Rozdział 2

5.3K 677 184
                                    

Nie, nie zapomniałam o Was kochani...
Totalny brak weny mnie ogarnął. Próbowałam wielokrotnie coś napisać, lecz wolałam coś konkretnego, a nie na siłę. Dlatego taki długi czas nie pojawiło się nic. Dużo do myślenia dały mi wasze komentarze, te pozytywne jak i negatywne, za które bardzo dziękuję. Jednak pewna wiadomość prywatna w trakcie braku weny zdołowała mnie na tyle, że znów zwatpilam.

Doszło do mnie, że mimo jednej osoby dla której jest to "najbardziej beznadziejne opowiadanie jakie czytala" nie mogę Was wszystkich zostawić. Jedna jaskółka wiosny nie czyni.

Wracam jak feniks z popiołu z podwójną, ba z potrójną siłą!

Pomimo pracy i obowiązków dnia codziennego postaram się pisać w miarę regularnie.

Witam nowe osoby i zapraszam do świata "najbardziej beznadziejnego opowiadania" które dzielnie trzymało w swoich szponach 1 miejsce przez dwa miesiące! ; )

Asia spojrzała na mnie dalej będąc w ogromnym szoku.

-Aśka! Błagam mów! Chce wiedzieć co się wydarzyło przez te dwa lata... - powiedziałam z rozpaczą.

-Och Talka... Tak w wielkim skrócie to poznałam Cię w szpitalu, leżałaś w śpiączce po wypadku samochodowym. Kupiliscie większy dom żeby zamieszkać razem z babcią. Wiki znalazła faceta i ma dla Ciebie niespodziankę...

-No dobra ale co się stało że nic nie pamiętam?

-Byłaś pijana. Jakiś chłopak zaproponował Ci przejażdżkę motorem. Wpadł w poślizg. -Wiedziałam że nie jest szczera.

-Mam kogoś? Jakiegoś chłopaka?

-Nie...

Po zjedzeniu śniadania poszłam do ogrodu, usiadłam na drewnianych schodach od tarasu. Koło mnie radośnie biegał wielki włochaty pies. Sajgon. Mama powiedziała że kupili mi go w prezencie, gdy dowiedzieli się o swoim wyjeździe do Chin.
Czułam że wszyscy w koło mnie oszukują. Jedyna rzeczą na tą chwilę która nie dawała mi spokoju była korona na mojej dłoni...

-Natalia! -ten pisk rozpoznam wszędzie.

-Wiki! -rzuciłam się dziewczynie w ramiona. Wyglądała inaczej. Przytyła, jej włosy były znacznie dłuższe i jaśniejsze. Coś tu nie pasowało.

-Ty masz obrączkę na palcu!- byłam w szoku. -Kto był twoim świadkiem!?

-A taka jedna kuzynka. - zrobiło mi się przykro, bardzo przykro.

-Toc żartuje głuptasie! Ty nią byłaś. - przytuliła mnie ponownie, jednak tą miłą chwilę przerwał nam płacz dziecka.

-Nie! Ja chyba śnie!  Masz dziecko?

-Twoja córka chrzestna. -w oczach Wiktorii było widać ogromne pokłady miłości. Delikatnie wyjęłam dziewczynkę z wózka, który stał w kuchni. Najpiękniejsze dziecko na świecie... moja mała księżniczka.

-Jak ma na imie? 

-Liliana.

-Jakie piękne!

-Sama wybrałaś. - aż mi się cieplej na sercu zrobiło.

Przegadałam z przyjaciółką pół dnia. Opowiedziała mi o dniu ślubu i jak Sebastian oświadczył się Asi. Muszę koniecznie poznać chłopaków.

Lubiłam dni kiedy wszyscy razem jedliśmy posiłek, a kolacja zawsze kończyła się rozmowami do późna.

-Mamo, mam pytanie.

-Słucham? Śmiało pytaj o wszystko.

-Czym się interesowalam?  Miałam jakieś hobby?

-Tak. Biegałaś, projektowałaś wnętrza domów - Głośne kaszlnięcie babci przerwalo wypowiedź mamy. Zrozumiałam. Nie jestem dzieckiem... Jedna wielka ściema.

Wróciłam do pokoju, nie zamknęłam drzwi zainteresowana smsem który właśnie przyszedł.

Od nieznany:
Chcesz poznać prawdę królowo? Spotkajmy się jutro na molo. Tęsknię! ;* Twój Król.

-Natalko...

-Słucham babciu?

-Sprawdź garaż. Tylko tak żeby nikt nie wiedział.

-Nie rozumiem...

-To między nami. Mama idzie, nic jej nie mów.

Babcia poszła, a przyszła mama.

-Co babcia chciała? -zapytała z fałszywym uśmiechem skrywajacym sekret.

Chwila zawachania...

-Pytała jak się czuję. - odpowiedziałam z usmiechem.

Czekam na krytykę.
Wyszłam z formy? 

Księżniczka nie zna ŁobuzaWhere stories live. Discover now