D w a d z i e ś c i a j e d e n

7K 278 7
                                    

Na komisariacie byliśmy pare minut przed ósmą.

A kiedy znajdowaliśmy się w środku, udaliśmy się w stronę mojego biurka. Posadziłem Coco na swoim fotelu, a sam przyniosłem sobie fotel z tutejszej kuchni.

Oczywiście wszyscy znali Coco i nie obyło się bez podchodzenia i witania się z moją córką. Na szczęścia ona była szczęśliwa, że znajdowała się w centrum zainteresowania. Cóż, przynajmniej się nie nudziła.

Półgodziny później, jak już cały komisariat wiedział, że Coco jest w środku, zawitał do mnie szef.

- Witaj, Coco - przywitał się z moją córką. - Malik, musimy porozmawiać - kiwnął głową w stronę swojego biura. Wstałem od biurka i spojrzałem na Coco, która była zajęta grą na tablecie. Myślę, że nic się jej nie stanie, jak zniknę na kilka chwil.

Udałem się za nim do jego biura i zamknąłem za sobą drzwi.

Wyciągnął paczkę fajek z kieszeni koszuli i wyciągnął jednego umiejscawiając go między ustami. Wyciągnął paczkę w moją stronę i się poczęstowałem. Podpalił swojego, a później mojego szluga.

- Coco nie może przebywać na terenie komisariatu.

- Wiem, przepraszam - zacząłem i usiadłem na jednym ze skórzanych foteli. Zaciągnąłem się i wypuściłem dym w przestrzeń przed sobą. - To jest sytuacja awaryjna. Coco nie chciała iść do szkoły, a ja nie miałem z kim ją zostawić.

- A co z twoją opiekunką? Jak ona miała.. Mandy?

- Już dla mnie nie pracuje - kiwnął głową porozumiewawczo.

- Wiesz sam, co się tu potrafi dziać na komisariacie. Jasne, wszyscy kochamy małą Coco, ale to nie jest środowisko dla małej dziewczynki.

- Wiem, wiem - westchnąłem. - Zaraz postaram się po kogoś zadzwonić.

- Cieszę się, że się dogaliśmy. Jeśli Coco chce, to niech przyjdzie. W moim barku powinny się znaleźć jakieś smakołyki - kiwnąłem głową, wstając z krzesła. Zgasiłem papierosa w popielniczce i wyszedłem z biura.

- Coco - usiadłem obok dziewczynki. Spojrzała na mnie znad tableta.  - Jak chcesz, to szef ma w swoim barku jakieś słodycze.

Od razu się rozpromieniła i wstała z krzesła. Biegnąc do biura szefa, prawie się potknęła.

Kiedy zniknęła za drzwiami biura, złapałem za telefon.

Do kogo, kurwa zadzwonić?

Przejrzałem wszystkie swoje kontakty i nie wiedziałem do kogo mam zadzwonić. Do siostry Niall'a? Nie, przecież jest na uczelni?

Dosłownie, przejrzałem jeszcze raz wszystkie swoje kontakty, analizując każdy z osobna.

I w tedy przypomniałem sobie o zgniecionej karteczce w kieszeni mojej kurtki.

***

Wieczorem dodam kolejny 👀

Komentujcie i gwiazdkujcie ❤

True colors / Zayn MalikWhere stories live. Discover now