S z e ś ć d z i e s i ą t t r z y (o s t a t n i)

8.2K 375 58
                                    

Dziesięć lat później

- Wróciłem! - krzyknąłem, wchodząc do domu.

- Tata! - krzyk moich dzieci rozniósł się echem po korytarzu. Kucnąłem, a w moje ramiona wpadł pięcioletni Azam i siedmioletnia Aaliyah.

Moje życie w ciągu tych dziesięciu lat strasznie się zmieniło. Nigdy nie podejrzewałbym, że ożenię się z dziewczyną, którą poznałem na komisariacie. I gdyby ktoś powiedział mi kiedyś, że będą z nią miał dzieci, wyśmiałbym go.

- Cześć skrzaty - poczochrałem włosy Azama i pocałowałem Aly w czoło. - Gdzie mama?

- Wiesza pranie na podwórku - Aly odpowiedziała, a mały Azam kiwnął tylko głową.

- A Coco? - wyprostowałem się i udałem w stronę balkonu. Dzieciaki wzruszyły tylko ramionami.

- Tylko cicho bądź - usłyszałem za sobą szepty. Podniosłem jedną brew do góry, przysłuchując się rozmowie moich dzieci.

- Dobra. To ty się nie wygadaj, paplo..

- O czym ma się nie wygadać? - spytałem, odwracając się. Dzieciaki zesztywniały, rzucając sobie dziwne spojrzenia.

- O niczym - powiedzieli w tym samym momencie.

- Kupie wam lody, kiedy dowiem się o co chodzi - spojrzałem najpierw na Aly, a później na Azama, który chyba rozpatrywał moją propozycje.

- Azam, cicho siedź - Aly szturchnęła młodszego brata, który na moment stracił równowagę.

- Aly, a może ty mi powiesz?

- Ja nic nie wiem - pokręciła głową na boki.

- Azam?

- Ogląda z chłopakiem film u siebie - w tym momencie coś we mnie pękło.

- Że co?

- Coco nas zabije, głupku - Aly spojrzała karcąco na brata.

- Nikt nikogo nie zabije, to po pierwsze. A po drugie, nie mów do brata głupku - przewróciła oczami. - Za chwilę przyjdę.

Dosłownie rzuciłem się biegiem w stronę schodów. Serce waliło mi jak oszalałe. No bo, halo. Nie zawsze dowiadujesz się, że twoja mała córeczka siedzi u siebie w pokoju z jakimś chłopakiem!

- Co to ma znaczyć? - bardziej krzyknąłem, niż spytałem, wchodząc do pokoju Coco.

Dziewczyna siedziała okrakiem na jakimś chłopaku i całowała go. C A Ł O W A Ł A.

Ale kiedy tylko usłyszała mój głos, dosłownie odskoczyła od chłopaka i usiadła obok niego.

- Tato! - spuściła wzrok i wytarła dłonią usta.

- Dzień dobry - nieznany chłopak uśmiechał do mnie chytrze, mając jedną rękę owiniętą wokół ciała Coco, a drugą umiejscowioną pod głową.

Nie było mnie tylko trzy godziny. Trzy godziny!

- Zayn! - stukot butów mojej żony rozniósł się echem po domu. Po chwili pojawiła się w pokoju, a za nią wparowali jeszcze Azam i Aly.

- Jeszcze was tu brakowało - Coco zakryła twarz dłońmi.

- Zayn, co ty tu robisz? - spytała Ami.

- Co ja tu robię? To ja powinienem zapytać, dlaczego na to pozwalasz i co on tu robi? - wskazałem ręką na chłopaka, który mi pomachał.

- Wyjdźmy lepiej i im nie przeszkadzajmy - Ami złapała mnie za dłoń i wyprowadziła z pokoju.

- Że co?! - kobieta przewróciła oczami i udała się ze mną do salonu. Posadziła mnie na kanapie, a sama usiała mi na kolanach. Azam i Aly chyba uciekli do pokoju grać na konsoli.

- To był chłopak Coco. Nazywa się Luke. To dobry chłopak - mówiła spokojnie, a we mnie się aż gotowało. Moja mała Coco miała chłopaka, a ja o niczym nie wiedziałem.

- Jak długo jest z tym chłopakiem, żeby przyprowadzać go do mojego domu? - starałem się zachować spokój, ale to było trudne.

- Pół roku - moje oczy powiększyły swoje rozmiary. Jebane pół roku. Zdaje mi się, że jednak nie znam swojej córki.

Ami złapała moją twarz w dłonie i kazała spojrzeć sobie w oczy.

- Nie wierzę.

- Kazała nic tobie nie mówić, bo wiedziała, że będziesz zły..

- Ja nie jestem zły - zaprzeczyłem szybko. - Jestem kurwa wściekły.

- Hej, hej, spokojnie.

- Jak mam być spokojny skoro.. - nie dane mi było dokończyć, gdyż usta mojej ukochanej, zderzyły się z moimi.

Chciałem zaprotestować, bo wiedziała, że jej usta są moim słabym punktem.

Jednak szybko ten pomysł znikł, bo zaczęła poruszać ustami, dołączając do tego język. Od dziesięciu lat nadal nie wiem co ona takiego robi, że tak bardzo ją pragnę.

I kiedy zabrakło nam tchu, odsunęła się ode mnie powili.

- Dalej to robisz - skarciłem ją.

- Co robię? - przygryzła dolną wargę, udając słodką idiotkę.

- To, że tobie ulegam. Od dziesięciu jebanych lat. Jak?

- Po prostu mnie kochasz - uśmiechnęła się szeroko i ponownie złączyła nasze wargi ze sobą.

KONIEC

***
W podziękowaniu macie wyjaśnienie, co stało się z mamą Coco 💗

True colors / Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz