Rozdział 24

3.1K 237 32
                                    

Obudziłam się w środku nocy, ponieważ było mi bardzo gorąco. Tony przytulił się do mnie jak do pluszowego miśka. Wtulił twarz w zagłębie mojej szyi, a ręką objął mnie mocno poniżej linii moich piersi. Czułam, że drżał, a do tego zabrał większą część pościeli. Bardzo ostrożne odsunęłam się od niego i usiadłam. Zgarnęłam włosy z twarzy do tyłu i spojrzałam na niego. Kiedy poczuł, że mnie nie ma, zabrał kolejną część pościeli i mocno się nią opatulił. Coś mi tu nie pasowało. Zapaliłam lampkę nocną, stojącą na szafce obok łóżka i jeszcze raz spojrzałam na Tony'ego. Miał czerwone policzki i roztrzepane włosy. Dotknęłam jego czoła, przykładając do niego swoją małą dłoń. Miał ewidentnie dużą gorączkę, bo był cały rozpalony. Zeszłam z łóżka i skierowałam się po cichu do kuchni, po leki przeciwbólowe i gorączkowe oraz po szklankę wody. Kiedy wróciłam, potrząsnęłam nim lekko za ramię. Nie zareagował od razu.
- Hej, Tony. Słońce, obudź się - powiedziałam dość cicho, ale tak, aby go obudzić. Otworzył powoli oczy i pomrugał szybko powiekami. Światło lampki na pewno go oślepiło. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Co jest? Dobrze się czujesz? Coś ci się stało? - spytał z troską, a potem usiadł. - O cholera, moja głowa. - Jęknął, łapiąc się za obolałą część ciała.
- Masz gorączkę. Coś czuję, że to niezłe przeziębienie po bieganiu po tych przeklętych polach. Masz tu leki, weź. - Podałam mu proszki oraz wodę. Zażył leki bez żadnego sprzeciwu, a ja odstawiłam szklankę na stolik.
- Dzięki. Przepraszam, że obudziłaś się przeze mnie. - Spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, które teraz były zaczerwienione i przeszklone. Mimo, że to tylko przeziębienie, to martwiłam się o niego. Przyłożyłam dłoń do jego policzka i pogłaskałam go kciukiem. Tony uśmiechnął się lekko pod wpływem mojego dotyku. Odwrócił lekko głowę i cmoknął mój kciuk. Nachyliłam się i pocałowałam go w rozgrzane czoło.
- Przestań, dobrze, że się obudziłam, bo chociaż wziąłeś leki. Chodźmy spać dalej. Zobaczymy co będzie rano. - Zgasiłam lampkę i położyłam się tak samo jak i Tony. Odwrócił się do mnie plecami, a ja odwróciłam głowę w jego stronę, będąc lekko zaskoczona jego gestem. - Dlaczego się odsunąłeś?
- Żeby cię nie zarazić. W sumie to lepiej będzie jak pójdę na kanapę w salonie. - Odkrył się i już chciał wstać, kiedy złapałam go za rękę i pod moim naciskiem położył się z powrotem na materacu. Przytuliłam się do jego pleców, kładąc dłoń na jego brzuchu.
- Opanuj się. Kanapa jest niewygodna, a poza tym jesteś nagi. Jak więc chcesz tam spać?  Twoje gacie jeszcze nie wyschły. Mi nic nie będzie. Śpij już, bo należy ci się odpoczynek.
- I jak tu cię nie kochać?  - spytał, a ja pokiwałam głową z dezaprobatą.
- Ja ciebie też kocham, ale zamknij się już.
- Nie zasnę teraz, spakujmy się i jedźmy do domu.
- No chyba żartujesz, jest 3:30.
- Otóż to, na rano będziemy w Nowym Jorku. Mówię ci, to super plan.
- Majaczysz w gorączce Stark.
- Możliwe, ale wiesz, dawno nie gadaliśmy.
- Ciągle gadamy.
- Zróbmy sobie ślub na Hawajach.
- Zamilcz - ucięłam, będąc już lekko poirytowana, tym jego gadaniem. Chciałam spać dalej, a on mi na to nie pozwalał.
- Ale co?  Nie podoba ci się pomysł?  Plaża i te sprawy. Tak na luzie, bez butów.
- Pojedziemy w podróż poślubną na te zasrane Hawaje, Bahamy czy inne Malediwy, ale zamknij się już.
- Chce ci się spać? - spytał głupkowato, a ja czułam, że zaraz wybuchnę śmiechem. On to robi specjalnie. Nie wiem tylko czy po to, aby mnie zirytować, czy rozśmieszyć.
- Jesteś niemożliwy.
- Wiem, dobranoc maleńka. - Ziewnął ospale, a ja zamknęłam w końcu powieki i uśmiechnęłam się lekko, czując ciepło jego nagiego ciała. Było mi teraz bardzo dobrze. Czułam się teraz naprawdę bezpiecznie. Chyba pierwszy raz od pobudki w szpitalu czułam wewnątrz tak wielki i błogi spokój. Cmoknęłam Tony'ego w tył szyi i pozwoliłam, aby sen przeniósł mnie do swojego świata.

