Rozdział 25

3.7K 301 15
                                    

Rano obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Pierwsza moja myśl? Nienawidzę poniedziałków. Po weekendowym leniuchowaniu wracamy do rzeczywistości. Odwróciłam się na drugi bok z myślą że mój gość jednak odpuści i odejdzie. Niestety miałam upartych gości.

Leniwie zwlekłam się z łóżka, chwyciłam za satynowy, czarny szlafrok, który leżał na wiklinowej skrzyni koło łóżka i skierowałam się na schody. Dzwonek dzwonił niemiłosiernie.

- Chwila! - krzyknęłam wiążąc satynowy pasek w talii.

Chwyciłam za klamkę, przekręciłam klucz i otworzyłam, a moim oczom ukazał się wielki, przystojny mężczyzna. Wyglądem przypominał kryminalistę, ale ja wiedziałam że to tylko baranek w skórze wilka.

- Boże, co ty tu robisz? - zapytałam ziewając.

- Mała, bogiem nie jestem, chyba że seksu. - zmierzył mnie wzrokiem przez co schowałam się za drzwiami, wystawiając tylko głowę i spojrzałam na niego z politowaniem.

- Po co przyszedłeś? - zapytałam niecierpliwie patrząc na zegarek, była siódma rano. On zwariował.

- Jestem twoim szoferem, zapomniałaś? A dziś jest poniedziałek, a ty na ósmą masz być w pracy. Tak myślałem że nie wstaniesz, dlatego przyjechałem szybciej. - domyśliłam się że miałam minę jak ukarane dziecko.

- Wejdź. Daj mi pół godziny. - powiedziałam kierując się do kuchni, gdzie włączyłam ekspres do kawy. - kapsułki są w koszyku. - idąc w stronę schodów zobaczyłam tylko jego głupi uśmieszek, który i tak bardzo lubiłam.

Szybki prysznic, lekki makijaż i byłabym gotowa gdyby nie fakt, że nie wiedziałam co na siebie włożyć. Niby wszyscy w firmie mnie znają ale to mój pierwszy oficjalny dzień. Po dłuższym zastanowieniu postawiłam na czarne cygaretki, białą hiszpankę i czarne klasyczne szpilki. Biżuterię ograniczyłam do złotego zegarka od taty i kolczyków. Na usta nałożyłam matową pomadkę i zeszłam na dół.

- Szefowo... Pamiętasz że w twojej firmie dziewięćdziesiąt pięć procent pracowników to mężczyźni? - zadziorny uśmiech nie schodził mu z twarzy, na co prychnęłam pod nosem. Ubrałam czarną ramoneskę, pod rękę wsadziłam swoją małą torebkę.

- Idziemy? - zapytałam patrząc na niego. Zaśmiał się, ale wstał i ruszył w moim kierunku. Spojrzałam na niego jeszcze raz gdy otworzył mi drzwi i założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne.

Tatuś z autem się postarał. Adrian dostał od niego nowy wóz prosto z salonu. Czarny Lexus z przyciemnianymi szybami. Usiadłam z przodu.

- Twój tata mówił że masz jeździć z tyłu na środku...

- Mojego taty tu nie ma i to ja ci płacę. - uraczyłam go uśmiechem.

- Oj mała... Jesteś niesamowita.

Firma znajdowała sie w wolnostojącym dwupiętrowym budynku. Był cały nasz. Na dole był warsztat naprawczy dla naszych ciężarówek i małe archiwum. Na piętrze księgowość i pomieszczenia socjalne dla pracowników. Na samej górze było moje królestwo. Sala konferencyjna, bufet, biuro mojej sekretarki i mój gabinet. Byłam ciekawa jak wygląda bo rodzice przed wyjazdem zrobili w nim remont. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie urządzone w eleganckim zimnym stylu. Tak jak lubię. Czarno białe ściany. Czarne sofy, szklany stolik kawowy i wielkie biurko z ciemnego drewna. Cudo! Po chwili dostrzegłam ruch. Spojrzałam i zauważyłam panią Krysię, którą sprząta w biurze. Wystraszyła się na mój widok.

- Najmocniej panią przepraszam. Niestety dopiero wczoraj wieczorem wyszła ekipa remontowa i nie zdążyłam przez noc posprzątać. - Zrobiłam wielkie oczy.

- Pani Krysiu, przez noc? Chce mi pani powiedzieć że od wczoraj cały czas tu pani sprząta?

- Tak, tak, ale jeszcze chwila i skończę.

- Chyba sobie pani żartuje! W tej chwili proszę iść do domu wypocząć! I nie chce jutro tu pani wiedzieć, proszę uznać to jako dodatkowy płatny dzień urlopu. I nie jestem panią. Jestem cały czas tą samą Natalią. - powiedziałam z uśmiechem na co kobieta mnie przytuliła.

- Dobrze dziecko że już jesteś bo myślałam że zwariuje z tą nową sekretarką.

- Jeszcze jej nie poznałam, ale proszę pamiętać że ma pani w firmie największy staż, a moi rodzice cenią swoich długoletnich pracowników.

Kobieta jeszcze raz mnie przytuliła zabrała swoje rzeczy i wyszła. Pani Krysia zawsze się mną opiekowała jak musiałam przyjść z rodzicami do pracy. Przemiła przyszywana ciocia.

Usiadłam na swoim fotelu, kładąc torebkę i okulary na blat. Adrian rozsiadł się na sofie.

- No no mała jak ty się ładnie prezentujesz za tym biurkiem. - jak zwykle roześmiany.

- Dzięki, poznałeś już nową sekretarkę?

- Tak. Nie polubiliśmy się i ty raczej też jej nie polubisz.

- Dlaczego tak sądzisz? - zapytałam i usłyszałam pukanie a po chwilą w biurze pojawiła się młoda kobieta.

- Witam. - podeszła i wyciągnęła rękę w moją stronę. - Amanda jestem. - już mnie denerwował jej jędzowaty wyraz twarzy. 

Księżniczka nie zna ŁobuzaWhere stories live. Discover now