśmiechnięta od ucha do ucha. Położyłam palec na ustach, dając mu tym samym do zrozumienia aby był cicho. Ten spojrzał na śpiącego Tony'ego i przerzucił oczami. Włożył bukiet do wazonu z wodą stojącego na szafce obok łóżka, a potem pocałował mnie w policzek. Przesunął sobie krzesełko i usiadł, nachylając się w moją stronę.
- Jak się czujesz?
- Dobrze, tylko trochę zdrętwiałam. - Wskazałam głową na śpiącego playboy'a, filantropa, geniusza czy kogo tam jeszcze z kim Tony się niby utożsamia. 
- On tu siedzi odkąd trafiłaś do szpitala. Jeździ do domu tylko aby wziąć prysznic i się przebrać. Płakał jak dziecko kiedy lekarze powiedzieli, że masz nikłe szanse.. - James szeptał podczas gdy ja nie odrywałam oczu od śpiącej królewny. Nie wiem czemu, ale oczy mi się zeszkliły po usłyszeniu tych słów. Nie sądziłam, że on mnie kocha aż tak bardzo. Jestem cholerną szczęściarą, że go mam. Zawsze mówiłam, że jest wyjątkowy, ale teraz po prostu pokazał to wszystkim. Nadal jednak zastanawia mnie tylko jedno..
- Ile tu jestem?
- Miesiąc. - Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.  No nieźle, coraz dłuższe te moje pobyty w szpitalu. Mam nadzieję, że kolejnego nie będzie.
- James, a co z Harleyem?
- Okazało się, że mały ma ciocię, z którą  świetnie się dogaduje. To siostra jego matki. Tony wysłał im pieniądze i będzie robił to co miesiąc. Nie martw się, małego czeka świetna przyszłość.
- Osobiście o to zadbam. - Uśmiechnęłam się szeroko, a James wskazał na moją prawą dłoń.
- Lepiej zajmij się przygotowaniami do ślubu. - Spojrzałam na swój pierścionek zaręczynowy. No tak!  Przecież Tony mi się oświadczył!  Na śmierć o tym zapomniałam, ale to przez te wszystkie wydarzenia i pobyt tutaj. Wybudziłam się kilka godzin temu, moja głowa nie pracuje jeszcze w stu procentach.
- Nie tak szybko, kocham tego głupka, ale nie chce wychodzić za mąż byle szybko i byle jak. Jeśli poczekamy kilka miesięcy to się nic nie stanie.
- Może masz i rację. Słuchaj muszę lecieć do T.A.R.C.Z.Y.,  wpadnę potem. - James wstał patrząc na zegar wiszący na ścianie.
- Jasne, pozdrów ich wszystkich.
- Jasne, oni też pewnie dziś do ciebie zajrzą. Wszystkich bardzo nastraszyłaś.
- Złego diabli nie biorą. - Puściłam mu oczko, a on posłał i szeroki uśmiech.
- Masz rację, do zobaczenia Ar. - Kiwnął głową na pożegnanie, a potem zniknął za drzwiami. Ja mam tylko jedno pytanie. Kiedy mój geniusz się w końcu obudzi?  Dobra, jest zmęczony i to przeze mnie, ale chciałabym już usłyszeć jego głos i móc pocałować. Pomimo tego, że przecież byłam w śpiączce, to tęsknię za jego obecnością. Stark, durniu wstawaj do cholery, bo cię z miliardów okradną. Ty tu śpisz, a firma splajtuje. Iron Man'a łapie korozja!  Halo! No i fajnie, nie ma co. Nie mam serca go budzić no. Odwróciłam głowę w bok i zobaczyłam, że na drugiej szafce leży jego telefon, a raczej hologram, który ma go przypominać. Wzięłam go i odblokowałam ekran odciskiem mojego kciuka . Zaczęłam błądzić po internecie czytając wiadomości oraz strony plotkarskie. Sporo o nas piszą, co niezbyt mi się podoba. Jest pełno fałszywych oskarżeń na całą tą sytuację. Wyszłam więc z tych stron i poszłam błądzić dalej. Kiedy naprawdę zaczęłam mi się nudzić, zaczęłam grać w gry. Tia.. kaczka strzelająca jajkami, to coś o czym wprost marzyłam. W tym jednak momencie nie mam nic lepszego do roboty. Wszystko było super, do momentu kiedy ten cholerny telefon nie zaczął dzwonić!  Dzwonek był tak okropnie głośny, że obudziłby nieboszczyka. Tony poderwał się, rozglądając się dookoła. Miał czerwone, zaspane oczy i potargane włosy. Wyglądał naprawdę uroczo, ale widać, że był wykończony. Pomrugał oczami, patrząc się na mnie pytająco. Chyba trawił to, że w końcu się obudziłam. Nie docierało to do niego. Po paru sekundach panującej po między nami ciszy, zerwał się na równe nogi, prawie spadając z krzesła.
