S z e ś ć d z i e s i ą t j e d e n

5.8K 239 17
                                    

Niall zapinał Coco w foteliku, a Ami pomogła mi wsiąść do samochodu z przodu.

- Siedzisz wygodnie? Nic cie nie boli? Dać do wody? Ciasteczka może? - Ani stała się lawiną pytań.

- Hej, spokojnie. Siedzę wygodnie, nic mnie nie boli, nie chcę wody, ale ciasteczka z chęcią - cmoknęła mnie w usta.

- Ja też chcę ciasteczka! - krzyknęła moja córka z tyłu.

- I ja też bym chciał - powiedział Niall, zamykając drzwi od strony Coco.

- Zaraz wam wszystkim dam - Ami cmoknęła mnie znowu w usta i zamknęła drzwi. Obeszła samochód dookoła i usiadła obok Coco z tyłu. Niall z przodu jako kierowca.

Dziewczyna wzięła torbę na kolana i otworzyła ją. Wyciągnęła z niej ciasteczka i zaczęła wszystkich częstować.

-Dobre - powiedziałem, a inni mi zawtórowali. Czekoladowe ciasteczka to życie.

- Wujkuuu - mała odezwała się, kiedy tylko Niall wyjechał z parkingu.

- Hm? - spojrzał na nią w przednik lusterku.

- Pojedźmy do kfc - uśmiechnęła się uroczo.

- Co wy na to? - Niall spytał się mnie i Ami.

- Dla mnie bomba. Jestem cholernie głodny. Jedzenie w szpitalu jest ohydne - przyznałem szczerze, przypominając sobie smak zupy jaką zjadłem w pierwszym dniu pobytu w szpitalu.

- W takim razie kierunek kfc - Niall odezwał się radośnie i włączył się do ruchu.

***

Półgodziny później znaleźliśmy się w jednym z chicagowskich kfc. Ami pomogła mi wysiąść z samochodu, a Niall pilnował małej. Oparłem się o maskę samochodu, a dziewczyna podała mi kule.

- Ludzie się ze mnie będą śmiać - powiedziałem.

- Czemu niby? - Amethyst podniosła jedną brew do góry.

- Przez te różowe kule. Skąd ty je wytrzasnęłaś? - spytałem, kierując się za Niall'em i Coco w stronę wejścia do kfc.

- Koleżanka chciała je wyrzucić, więc się po nie zgłosiłam i mi je dała. Spokojnie, panie komisarzu. Wszystko robione legalnie.

- No ja myślę. Bo inaczej.. - zacząłem, ale nie bardzo wiedziałem co powiedzieć.

- Bo inaczej co? - podniosła jedna brew do góry, przygryzając dolną wargę.

- Policzylibyśmy się w domu, kochanie - skradłem na jej ustach drobnego całusa i bez niczyjej pomocy, wszedłem do środka.

Od razu pokierowaliśmy się do kas.

- Co chcecie? - spytałem.

- Co powiecie na kubełek? Ten dla pięciu osób - wskazał palcem na tablicę znajdującą się nad kasami.

- Pięciu osób? - spytałem.

- No, jestem głody - podrapał się po karku, wyciągając portfel.

- No dobra, ale ty płacisz. Ja daję na paliwo.

- Spoko - powiedział i podszedł do kasy.

***

Ja już w domku, a co tam u was, mordeczki?

Komentujcie i gwiazdkujcie ❤

True colors / Zayn MalikWhere stories live. Discover now