Pakowaliśmy walizki na tył nowego, bordowego Porsche Tony'ego. Musiałam jechać z Anne po paliwo i ściągnąć samochód z pól. Myślałam, że ktoś podrzucił tu Starka, a ten głupek zostawił auto warte setki tysięcy dolarów na środku zadupia, nic mi o tym nie mówiąc. W każdym razie, jakimś cudem nikt nam go nie podkradł. Tony natomiast został z Harleyem w domu, trzęsąc się jak galareta i wycierając gluty spod nosa. Przeziębienie totalnie go rozłożyło. Ledwo mówi i wygląda jak siedem nieszczęść.
- No to by było na tyle - powiedziałam podchodząc do Anne. - Bardzo, ale to bardzo jestem ci wdzięczna za pomoc. - Przytuliłam ją mocno, czując w środku, że mam u niej ogromnym dług.
- Nie ma sprawy. Zawsze możecie ma nas liczyć - odpowiedziała, gładząc moje plecy.
- I wzajemnie. Gdybyś potrzebowała lekarzy, pomocy czy większej ilości pieniędzy, od razu dzwoń.
- Dziękuję - wyszeptała mi do ucha, a ja odkleiłam się od niej, a następnie mocno przytuliłam Harley'a. Wtulił się we mnie jak nigdy dotąd. Nie chciał żebyśmy wyjeżdżali. Bał się, że więcej się mnie nie zobaczy. Przez te  kilka dni naprawdę zżyliśmy się ze sobą. Martwiłam się o niego i chciałam dla niego jak najlepiej
- Opiekuj się ciocią i nie martw się. Niedługo znowu się zobaczymy, obiecuje ci. Dzwoń do nas kiedy tylko chcesz. Jak będziesz chciał wpaść na weekend też zawsze możesz, pamiętaj o tym. - Puściłam go i poprawiłam grzywkę na jego czole.
- Dzięki. - Uśmiechnął się do mnie szeroko i podszedł do Tony'ego.
- Na razie młody. - Tony przybił z nim piątkę, a potem puścił mu oczko.
- Do zobaczenia. Uważajcie na siebie. - Anne zwróciła się do nas, kiedy podeszłam do samochodu.
- Dziękujemy - Tony odpowiedział, a potem wyciągnął do mnie rękę.
- Co? - spojrzałam na niego pytająco, a on kichnął.
- Kluczyki, ja prowadzę.
- Chyba śnisz. Nie w tym stanie. Wsiadaj zanim cię tu zostawię. - Minęłam go i zajęłam miejsce kierowcy. Kiedy usiadł obok, spiorunował mnie wzrokiem.
- Jest nowy.
- Widzę, specjalnie zarysuję, nie martw się. - Odpaliłam silnik i kiedy odjeżdżaliśmy pomachałam jeszcze Harleyowi. - Jarv, nawiguj.
- Oczywiście - komputer odpowiedział, a ja skupiałam się już na drodze.

W połowie podróży Tony zasnął. Oparł głowę o szybę i spał jak dziecko. Był zmęczony i naprawdę choroba dawała mu do wiwatu. Starałam się jechać tak, aby zbytnio nie bujało i żeby Stark nie walił głową w szybę co kawałek. Zerkałam na niego, lekko się uśmiechając. Kilkudniowy zarost i trochę potargane włosy powodowały, że wyglądał naprawdę marnie. Wiem, że kilka ostatnich dni wykończyły go tak samo jak i  mnie. Dlatego wyjazd do Las Vegas powinien postawić przede wszystkim jego na nogi. Wakacje należą mu się za to wszystko co dla mnie robi. Kiedy teraz na niego patrzę, czuję, że ten związek to jest naprawdę "to".


Więc jak? Ujdzie?

Do tych, którzy jeszcze nie wiedzą, a chcieli by wiedzieć, to na moim profilu jest ff O Spidermanie :D Także serdecznie zapraszam tych, którzy jeszcze tam nie dotarli ;) 

Powrót Bohaterów cz.IIWhere stories live. Discover now