- Aria!? 
- Hej Tony. - Powiedziałam czule, uśmiechając się szeroko. Bawiła mnie trochę jego reakcja. Pochylił się nade mną, gładząc po głowie.
- Jak się czujesz? Boże, ale się bałem. Myślałem, że cię stracę. Nie strasz mnie tak więcej. Długo spałem?  Mogłaś mnie obudzić. - Zasypywał mnie toną pytań, a ja słuchałam tego z rozbawieniem.
- Uspokój się Stark. Dobrze się czuje, spałeś dość długo, bo James zdążył przyjść i pójść, ale nie miałam serca cię budzić. Właśnie, ktoś dzwonił, weź oddzwoń. - Pomachałam mu telefonem przed twarzą, a on go wziął i położył na szafce.
- Tęskniłem za tobą. - Powiedział cicho, a potem złączył delikatnie nasze wargi. Nie był nachalny, ale zrobił to w bardzo czuły sposób. To był krótki pocałunek, ale satysfakcjonował nas. - Mówili, że możesz się nie obudzić. Wybierałem już most, z którego miałem skoczyć, ale w końcu zdecydowałem się na Stark Tower. - Ostatnie zdanie powiedział pół w żartach, pół serio , uśmiechając się przy tym głupkowato.
- Ej!  Nie mów tak nawet! - zbeształam go, a on pocałował mnie w czoło i usiadł z powrotem, trzymając za dłoń.
- Nigdy niczego się tak nie bałem, jak utraty ciebie. Wtedy kiedy Loki cię.. - Chciał dokończyć, ale mu nie pozwoliłam. Przerwałam mu w połowie.
- Stop. Przestań, było minęło. Jestem tu i żyje, to jest najważniejsze. Ty natomiast zaniedbałeś się. Wiem, że ciągle tu siedziałeś i doceniam to, ale spójrz jak schudłeś. Pomimo tego, że byłam tu nieprzytomna ty powinieneś o siebie dbać idioto!  Poczekaj aż wrócę ze szpitala. Będziesz spał po 15 godzin, aż odeśpisz cały ten miesiąc. - Spiorunowałam go wzrokiem, grożąc palcem. On natomiast uśmiechał się od ucha do ucha.
- Brakowało mi tego.
- Jeszcze ci się to znudzi, zobaczysz.
- Nigdy, musiałbym chyba dobrze walnąć głową w ziemię, aby coś mi się odwidziało. - Posłał mi ten swój cwaniacki uśmieszek, a ja prychnęłam pod nosem.
- Dobrze, ale mam prośbę.
- Co tylko chcesz.
- Załatw mi szybki wypis, nie chcę spędzić tu kolejnych dni. - Jęknęłam, a on zrobił z ust wąska linię.
- Postaram się, ale to zależy od tego co powie lekarz. Nie dam ci stąd wyjść jeśli badania wykażą coś złego. - Przerzuciłam oczami z dezaprobatą, błagając w myślach o to aby wyjść stąd jeszcze w tym tygodniu. - O właśnie!  Zaraz obiad! - uśmiechnął się do mnie zadowolony, a ja spojrzałam na niego pytająco.
- To szpital, jedzenie jest okropne. - Jęknęłam, a on pokiwał przecząco głową.
- Przeniosłem cię do najlepszej, prywatnej kliniki w Nowym Jorku. Tutaj jedzenie jest cholernie dobre. Z resztą sama zobaczysz. - Ouuu.. Czyli Tony płaci za moje leczenie i do tego załatwił mi najlepszą opiekę. Jest kochany i naprawdę doceniam to co dla mnie robi.
- Mimo wszystko, po wyjściu stąd jedziemy na hamburgery. Albo na pizzę, kebab też może być. Zjem cokolwiek, byleby  to był fast food.
- Jeśli chcesz to zaraz załatwię inne jedzenie. - Tony wskazał wyjście z sali kciukiem u prawej ręki.
- Nie, nie przesadzaj. Nie chce być zagłaskana na śmierć!

Powrót Bohaterów cz.IIWhere stories live. Discover now