20. Wicked Game

12.8K 995 6.7K
                                    


– Teraz pewnie domyślasz się, co się stało, więc przejdę...

– Nie denerwuj mnie – opowiadam, a mężczyzna unosi brew. – Ktoś mi tu obiecał szczegóły.

– Nie wierzę, że to robię – wdycha teatralnie.

Ω

          
Tomlinson już nic nie powiedział, tylko mocno wchłonął zapach młodszego, przyciskając nos do wyeksponowanej szyi. Nie docierało jeszcze do niego, że to się dzieje naprawdę. Rzeczywiście trzymał Harry'ego w swoich ramionach, nie tylko w platoniczny sposób. Mógł bez obaw całować jego szyję, bo obaj tak samo tego pragnęli. Mógł zrobić wszystko, a jednak po raz pierwszy w życiu paraliżował go strach. W końcu od początku uważał go za dzieło sztuki, a przecież ich nie można dotykać. Miał wrażenie, że jeden zły ruch i zepsuje wszystko; Harry rozpadnie się w jego ramionach i nic nie będzie mógł z tym zrobić. 

Dlatego właśnie ten pierwszy ruch jaki wykonał, wciąż był niepewny, bo bał się, jak zareaguje brunet. Odważył się jednak przygryźć jego ucho, a później je polizać. Nie zdawał sobie nawet wcześniej sprawy, że ta część ciała, może być tak wrażliwa, ale Harry pojękiwał cicho, jakby Louis robił znacznie więcej. I oczywiście, taki był plan, Tomlinson w końcu tak długo na to czekał, że zamierzał czcić dosłownie każdy dostępny dla niego skrawek ciała. Miał wrażenie, że uzależnia się od tego, jak na jego dotyk reaguje Harry. Uwielbiał to, że był wrażliwy i że to on miał możliwość sprawienia mu przyjemności. Nikt inny na świecie nie mógł być w takiej sytuacji z brunetem, nikt oprócz niego nie mógł go w taki sposób dotykać. W sercu Louisa duma mieszała się z poczuciem odpowiedzialności i jeśli Harry się nie rozpadnie, to prawdopodobnie on to zrobi.

Niespiesznie zajmował się nakręceniem go w pełni, całując jego szyję i uszy, jednocześnie dłonią dotykając torsu. Miał wrażenie, że chłopak nie wie, co zrobić albo raczej bał się zrobić cokolwiek, żeby nie zepsuć nastroju. To po raz kolejny uświadomiło Louisowi, że Harry był w życiu tylko z jednym mężczyzną i to on ma zaszczyt być tym drugim. Nie mógł się oprzeć przed wyssaniem małej malinki na wystającej linii jego żuchwy,
chcąc sprawdzić, że poczuje się bardziej komfortowo. Z jednej strony robił to dla Harry'ego, z drugiej dla siebie, bo przy chłopaku budziła się w nim zaborczość i chciał, żeby wszyscy wiedzieli, że jest jego. Nawet jeśli wcale tak nie było i Harry nie ofiarował mu się w całości; pozwolił jedynie skosztować, żeby Louis jeszcze bardziej oszalał.

Dotknął policzka chłopaka, napawając się jego gładkością, która była tak inna od jego własnego kłującego zarostu, który Harry musiał wcześniej czuć na swojej szyi. Louis odsunął się na chwilę od niego, żeby spojrzeć mu prosto w oczy. Uśmiechnął się, gdy zobaczył, że ten już oddycha ciężko i patrzy na niego spod półprzymkniętych powiek. Właściwie nic się jeszcze takiego nie stało, ale chłopak był już cudownie zrujnowany. Szatyn właśnie zrozumiał, że widok niesamowicie podnieconego Harry'ego, to coś, czego brakowało mu w życiu. Miał wrażenie, że to jedyna rzecz, jaką potrzebował; chciał widzieć go w takim stanie, wiedząc że to on jest tego powodem.

Ponownie się zbliżył, tym razem łącząc ich usta w pocałunku. Miał wrażenie, że tak jak zawsze, gdy to robili, rozpada się, ale tym razem to nie jest nic złego. Nareszcie miał Harry'ego i mógł w pełni się nim nacieszyć, zajmując się każdą częścią jego ciała. I naprawdę czuł różnicę w tym pocałunku, względem poprzednich. Miał wrażenie, że tamte były bardziej delikatne i nawet, gdy próbowali być namiętni brakowało im tego specjalnego nastroju, w jakim znajdowali się teraz. Louis dominował, prowadząc ich przez ten pocałunek i pomimo że zaczął powoli, to westchnięcia Harry'ego i jego cichutkie jęki namówiły go do podkręcenia atmosfery. Coraz mocniej smakował jego ust, pozwalając sobie na podgryzanie wargi lub ssanie jej między swoimi. Jednocześnie wplatał palce we włosy chłopaka, napawając się tym, że wszystko było odpowiednie. Nie miał żadnych zastrzeżeń, jakby po raz pierwszy w życiu znalazł się we właściwym miejscu. Jeszcze nigdy wcześniej z nikim innym nie mógł poczuć się tak jak teraz. Przez jego umysł przeszła myśl, że czuje się, jakby był w domu. Jednocześnie to nie było zwyczajne, to raczej niebo, które Harry stworzył mu na ziemi. Nie mógł inaczej nazwać miejsca, w którym może go dotykać i całować, wiedząc, że obaj tego chcą i potrzebują.

Come On Mess Me Up ✨LARRY✨Where stories live. Discover now