Rozdział 28

1.6K 116 15
                                    

- Pani Stark!
- Pani Stark proszę zaczekać!
- Pani Stark tylko kilka pytań!
- Pani Stark co pani wie na temat grożącej nam III wojny światowej?!
- Pani Stark proszę o komentarz!
- Pani Stark co będzie dalej ze Stark Industries?!
- Proszę państwa o spokój! - krzyknęłam, stojąc zdenerwowana w sali konferencyjnej tuż przed mównicą. Wszyscy ucichli, a po pomieszczeniu rozlegał się jedynie dźwięk aparatów fotograficznych. No to ładnie. Co ja teraz powiem? Że Potts sprzedała nielegalnie naszą broń, a teraz pół Arabów wyrżnięto w pień, masowo atakują nas terroryści i prawdopodobnie zaraz to wszystko wejdzie na Europę i cały system walnie niczym elektrownia w Czarnobylu? Nie no, na pewno wtedy nie wzbudzę paniki wśród ludzi i nie zamkną mnie do pierdla za rozpętanie kolejnej wojny. Boże i co teraz? Stałam zdenerwowana i patrzyłam to na Jade to na tłum ludzi. Gdzie do cholery jest Tony?
- Proszę państwa mogę zapewnić, że panujemy nad całą sytuacją.
- Pani Stark, tysiące osób straciło życie!
- Pani Stark Europa boi się wychodzić na ulicę! - to niech nie wychodzą do cholery.
- Jak już mówiłam podjęliśmy wszelkie działania i panujemy nad sytuacją. - Starałam się dalej, aby wszystkich uspokoić i nie zrobić przy tym z siebie idiotki.
- To znaczy jakie działania?
- No my.. Hmm.. My..
- Przepraszam państwa za spóźnienie! - na salę wszedł mój mąż, a ja odetchnęłam z ulgą. Zjawił się w samą porę. Stanął obok mnie patrząc na dziennikarzy.
- Świetne wyczucie czasu - szepnęłam mu na ucho.
- Cały ja - odpowiedział szeptem. - Proszę państwa! Gwarantujemy, że wszystko jest w należytym porządku, a grupa Avengers świetnie sobie radzi. Za kilka dni wszystko powinno się uspokoić. Nie siejmy niepotrzebnej paniki. - Tony starał się wszystkich uspokoić, a na koniec rzucił swój firmowy uśmiech.

Staliśmy razem z Jade na korytarzu firmy i rozmawialiśmy o tym wszystkim co się ostatnio dzieje. Chcieliśmy szybko znaleźć jakieś rozwiązanie w całej tej beznadziejnej sytuacji. Niestety zauważyłam jak w naszą stronę zmierza dwóch funkcjonariuszy policji. Puknęłam męża w ramię, a on natychmiast przybrał grobową minę.
- Dzień dobry, funkcjonariusze Ben Simons oraz Arthur Kennedy - przedstawili się uprzejmie, pokazując nam też odznaki. Ja jednak nie miałam dobrych przeczuć co do tej wizyty.
- W czym możemy pomóc? - Tony zapytał.
- Pani Ariana Stark zostaje aresztowana za zdradę kraju.
- Co?! - krzyknęłam niekontrolowanie kiedy to usłyszałam.
- Proszę pójdzie pani z nami. - Jeden z nich, Arthur chciał zakuć mnie w kajdanki, ale wtedy Tony zagrodził mu drogę.
- Zaraz, zaraz grupa Avengers jest chroniona, nie ma Pan prawa. - Stark zaczął się sprzeciwiać, lecz ja byłam spanikowana. Przecież ja nic nie zrobiłam. To nie byłam ja, mnie nawet nie było w firmie.
- Owszem, ale pańska żona do niej nie należy. Proszę nie robić scen. - Ponownie chcieli mnie zakuć, ale zaczęłam się wyrywać i szarpać. Tony zaczął sie przepychać z tymi policjantami, a Jade wezwała ochronę.
- Przecież ja nic nie zrobiłam do cholery! To bezprawne!
- Sąd o tym zdecyduje! Proszę nie stawiać oporu!
- Jaki sąd! Moja żona nic nie zrobiła! Nie wiecie z kim zaczynacie.

