Rozdział 23

3.1K 228 50
                                    

Kiedy tylko usłyszałam to jedno, krótkie zdanie, wydobyte z jego malinowych ust, od razu cała zesztywniałam. Zaczęłam panikować w myślach oraz analizować o czym w sumie chce ze mną porozmawiać. Z nerwów zaczęłam ciężko oddychać, aż w końcu skupiłam swój pusty wzrok na jednym punkcie przed sobą. Za wszelką cenę, chciałam uniknąć spojrzenia Tony'ego.
- Ar, dobrze się czujesz? - spytał po chwili ciszy. Oderwał plecy od ściany wanny i pomachał mi mokrą dłonią przed twarzą, marszcząc przy tym nerwowo brwi. Nie patrzyłam się na niego, bałam się, ale sama nie wiem czego.
- Tak, przepraszam. Zawiesiłam się - odpowiedziałam jakby nigdy nic. Spojrzałam na niego, poskładać mu sztuczny uśmiech. - O czym chcesz pogadać? Jeśli chodzi o Rogers’a to myślę, że już wszystko jest wyjaśnione.
- Nie, nie o to mi chodzi. - Pokiwał przecząco głową, a ja przełknęłam ślinę.
- Więc o co? - spytałam, unosząc nieco brwi. Widziałam, że Tony się zawahał. Widać było po nim, że szuka odpowiednich słów, ale nie wie jak zacząć.
- Wiem, że masz ze sobą małe problemy po tamtej akcji z Lokim - wypalił nagle, a ja wstrzymałam oddech. - Anne mi wszystko powiedziała zanim zeszłaś na dół. - Spojrzał na mnie swoimi dużymi, czekoladowymi oczami, a ja ukryłam twarz w dłoniach, pochylając się lekko do przodu i opierając łokcie na udach. Chciałam sama z nim o tym pogadać, zaraz po powrocie do domu. Jednak Anne chyba miała co do tego wątpliwości. Rzeczywiście sama nie jestem pewna, czy nie stchórzyłabym, gdybym miała sama poruszyć ten temat. Może faktycznie zrobiła dobrze? Będę miała tą rozmowę za sobą. Im szybciej tym lepiej. Westchnęłam głośno, a potem wstałam i podeszłam do umywalki. Podparłam się o nią, spuszczając głowę. Poraz kolejny bardzo chciałam uniknąć wzroku Starka.
- Może faktycznie i mam malutki problem, ale co w związku z tym? - spytałam, nie odwracając się.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - odpowiedział, zadając mi kolejne pytanie. Jego ton nie był chłodny, czy pretensjonalny. Wręcz przeciwnie starał się brzmieć miło i ciepło, by mnie nie spłoszyć.
- Chcialam to zrobić na spokojnie w domu.
- Aria, ale zaraz.. Czy ty się mnie cholera boisz? Myślisz, że mógłbym cię uderzyć? Skrzywdzić czy wykorzystać? - spytał po raz kolejny, tym razem lekko się uniósł, ale w geście niedowierzania, a nie złości. Zamknęłam oczy, kiwając głową z dezaprobatą. To nie jest przecież wcale tak, jak on myśli. Zrozumiał źle cały problem. Jak ja mu teraz wytłumaczę, że to wcale tak nie działa? Nie daj Boże mi nie uwierzy i co wtedy?
- Zgłupiałeś do reszty? Gdyby tak było, odeszłabym od ciebie. Nie spałabym z tobą, nie dała ci nawet podejść do siebie. Fakt, może i mam małe stany lękowe, ale to chodzi o inne sytuacje. Boję się gdy jestem sama w pomieszczeniach, gdy sama idę ulicą, obcy ludzie, zwłaszcza mężczyźni powodują u mnie stres. Prawie codziennie mam koszmary związane z tamtym wydarzeniem. Po prostu boję się styczności z ludźmi i bycia całkiem sama czy to w domu czy w firmie - mowilam ze spokojem, dokładnie dobierając i ważąc każde słowo. Wiedziałam jednak, że trochę minęłam się z prawdą. Wahałam się jednak, czy powinnam to naprostować. Nie chciałam tym ranić Tony'ego. - Jednak… Może i faktycznie czasem czuje lekki dyskomfort, kiedy mnie dotykasz, zwłaszcza z zaskoczenia. Ale błagam, nie bierz tego do siebie! Uwierz mi, że pomimo tego, że spieprzyłam sprawę z Rogersem to i tak tobie ufam najbardziej na świecie. Po prostu musi to wszystko samo przejść. Nie bądź zły, nie obrażaj się i przede wszystkim nie odwracaj się ode mnie. - Kiedy mówiłam, usłyszałam jak Tony wychodzi z wanny. Kiedy już skończyłam swój monolog, poczułam jego silne ręce na moich biodrach. Przytulił mnie mocno od tyłu, do swojego torsu. Był jeszcze nieco mokry, ale nie przeszkadzało mi to teraz.
- Hej, damy radę… Razem - powiedział mi do ucha, a potem oparł głowę o moją. Spojrzałam w lusterko wiszące nad umywalką, przy której staliśmy. Kiedy zobaczyłam nasze odbicia, uśmiechnęłam się, a Tony to odwzajemnił. - Dzięki - powiedziałam cicho, a potem odwróciłam się do niego przodem. Oplotłam ręce wokół jego szyi i potem pocałowałam go. Odwzajemniał każdy mój pocałunek z podwójną czułością. Uwielbiałam kiedy mnie dotykał, wtedy po prostu wiedziałam, że jestem tylko i wyłącznie jego. Lubiłam to tak bardzo, nawet po mimo mojej zepsutej psychiki.

