Rozdział 18

3K 256 17
                                    

Leciałam już kilka ładnych minut i dopiero teraz doprowadziłam się do porządku. Nie wiem nawet kiedy to wszystko się stało. Czas podczas tej kłótni przyspieszył trzykrotnie. Szczerze mówiąc, to czuję się pusta w środku. Zero złości, zero bólu, zero czegokolwiek. Tak jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi i rozdeptał je na chodniku. Nie wiem co teraz będzie. Boję się tego, co czeka mnie za kilka dni. Nie chce pod żądnym pozorem kończyć związku z Tonym, ale jaki jest sens ciągnąć go dalej, skoro on nie jest go pewny. Wiem, że ja też zawiniłam, ale ktoś z nas musi pracować, aby utrzymać firmę w dobrej kondycji. Zwłaszcza po dwumiesięcznych rządach Potts. Wiem, że Stark najlepiej bawiłby się przez całe życie, ale tak też nie można. Naprawdę nie wiem co mam zrobić, aby było w końcu dobrze. Przede wszystkim nie wiem czego on ode mnie oczekuje i co chciałbym zmienić. Sama nie zrobię nic, a żeby coś się zmieniło to on musi mi w tym pomóc. Wiem, że mam problem ze sobą...  Zauważyłam to leżąc w szpitalu. Myślałam, że to szybko mi przejdzie, ale nie. Do tej pory to coś tkwi głęboko we mnie. Od pobudki ze śpiączki czuję wewnętrzny strach i niepokój. Nawet siedząc w biurze, rozglądam się co chwila, aby być pewna, że nikogo nie ma. Czuję się nieswojo przy ludziach, zwłaszcza przy mężczyznach. Nawet przy Tonym nie czuję tak dobrze jak dawniej. Jego dotyk czasem powoduje dyskomfort, a kiedy zrobi to niespodziewanie, przeszywa mnie strach. Wiadomo, że staram się nad tym panować i tłumaczyć sobie, że przecież Tony nie zrobi mi żadnej krzywdy. Mimo wszystko po tamtym wydarzeniu nie czuję się sobą. Jest inaczej i nie działa to pozytywnie. Dlatego też oddalam się od Tony'ego. Uciekam w firmę i pracę, bo tam nie mam z nikim styczności. Jestem sama ze sobą i wtedy nie stresuje się tak ani nie boję. Tak, ja się po prostu boję. To przychodzi takimi falami, nie wpadam w panikę, bo to za dużo powiedziane, tylko no... No po prostu włącza mi się mechanizm obronny. W sumie dopiero teraz kiedy jestem sama i wpływa na mnie adrenalina, dotarło to do mnie. Wcześniej bagatelizowałam sprawę i sądziłam, że to chwilowe. Teraz widzę, że mam jednak problem z samą sobą. Do tego te ciągle koszmary.. Może faktycznie powinnam wyjechać gdzieś daleko, aby zapomnieć o wszystkim i ogarnąć się psychicznie, bo to właśnie psychika zaczyna mi szwankować.
- Dolatujemy na miejsce. - Z zamyśleń wyrwał mnie głos komputera. Podniosłam wzrok i spojrzałam za okno. Było ciemno, a na dole świeciły się tylko pojedyczne światła.
- Dzięki Jarv - odpowiedziałam a potem spojrzałam na telefon. Miałam jedną wiadomość. Była od Tony'ego. Wahałam się czy ją odczytać, ale w końcu to zrobiłam.

Od: Tony

Pamiętaj tylko, że cię cholernie kocham. Jeśli nasze kariery mają nad rozdzielić, to sprzedam firmę oraz wszystko co mam i wywiozę cię na koniec świata. Będziemy żyć w domku a balach i wychowywać piątkę dzieci. Nic nie jest dla mnie cenniejsze od ciebie. Przemysł wszystko i odezwij się, choćby po to żeby mi powiedzieć, że to koniec.


Moje oczy ponownie się zeszkliły. Schowałam telefon i szybko wytarłam policzki rękawem płaszcza. Nie wiem teraz już sama co czuję. Pogubiłam się we własnym życiu. Ja się chyba po prostu nie nadaję do takiego życia. Chciałam je pokochać, ale nie wiem jak mam to zrobić. Wszystko jest takie skomplikowane. Teraz jedynie zostało mi ocalić to co zostało i spojrzeć na sprawę z innej perspektywy. Westchnęłam głośno i wyprostowałam się. Poczułam, że helikopter zaczyna siadać. Mam nadzieję, że nie obudziłam całej wsi, bo byłoby niezręcznie. Ciekawe czy Harley ucieszy się na mój widok... Tęskniłam już trochę za nim. To wspaniałe dziecko i zrobiłabym dla niego wszystko.

