Maraton #2 Rozdział 13

3.1K 259 11
                                    

Weszłam do domu ociężałym krokiem. Zdjęłam z ramion kurtkę Tony'ego i powiesiłam ją na wieszaku. Zdjęłam niedbale buty, rzucając je gdzieś w kąt. Chyba dopiero teraz, poprzez zmęczenie dociera do mnie to co się właściwie stało. Cieszę się jedynie z tego, że udało mi się uratować tą dziewczynę i przy okazji samej wyjść z tego zajścia bez szwanku. Spojrzałam bezradnie na Tony'ego,  który również stał w ciszy i tylko mi się przyglądał.
- Nalejesz mi wody do wanny? - zapytałam, patrząc na niego bezradnie.
- Jasne, nie ma sprawy. - Posłał mi czuły uśmiech i skierował się w stronę schodów, prowadzących na górę. Jednak kiedy mnie mijał, cmoknął mnie przelotnie w czoło. Ja natomiast poszłam do kuchni, napić się wody. Wyjęłam szklankę z wiszącej szafki i nalałam do niej bezbarwnej cieczy. Nie upiłam w końcu ani jednego łyka. Patrzyłam na tą szklankę z odrazą, a potem wyjęłam z lodówki whisky. Tony ma je poupychane po całym domu niczym prezerwatywy za młodych lat. Pamiętam, że kiedyś miał je nawet w kanapie, ale to szczegół. Wylałam wodę do zlewu i znów napełniłam szklankę, tym razem alkoholem. Wypiłam doskonałe w smaku whisky jednym tchem, a potem odstawiłam szkło na blat i poszłam na górę. Kiedy weszłam do sypialni, brunet akurat wychodził z łazienki.
- Woda ci się już leje. - Wskazał kciukiem czarne drzwi, znajdujące się za jego plecami.
- Dziękuję. - Powiedziałam cicho i już miałam wejść do łazienki, kiedy zatrzymał mnie głos mojego geniusza.
- Może ci pomóc? - spojrzałam na niego i zobaczyłam jak ten wpatruje się we mnie z zadziornym uśmieszkiem. Westchnęłam nie wiedząc co mu powiedzieć.
- Byłoby świetnie, ale naprawdę chcę wziąć tylko kąpiel. Przepraszam cię, ja wiem, że od powrotu ze szpitala zaniedbuje cię pod pewnymi względami, ale dziś naprawdę chcę tylko odpocząć i iść spać. Wiem, że to nie fair i naprawdę przepraszam Tony, ale zrozum, że.. - Chciałam dokończyć, ale Stark mi przerwał. Podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie. Spojrzał mi prosto w oczy, a potem cmoknął w czoło.
- Cicho bądź, wiem o co ci chodzi i nie mam żadnego żalu, więc przestań przepraszać. Jasne?  Przestań też tyle myśleć, bo robisz mi konkurencję. Chodź jużdo tej wanny, bo woda się przeleje. - Złapał mnie za rękę i wciągnął do łazienki, zamykając za nami drzwi. Zaśmiałam się pod nosem z jego reakcji, a potem podeszłam do wanny i zakręciłam kurek. Usłyszałam jak Tony odpina spodnie, a potem jak sprzączka jego paska uderza o ziemię. Odwróciłam się, spoglądając na niego. Podniósł spodnie i odłożył je na kosz do prania. Nim się obejrzałam pozbył się także koszulki i właśnie stał przede mną w samych bokserkach. Mój wzrok utknął na jego idealnie wyrzeźbiony torsie. Podziwiałam każdy jego odznaczający się mięsień. - Ej, ziemia do Arii!  Jesteśmy ze sobą już ponad rok, a  ty nadal się gapisz jak pies na szynkę. - Spojrzałam tym razem na jego twarz i widziałam na niej ogromny uśmiech, świadczący o jego rozbawieniu.
- Nie moja wina, że nigdy mi się to nie znudzi. - Puściłam mu oczko i podeszłam do lustra. Przeraziłam się na swój widok. Podkrążone oczy, częściowo rozmyty makijaż, lekko potargane włosy, krótko mówiąc wyglądałam jak siedem nieszczęść razem wziętych. Westchnęłam na ten widok, a Tony podszedł i objął mnie swoimi silnymi ramionami. Uśmiechnęłam się widząc nasze odbicie w lusterku.
