Rozdział 31

6.5K 384 133
                                    

Przez wyraz jego twarzy Wybuchłam śmiechem.

- Ducha zobaczyłeś?

- Co ty przed chwilą powiedziałaś?

- Że dziękuję za kwiaty? - lubię się zgrywać przy nim, a co mi tam. Dalej patrzył z niedowierzaniem. - Z miłości. Jestem szczęśliwa z miłości. Dlatego że cię kocham. Kocham szczerze od ponad dwóch lat. - Zamrugał szybko trzy razy, podszedł do wyspy kuchennej sadzając mnie na niej. Stal cały czas blisko. Chwycił za policzki i złączył nasze usta. Całował żarliwie i mocno. Po chwili musiałam go odepchnąć żeby wziąć oddech.

- Hola hola napaleńcu. Teraz ty chcesz mnie udusić? - uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na niego z miłością przechyliłam lekko głowę w bok.

- Naprawdę?

- Tak, naprawdę. Stuprocentowo pamiętam już wszystko. Cieszysz się?

- Nie, no coś ty... Ja szaleje z radości! - Chwycił mnie w pasie zwinnie przerzucając przez ramię. Teraz na planie głównym miałam jego seksowny tyłeczek. Niósł mnie w stronę sypialni. Wiedziałam co się święci.

Leżeliśmy na balkonie paląc papierosy. On na jednej sofie pół leżąco ja na drugiej, trzymając nogi na jego udach. Seks był cudowny. Dlaczego? Bo był z czystego uczucia.

- boże jaka ty jesteś piękna. Tak się cieszę że już wróciłaś.

- Przecież byłam tu cały czas. - chichotałam.

- Chodzi mi o to że wróciła moja księżniczka. - odłożyłam swojego papierosa, gasząc go w popielniczce. Na czworaka podeszłam do niego powoli. Usiadłam na nim okrakiem. Położył swoją wolną dłoń na moich pośladkach, a ja wypiłam się w jego usta.

- Nie martw się, nigdzie się już nie wybieram. - uśmiechnęłam się i obdarowałam go buziakiem. - Ej, a tak w ogóle jak wydostaliśmy się z dachu?

- Złapałem w końcu zasięg na twoim telefonie, co nie było łatwe. Musiałem cię zostawić i iść na drugi koniec dachu. Seba przyjechał nas uratować. Cały czas mruczałaś pod nosem więc zawiozłem cię do domu i zostałem całą noc. Oczywiście doktor Zalewski był pod telefonem.

- Och ty mój rycerzu na białym koniu. - Ścisnęłam jego policzki tworząc z ust słodki dziubek, który ucałowałam.

Położyłam się spowrotem na leżankę kładąc głowę na jego brzuch.

- Jedziemy coś zjeść?

- No jestem mega głodna. Nic nie jadłam jeszcze dzisiaj.

- Jak to?

- No wpadłeś do domu jak dopiero zeszłam do kuchni. Także seks był na śniadanie. Niezła dieta.

- Jedziemy!

Na śniadanie pojechaliśmy do małej knajpki na wybrzeżu. Ja zamówiłam naleśniki z nutellą i mascarpone, a Krystian jajecznicę na bekonie.

- W sobotę jest wyścig. Chcesz jechać? - zabrzmiało to dwuznacznie. Muszę go wybadać.

- Pewnie. Dobra okazja by spotkać się z dziewczynami.

- Pytam czy chcesz jechać... W wyścigu. - a jednak. Cieszę się w duchu jak małe dziecko. Ale nie dam po sobie tego pokazać.

- No w sumie mogę pojechać. Tylko muszę maszynę ogarnąć. - spojrzałam na niego kątem oka. Wyczuł mnie skubany bo zaśmiał się pod nosem. - Skoro mamy dziś wolne może skoczymy gdzieś na wycieczkę?

- Gdzie byś chciała jechać? - Miałam mały plan.

- Może na klif? Wschód słońca już tam widziałam ale zachodu nie.

- Jasne możemy jechać. Muszę tylko pozałatwiać parę spraw. - po chwili zaczął dzwonić jego telefon, który leżał na stole. Dzwonił Adrian...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 05, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Księżniczka nie zna ŁobuzaWhere stories live. Discover now