Siedziałam z tyłu radiowozu czekając, aż dojedziemy na najbliższą komendę. Widziałam, że Tony jedzie zaraz za nami, ale mimo to byłam bardzo zdenerwowana. Jak można oskarżać niewinną osobę?  Tym bardziej, że działam na rzecz ochrony państwa. Do tego skuli mnie jak jakieś zwierze. Jeżeli prasa się o tym dowie to dopiero wtedy będziemy mieli przesrane, a głupia Potts będzie śmiała się nam prosto w twarz. Co za paranoja. Zamiast aresztować ją, to oskarżają mnie o jakieś brednie. Mam ogromną nadzieję, że Tony coś szybko wymyśli, albo już ma ułożony plan działania. 

Zatrzymaliśmy się pod komendą policji, a ja od razu zostałam wprowadzona do środka, posadzili mnie w małym pomieszczeniu, a sami gdzieś zniknęli. Został ze mną tylko jeden strażnik. Nadgarstki mnie już bolały, a głowa to myślałam, że mi zaraz wybuchnie. Jeszcze migreny mi tu brakowało. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Do środka weszło dwóch policjantów z kawą w ręku. Nie byli to ci sami, którzy mnie aresztowali. Mało tego za nimi wszedł facet w garniturze i teczką w ręku. Usiadł obok mnie, ja natomiast nie wiedziałam, co się dzieje. 

- Robert Rodriguez, pański adwokat, miło mi. Pański mąż mnie najął, proszę się o nic nie martwić. - Mężczyzna podał mi dłoń, którą lekko uścisnęłam. Jezu jak dobrze, że nie będę tu sama z tymi policjantami, Tony jednak pomyślał. 

- Andrew Jeffey i Jackob Cooper, miło nam. - Policjanci pokazali odznaki.

- Mi już trochę mniej miło. Możecie mi panowie zdjąć te kajdanki? - poruszyłam nadgarstkami, ci jednak pokiwali przecząco głowami. No świetnie.

- Niestety nie możemy. 

- Boże co ja tu w ogóle robię? Przecież to jest jakaś żenada, ja nic nie zrobiłam. - Westchnęłam, opierając czoło o dłonie. Moja głowa.

- Pani pozwoli, że my o tym zadecydujemy. 

- Gdzie była pani..

- Moja klientka odmawia wszelkich wyjaśnień, do czasu, aż znajdziecie panowie silniejsze dowody, które mogłyby ją obciążyć. - Mój adwokat wciął im się w zdanie. Dzięki Bogu.

- Co ja mam powiedzieć? Prawie umarłam, leżałam w szpitalu, a potem długo dochodziłam do siebie, firmą zajęła się wtedy niejaka Virginia Potts, ją proszę sprawdźcie, bo ja nawet nie wiem o co tu do jasnej cholery chodzi. Źle się czuję, dostanę jakieś leki przeciwbólowe? - spojrzałam błagalnie na jednego z policjantów. Na blondyna, który wydawał się być choć odrobinę milszy. Facet wstał i wyszedł, by po chwili wrócić z plastikowym kubeczkiem wody oraz białą tabletką. Bez żadnego wahania połknęłam lek, popijając wodą. 

- Dlaczego akurat była narzeczona pani męża zajmowała się firmą pod pani nieobecność? Nie wydaje się to pani dziwne? - zadali mi pytanie.

 - Wydaje, ale nie miałam na to żadnego wpływu, proszę zapytać mojego męża o to czy miał z nią romans skoro tak was to interesuje. Przyjął ją ponieważ był przy mnie i nie miał czasu na pracę, a ona ma wieloletnie doświadczenie i zna firmę jak własną kieszeń. Co wam tu jeszcze nie pasuje? - zapytałam. Oni natomiast popatrzyli w jakieś akta i nie odzywali się przez chwilę.


Witajcie kochani! Takiego obrotu spraw chyba nikt się nie spodziewał :p Będziemy coś tu dalej działać z wattpadem, a ja tym czasem zapraszam was do mojej prywatnej grupy na fb dla moich czytelników. Będą tam na bieżąco dodawane informacje dotyczące mojego wattpada. Zawsze otrzymacie tam pomoc lub odpowiedź na pytanie, bądź spojlery :P Grupa nazywa się Stowarzyszenie D.S a link macie u mnie na profilu głównym ;)

Powrót Bohaterów cz.IIWhere stories live. Discover now