- No chodź, bo wpadniesz mi w depresję. Jutro znowu będziesz wyglądać jak seksbomba i będę o ciebie zazdrosny kiedy pojedziesz do firmy. Ale wiesz,  dla mnie nawet teraz jesteś piękna. Wolałbym w sumie abyś pokazywała się na ulicy w takim stanie. Przynajmniej faceci nie śliniliby się na twój widok. - Zmarszczyłam pytająco brwi, odwracając się twarzą do Stark'a.
- Jesteś o mnie zazdrosny?
- No, a ty o mnie nie?  Szlag mnie trafia jak jedziesz do firmy i wiem, że ponad połowa twoich podwładnych fantazjuje o braniu cię na biurku. - Uderzyłam Tony'ego w ramię, nie wierząc w to co właśnie powiedział.
- Fuu!  Przestań!  To obrzydliwe!  A poza tym jedną osobą, która może wziąć mnie i na biurku i gdziekolwiek indziej jesteś ty. I żeby nie było, jestem o ciebie cholernie zazdrosna, także się pilnuj. - Cmoknęłam go w usta, a potem odepchnęłam i podeszłam do kosza na pranie. Ściągnęłam bluzkę, a potem spodnie. W między czasie słyszałam jak Tony zajmuje już swoje miejsce w wannie. Przed mną najgorszy moment, czyli pokazanie się nago. Mimo tego, że Tony nieraz widział całe moje ciało, tak jak i ja jego, podczas dość męczących nocy, ale i nie tylko, to ja nadal krępuje się tak po prostu rozebrać i paradować przed nim całkiem naga.
- Mam ci pomóc? Nie możesz czegoś odpiąć, tak? - Tony naśmiewał się ze mnie, a ja odwróciłam głowę i spiorunowałam go wzrokiem.
- Milcz. - W końcu się zdecydowałam na kolejny ruch. Zdjęłam swój stanik, a potem zsunęłam majtki i podeszłam do wanny. Tony patrzył na mnie z pożądaniem oraz miłością, ale nie na moje ciało, a prosto w oczy. Podał mi rękę, pomagając tym samym wejść do wanny. Usiadłam tyłem do niego, opierając się plecami o jego tors. On natomiast mocno mnie przytulił, opierając brodę na moim ramieniu.
- Tęskniłem za tym. - Wymamrotał mi do ucha, a potem pocałował w ramię i z powrotem oparł się plecami o wannę. Położyliśmy się bardziej, a ja przemknęłam oczy, delektując się chwilą.
- Ja też i to bardzo.
- Nie chcę psuć tej jakże ciekawej chwili, ale wiesz dobrze, że musisz mi powiedzieć co tam się dziś stało. - Tony zmienił ton na nieco chłodniejszy, a ja westchnęłam. W sumie wszystko mi jedno czy powiem mu to teraz czy leżąc w łóżku.
- W sumie sama nie wiem jak doszło do pożaru. Siedziałam w głównym laboratorium z tymi żołnierzykami, patrząc jak męczą się z systemami naszej firmy i nagle włączył się alarm. Kazałam im natychmiast się ewakuować, a sama zostałam, by włączać blokady sektorów, bo Jarvis nie miał dostępu do ich systemu. Jednak coś się spieprzyło więc zostawiłam to wszystko w diabłu i zaczęłam wychodzić. Po drodze jakaś dziewczyna utknęła i nie mogła się wydostać. Biorąc pod uwagę, że było pełno dymu i ogień się zbliżał, wezwałam zbroje. Zabrałam stamtąd tamtą dziewczynę i resztę już sam widziałeś.
- Moja dzielna superbohaterka. Za dużo się napatrzyłaś na mnie.
- Nie mogłam jej tam zostawiać, spłonęłaby żywcem.
- Wiem, bardzo dobrze zrobiłaś. Jednak, zluzuj trochę Ar. Odpuść sobie współpracę z Furym dla dobra nas obojga.
- O to się nie martw. Muszę doprowadzić firmę do ładu i zająć się w końcu organizacją wesela. Poza tym, ja też wolę, abyś znowu działał na własną rękę i miał ich gdzieś. Iron Man to liczba pojedyncza i niech tak zostanie.

Powrót Bohaterów cz.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz