32. In My Secret Life

11.3K 999 5.6K
                                    

– Tak o to już jesienią dwa tysiące dziewiątego roku w naszej grupie były aż dwie pary – zakańcza historię Louis. – W tym roku też poznałem jednego z moich najlepszych przyjaciół, Steve'a.

– Dziekana Aokiego? – upewniam się. – Nie wiedziałam, że się przyjaźnicie. Zawsze mi się wydawało, że nie zadajesz się z innymi wykładowcami.

– Steve to ktoś znacznie więcej niż zwykły kolega z pracy, bo właściwie dzięki niemu zostałem wykładowcą – mówi, po czym zerka na Kate i Nialla. – Jako że ktoś zaburzył moją cudowną chronologię, będziemy musieli cofnąć się do lata.

Ω

Louis był bezrobotny przez całe wakacje, bo niedługo po premierze rzucił pracę. Utrzymywał się z wtedy z oszczędności i pieniędzy, które miał dostawać dodatkowo do pensji za zysk z książki. Niespecjalnie narzekał na brak gotówki, bo dobrze sobie radził bez stałego dochodu. Większym problemem okazał się być czas wolny, którego miał w nadmiarze. Żeby go trochę wypełnić zajmował się mieszkaniem, sprzątając czy gotując dla niego i Harry'ego. To drugie wychodziło mu trochę gorzej, ale współlokator był cierpliwy i znosił te wszystkie przypalone czy przesolone potrawy, jedynie go łagodnie pouczając, ale nie mówiąc nic złego.

Jednak w końcu jednego dnia nie wytrzymał.

Była niedziela, a Louis wstał wcześniej od Harry'ego, bo wcale nie musiał niczego odsypiać i nie był zmęczony tygodniem, bo nie wykonał niczego pracochłonnego. Uznał, że przywita swojego współlokatora przygotowanymi przez siebie naleśnikami na śniadanie. Miał wrażenie, że ciasto mu wyszło całkiem dobre, jednak gdy próbował je smażyć wcale nie wyglądały jak piękne pancakes, a raczej jak przypalone żółte podeszwy. Skosztował jeden i doszedł do wniosku, że smakują jeszcze gorzej niż wyglądają. Drugie były już trochę lepsze, chociaż bał się ich spróbować i jedynie położył na talerz, patrząc na nie uważnie, jakby bojąc się, że się poruszą.

– Co tak śmierdzi? – Louis usłyszał głos Harry'ego, który właśnie wchodził do kuchni.

– Zrobiłem naleśniki – powiadomił go, wskazując głową na talerze.

– Och – westchnął chłopak, wymuszając uśmiech. – Miałem na myśli, co tak pachnie. Wyglądają przepysznie!

– Harry, oszalałeś, nie jedz tego – powiedział ze śmiechem Tomlinson, zabierając mu talerz, który właśnie wziął z blatu.

– Całe szczęście – odetchnął z ulgą. – Wyglądają okropnie.

– To wygląda tak źle, że zaraz stworzą nową formę życia wylecą przez okno – sprostował Louis. – Wyrzućmy je, zanim to się stanie. Nie chcę mieć na sumieniu stworzenia jakichś naleśnikowych mutantów.

Harry jedynie się zaśmiał i sam wziął się za przygotowywania śniadania dla nich obu. Louis postanowił tym razem nie mieszać się w nic więcej niż krojenie owoców czy polewania gotowych już naleśników jakimś słodkim sosem. Obiecał młodszemu mężczyźnie, że on za to pomyje naczynia.

– Tak z ciekawości, jak ci idzie szukanie pracy? – zapytał Harry, gdy usiedli już przy stole, jedząc.

– Przeglądam ogłoszenia, ale nie widzę nic dla siebie – wzruszył ramionami. – Boję się, że będę się męczył, tak jak w poprzedniej pracy. Wiesz, nie chcę spędzić reszty życia w miejscu, którego nienawidzę.

– Nie chcę zabrzmieć, jakbym cię pospieszał, bo naprawdę mi to nie przeszkadza – podjął wątek młodszy mężczyzna. – Ale rozmawiałem z panią Hudson i ona wpadła na pewien pomysł.

Come On Mess Me Up ✨LARRY✨Where stories live. Discover now