Rozdział 27

3.1K 285 12
                                    


Na słowa "będziemy negocjować" zrobiło mi się gorąco. Poczułam jak poziom mojego podniecenia wzrasta. Po kolejnych pięciu sekundach, zjadana przez jego wzrok, miałam ochotę żeby wziął mnie tu i teraz na sofie. Miałam bardzo sprośne myśli. Powolnym krokiem podeszłam do niego. Chwyciłam bukiet róż i skierowałam swoje kroki w stronę niskiego stolika kawowego na którym stał wazon. Stawiając nogę przed nogę pochyliłam się, co sprawiło że na głównym planie aktualnie znajdował się mój tyłek. Wiedziałam że patrzy, słyszałam jak głośno przełyka ślinę. Wsadziłam kwiaty na swoje miejsce przerzucając włosy na jeden bok i wlałam wodę z dzbanka, który stał obok. Po skończeniu swojego przedstawienia, odwróciłam się do niego.

- W takim razie zapraszam. - wskazałam dłonią krzesło przed moim biurkiem, a sama usiadłam w fotelu na przeciw. - A więc mam pracować na bazie?

Usiadł niechlujnie zakładając nogę na nogę tak że kostka dotykała kolana.

- Zgadza się. Chciałaś zajmować się księgowością naszej firmy.

- To ty masz jakąś firmę?

- Tak.

- O! Nie wiedziałam. Jaką? - serio nie wiedziałam o firmie. Byłam pewna że chodzi o faktury, daty przeglądów i serwisowanie maszyn, plus jakieś rachunki.

- Firmę ochroniarską.

- To nie ma dużej roboty papierkowej. A dla kogo pracujecie?

- Między innymi dla ciebie.

Teraz to mnie zatkało. Mój tata chyba sobie nie zdaje sprawy z tego kogo zatrudnia...

- Serio? Czyli będę pracować sama dla siebie? - zaśmiałam się pod nosem, cały czas zachowując klasę i sztuczną powagę.

- Można to tak nazwać. A tak serio to poprostu ściągam haracz z firmy ochroniarskiej którą zatrudniasz, a mi firma jest potrzebna do tak zwanego prania pieniędzy.

- Uuu bardzo pan niegrzeczny... Tylko że ja słono kasuje za takie usługi. - Moje porządnie sięgało zenitu. Chce się kochać z nim na biurku..  teraz, natychmiast. Nie czułam do niego żadnej miłości, a od jakiegoś czasu pieprzymy się jak króliki. Spojrzałam mu w oczy, lekko rozchylając usta.

- Sądzę że stać mnie na panią. Mam bardzo twarde argumenty, żeby była pani skłonna pracować dla mnie. - wstał i pochylił się nad biurkiem. Przymknęłam oczy czując jego oddech na twarzy. Po chwili nasze usta złączyły się. Wdrapałam się na biurko i siedząc na brzegu okrakiem przed jego biodrami zdjęłam mu marynarkę. Zaraz potem zabrałam się za koszule cały czas żarliwie go całując. Nie pamiętam nawet w którym momencie zdjął że mnie spodnie...

Kochaliśmy się tak głośno że chyba słyszeli nas w mieście obok. Miałam nadzieję że Amanda dalej siedzi na korytarzu.

- Po dłuższym zastanowieniu się podjęłam decyzję. Będę dla pana pracować. Miał pan bardzo twarde te argumenty. - powiedziałam poprawiając bluzkę.

- Cieszy mnie to. W takim razie zapraszam na kolację. Negocjacje z panią to czysta przyjemność.

Ubrani i ogarnięci wyszliśmy z gabinetu. Tak jak myślałam moja sekretarka siedziała na swoim miejscu. Gdyby mogła rzucała by we mnie piorunami. Z uśmiechem na ustach dumnie kroczyłam przed siebie.

- Dowidzenia. - tyle usłyszała z moich ust, niestety odpowiedzi już nie usłyszałam, bo drzwi windy zamknęły się za nami.

- Gdzie mnie zabierasz?

- Tam gdzie na pierwszą randkę. Może sobie coś przypomnisz. - uśmiechnął się tajemniczo ale z lekkim niepokojem. No tak wtedy wpadł Maks i pokrzyżował nam plany.

Jak prawdziwy dżentelmen otworzył mi drzwi od swojego audi. Jechaliśmy dosłownie chwilę słuchając muzyki puszczonej z radia gdy zauważyłam że cały czas zerka we wsteczne lusterko. Wiedziałam że wróży to kłopoty.


Rozdział może być haotyczny, przepraszam. Wczoraj napisałam dla Was piękny i wyczerpujący rozdział ale wyłączył mi się telefon a wattpad standardowo zemścił się i nie zapisał moich wypocin.

Jak Wam się podoba moja pisanina? Ostatnio wróciłam do pierwszej części i mam wrażenie że styl mojego pisania mocno się zmienił.
A Wy jak sądzicie?

Księżniczka nie zna ŁobuzaWhere stories live. Discover now