Tony leżał na łóżku, twarzą do materaca, a ja siedziałam na nim okrakiem i masowałam mu placy. Stwierdził, że cholernie go bolą po tym jak runął nimi prosto w gówno i, że to niby moja wina. Więc jako przykładna, przyszła żona, musze odkupić winy. Czeka mnie jeszcze dziś pranie jego ubrudzonych ubrań, żeby miał w ogóle w czym wrócić do domu. Podejrzewam, że jutro będzie chciał wracać. Marynarki i spodni raczej nie uda mi się odratować, ale musi to jakoś przeżyć.
-Ar - mruknął pod nosem.
- Hm?
- Jedźmy na te wakacje - powiedział nagle, a ja uniosłam brwi do góry. Cholera, a firma i ślub? Dobra, Aria, ale jak poprosisz ładnie Jade i dasz jej podwyżkę, to ona się tym zajmie nie? Dobra, podwyżkę i premie, ale spędzisz kilka dni sam na sam z własnym narzeczonym, odpoczniesz i zapomnisz o sytuacji sprzed kilku dni. Jakby nie patrzeć firma nie zbankrutuje, a Jade może wysyłać mi zdjęcia sal, kościołów, sukni i innych pierdół. To tylko kilka dni nie?
- Okey - rzuciłam nagle, a on sie odwrócił, tak, że prawie z niego spadłam. Patrzył na mnie podejrzliwie.
- Okey? Zero sprzeciwu? Dobrze się czujesz? A firma? - zaczął się ze mnie nabijać, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Zaraz zmienię zdanie.
- Nic nie mówię. Gdzie chcesz jechać? - odwróci się do końca, tak, że teraz leżał twarzą do mnie.
- Las Vegas? -  wypaliłam bez większego namysłu. On natomiast uniósł brwi do góry, widziałam , że zaskoczyła go moja odpowiedź.
- Jasne! Super! Świetnie! - klasnął w dłonie, a oczy zaświeciły mu się jak brylanciki.
- Nie byłam tam od liceum. Ostatnim razem byłam tam z tobą, pamiętam jak zalałeś się w trupa, chciałeś się pieprzyć z babą starszą o jakieś dobre dwanaście lat od twojej mamy, przegrałeś 1/10 wartości firmy, potem policja cię szukała za wszczęcie bójki…
- Facet chciał cię przelecieć! - przerwał mi, wyrzucając ręce w powietrze.
- Wiem, ale kontynuując: na koniec jakby tego było mało zamknęli nas oboje w areszcie, a twój tata musiał odwołać spotkanie i przelecieć po nas. Na sam koniec oczywiście wpadł w szał. Odciął ci kieszonkowe, zabrał samochód, kartę kredytową i uziemił na dobre pół roku. Osobiście myślałam, że albo cię zabije, albo pośle do szkoly wojskowej z internetem.
- Zaraz, zaraz. Wszystko co zdarzyło się w Vegas, zostaje w Vegas tak? - uniósł palca wskazującego do góry, a ja się zaśmiałam.
- Tak. To były czasy.
- Chcesz to powtórzyć prawda? - spojrzał na mnie, szczerząc się cwaniacko.
- Tak, ale bez tej policji. Chyba potrzebuje resetu. Wiesz, napić się raz, a konkretnie i do tego przegrać kupę forsy, którą i tak codziennie wydajemy na głupoty. - Puściłam mu oczko, a on się zaśmiał.
- To co, lecimy jutro wieczorem? - spytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Może być. Idę ogarnąć twoje pranie. Nago stąd nie pojedziesz nie? - zeszłam z niego i skierowałam się do łazienki.
- Okey, ja idę spać. Głowa zaczęła mnie coś boleć. Jutro to obgadamy.

Siemka :) Małe, szybkie pytanko. Chcielibyście ff o Spidermanie? Oczywiście to ff będę pisać dalej ;)

Powrót Bohaterów cz.IIWhere stories live. Discover now