- Możesz bezpiecznie opuścić śmigłowiec. - Jarv zwrócił się do mnie, a ja od razu otworzyłam drzwi i wyskoczyłam na trawę. Wzięłam torbę z rzeczami z fotela i zarzuciłam ją na ramię. Zasunęłam drzwi i dotknęłam zegarka.
- Możesz odlecieć Jarvis. Gdyby coś, po prostu przylecisz. Może Tony będzie potrzebował śmigłowca.
- Oczywiście. - Komputer odpowiedział, a ja rozejrzałam się dookoła. Stałam kawałek od sporego domu. Był drewniany, ale w nowym budownictwie. Dookoła były tylko pola i drzewa. Nie ma to jak wieś. Tutaj jest cisza i dobrze mi zrobi zaszycie się na tym odludziu. Ruszyłam w stronę domu, by jak najszybciej znaleźć się w środku. Była noc i niestety temperatura nie rozpieszczała. Stanęłam na werandzie przed dużymi drzwiami. Zapukałam niepewnie i poczekałam nie więcej niż minutę. Otworzyła je brunetka o włosach sięgających do łopatek. Była gdzieś przed czterdziestką. Wyglądała na bardzo miłą, a kiedy mnie zobaczyła rozpromieniła się od ucha do ucha.
- Pani Dejvies, zapraszam. - Otworzyła szerzej drzwi i zaprosiła mnie gestem ręki do środka.
- Dobry wieczór. Przepraszam, że tak późno.
- Nic się nie stało. Harley będzie wniebowzięty. - Weszłam do środka i moją uwagę przykuł nowoczesny, ale bardzo ciepły i przytulny wystrój wnętrza. Salon, w którym palił się kominek, był otwarty na korytarz. Położyłam torbę  na ziemi i zaczęłam się rozbierać. Postawiłam buty równo przy ścianie, a nad nimi powiesiłam płaszcz. - Tak właściwie to jestem Anne. - Kobieta wystawiła w moją stronę swoją małą dłoń, którą uścisnęłam.
- Aria, jeszcze raz bardzo dziękuję za przyjęcie mnie u siebie - odpowiedziałam miło, posyłając jej ciepły uśmiech.
- Naprawdę nie ma sprawy. Czemu zdecydowałaś się przylecieć tak szybko? - zadała mi pytanie, a ja przez chwilę się zawahałam.
- Małe problemy rodzinne, musiałam się oderwać od wszystkiego - odpowiedziałam mówiąc po części prawdę, a po części kłamiąc.
- Rozumiem. Jest pani głodna?  Napije się pani herbaty?
- Tak poproszę, trochę zmarzłam, herbata będzie idealna.
- Zaraz zrobię. Może pokażę ci teraz twój pokój. Na pewno chcesz się rozpakować. - Kobieta ruszyła w stronę dębowych schodów, a ja podążyłam tuż za nią. Na ścianie po mojej prawej wisiały zdjęcia rodzinne. Na jednym był Harley z mamą oraz siostrą. Uśmiechnęłam się automatycznie, a potem poszłam dalej. Anne zatrzymała się przy pierwszych drzwiach po wejściu na piętro. Otworzyła je i przepuściła mnie w nich. Zapaliłam światło i rozejrzałam się dookoła. Szare ściany, duże łóżko, białe meble. Jednym słowem idealnie. Ten pokój był w moim stylu i już wiem, że będzie dobrze mi się w nim spało. Położyłam torbę na łóżku i spojrzałam miło na Anne.
- Rozgość się, a ja pójdę przygotować herbatę. Czuj się jak u siebie.
- Dzię..
- Aria! - krzyk Harleya przerwał moją wypowiedź. Wpadł do pokoju, wręcz rzucając się na mnie. Uklęknęłam, by bardziej przypasować się do jego wzrostu.
- Cześć kochanie - powiedziałam tuląc go mocno do siebie. To dziecko naprawdę jako jedyne budzi we mnie instynkt macierzyński.


Macie ten kolejny rozdział! Mam nadzieję, że jest w miarę dobry:P Dla fanów szybkich i wściekłych mam newsa: na moim profilu jest już opublikowane nowe ff z nimi ;)

Powrót Bohaterów cz.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz