Na komisariacie byliśmy pare minut przed ósmą.
A kiedy znajdowaliśmy się w środku, udaliśmy się w stronę mojego biurka. Posadziłem Coco na swoim fotelu, a sam przyniosłem sobie fotel z tutejszej kuchni.
Oczywiście wszyscy znali Coco i nie obyło się bez podchodzenia i witania się z moją córką. Na szczęścia ona była szczęśliwa, że znajdowała się w centrum zainteresowania. Cóż, przynajmniej się nie nudziła.
Półgodziny później, jak już cały komisariat wiedział, że Coco jest w środku, zawitał do mnie szef.
- Witaj, Coco - przywitał się z moją córką. - Malik, musimy porozmawiać - kiwnął głową w stronę swojego biura. Wstałem od biurka i spojrzałem na Coco, która była zajęta grą na tablecie. Myślę, że nic się jej nie stanie, jak zniknę na kilka chwil.
Udałem się za nim do jego biura i zamknąłem za sobą drzwi.
Wyciągnął paczkę fajek z kieszeni koszuli i wyciągnął jednego umiejscawiając go między ustami. Wyciągnął paczkę w moją stronę i się poczęstowałem. Podpalił swojego, a później mojego szluga.
- Coco nie może przebywać na terenie komisariatu.
- Wiem, przepraszam - zacząłem i usiadłem na jednym ze skórzanych foteli. Zaciągnąłem się i wypuściłem dym w przestrzeń przed sobą. - To jest sytuacja awaryjna. Coco nie chciała iść do szkoły, a ja nie miałem z kim ją zostawić.
- A co z twoją opiekunką? Jak ona miała.. Mandy?
- Już dla mnie nie pracuje - kiwnął głową porozumiewawczo.
- Wiesz sam, co się tu potrafi dziać na komisariacie. Jasne, wszyscy kochamy małą Coco, ale to nie jest środowisko dla małej dziewczynki.
- Wiem, wiem - westchnąłem. - Zaraz postaram się po kogoś zadzwonić.
- Cieszę się, że się dogaliśmy. Jeśli Coco chce, to niech przyjdzie. W moim barku powinny się znaleźć jakieś smakołyki - kiwnąłem głową, wstając z krzesła. Zgasiłem papierosa w popielniczce i wyszedłem z biura.
- Coco - usiadłem obok dziewczynki. Spojrzała na mnie znad tableta. - Jak chcesz, to szef ma w swoim barku jakieś słodycze.
Od razu się rozpromieniła i wstała z krzesła. Biegnąc do biura szefa, prawie się potknęła.
Kiedy zniknęła za drzwiami biura, złapałem za telefon.
Do kogo, kurwa zadzwonić?
Przejrzałem wszystkie swoje kontakty i nie wiedziałem do kogo mam zadzwonić. Do siostry Niall'a? Nie, przecież jest na uczelni?
Dosłownie, przejrzałem jeszcze raz wszystkie swoje kontakty, analizując każdy z osobna.
I w tedy przypomniałem sobie o zgniecionej karteczce w kieszeni mojej kurtki.
***
Wieczorem dodam kolejny 👀
Komentujcie i gwiazdkujcie ❤
YOU ARE READING
True colors / Zayn Malik
FanfictionSiedziała przykuta do ławki i wpatrywała się w moje oczy. Już wtedy wiedziałem, że wpadłem po uszy. 2017