Rozdział 16

3.4K 317 42
                                    

Obiad przebiegł pomyślnie. Rodzice zaakceptowali Adriana, sympatią raczej szybko go nie obdarzą, ale nie myślę już o tym. Rano wylatują... Z mamą dalej nie rozmawiam. Zawiodłam się na niej. Cokolwiek by się nie stało to powinna być ze mną szczera.

Późnym popołudniem oglądałam serial w łóżku u siebie w sypialni, gdy usłyszałam warkot silnika. Wyszłam na balkon nakryta cienkim kocykiem. Wieczór był chłodny. Na ulicy zauważyłam parę motocykli. Wszystkie czarne.

Zrobiło mi się słabo. Przypomniałam sobie motory. Byłam uwięziona, przywiązana do krzesła na plaży. Ktoś krzyczał wtedy nadjechali. Motocyklista w czarnym kasku został postrzelony a moja twarz przecięta. Zdjęłam z niego kask. To był on... Znowu on. Moje myśli ciągle krążą wokół Krystiana. Nie potrafię wybić go sobie z głowy. To musiała być albo wiekla miłość, albo wielka nienawiść.
Rozmyślałam patrząc w dół ze swojej twierdzy. 

-Nie wiem czy cię kocham...

Miałam wrażenie że czyta mi w myślach, bo momentalnie się odwrócił i spojrzał w górę.

Prosto w moje oczy...

Poczułam to w brzuchu. Jakiś mały zaspany motyl zatrzepotał skrzydełkiem.

Wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam jego zdjęcie z szafki nocnej. Uroniłam jedną łzę, potem kolejną i następną...

Nie wiem czemu, ale płakałam jak małe dziecko. Czułam brak czegoś. Brak cząstki siebie. Brakowało mi połowy serca...  Potrzebuje teraz kogoś obok. Kogoś kto przytuli, wysłucha i użyczy ramienia.

Złapałam za telefon i zdałam sobie sprawę że nie mam do kogo zadzwonić. Ubrałam getry, bluzkę z długim rękawem i zeszłam na dół. Najciszej jak tylko potrafię.
Przez kuchnię weszłam do garażu. I odrazu podeszłam do skrzyni z czarnym strojem...

Sztywny materiał opinał moje ciało. Każdy centymetr. Plastikowy kręgosłup idealnie wpasował się w mój. Buty pomimo iż wyglądały masywnie były wygodne. Zdjęłam materiał z mojego czarnego konia.
Nie wiem skąd, ale wiedziałam co robić.

Jechałam przed siebie. Przez całe miasto, aż zatrzymałam się pod bazą. Tą z której ostatnio uciekłam. Nie wiedziałam co robić. Zsiadłam z maszyny i tak poprostu się rozpłakałam.

Po jakimś czasie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.

- Szefowo to ty?
Natychmiast się odwróciłam. Ujrzałam młodą ładną dziewczynę z włosami do ramion. Trzymała za rączkę małego chłopca, na oko 6 lat. Najgorsze w tym wszystkim jest to że ja go znałam. Pamiętałam o nim bez żadnego przypominania i bólu głowy...

- Cześć Stasiu. Co tam? - odparłam ocierając zbłąkaną łzę.

Chłopiec bez żadnych oporów skoczył mi na szyję. Przytulił mocno.

- Tęskniłem za tobą. - powiedział tym swoim słodkim, dziecięcym głosikiem.  - chodź mama kupiła ciasteczka.

Przypomniałam sobie jak on pierwszy raz przyjechał na bazę z Markusem. Jedliśmy w kuchni ciastka. Zrobiło mi się cieplej na to wspomnienie. Niestety po chwili przyszło inne zakuło w sercu i znów straciłam przytomność.

Obudziłam się gdy było już ciemno. Pokój oświetlała delikatnie nocna lampka. W łóżku obok mnie spał Stasiu. Swoją małą rączką trzymał moją tak, jakby bał się że mu ucieknę. Wpatrywałam się w niego z czułością, czując ogromny ból wewnątrz. Usłyszałam jak ktoś idzie korytarzem, a po chwili łapie za klamkę. Był to Markus z tą dziewczyną.

-Hej Talka. Jak się czujesz? - chłopak uśmiechnął się do mnie z troską w głosie.

- Lepiej dziękuję. A jak ja się tu znalazłam?

- Nicola znalazła Cię pod bazą...

-To pamiętam.

-Straciłaś przytomność szefowo, zawołałam chłopaków żeby cię zabrali, bo nie mogłam cię ocucić.  I przepraszam za Stasia ale nie mogłam go odciągnąć od ciebie. - wtrąciła dziewczyna irytując mnie tą "szefową".

-Proszę nie mów tak do mnie, Natalia jestem. A za Stasia nie przepraszaj naprawdę nic się nie stało . - powiedziałam do niej a następnie zwróciłam się do chłopaka. - Co z moim motorem?

-Jest w hangarze, ale lepiej żebyś dziś już nie jeździła. Odpocznij sobie i rano wrócisz do domu.

-Rano to moi rodzice mają samolot i nie mogą zobaczyć mnie na motorze

-Spokojnie coś wymyślimy, najwyżej weźmiesz jakieś auto. A teraz idź spać. Jak coś by się działo to jesteśmy w pokoju na przeciwko.

-Dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem i przyłożyłam głowę do poduszki odpływając w krainę snu.

Wczesnym rankiem obudziło mnie chrapanie. Otworzyłam oczy i ujrzałam śpiącego Krystiana przy moim łóżku. Zegarek wskazywał godzinę czwartą. Zanim wstałam długo przyglądałam się chłopakowi. Mruczał przez sen jak małe dziecko. Zrobiło mi się go szkoda że śpi na niewygodnym krześle. Obudziłam go.  Jego zaspane oczy natychmiast zrobiły się wielkie gdy mnie dostrzegł. Był zakłopotany.

-Chodź się połóż do łóżka, bo rano nie będziesz miał siły wstać.

-Ale... Talka ty tak serio?

-Nie będę dwa razy powtarzać. Łóżko jest wystarczająco duże. Chodź.

Wstał i potulnie jak barek zajął wolną połówkę łóżka gdzie wcześniej spał chłopiec. Leżeliśmy chwilę w ciszy.

-Moge cię przytulić? Bo to jest zbyt cudowne żeby było prawdziwe, więc zapewne jest to sen i chcę go wykorzystać...

Zaczęłam się śmiać. Taki zaspany, uroczy że nie miałam serca mu odmówić.

-Możesz. Korzystaj ze swojego snu.- odpowiedziałam z uśmiechem, a gdy tylko mnie przytulił poczułam stado dzikich motylków w moim brzuchu, dzikich i pełnych energii, jakby obudziły się po długim czasie...

Rozdziały w miarę moich możliwości będą pojawiać się często, ale nie regularnie.

Czekam na komentarze od Was czy wyszłam z formy?

Księżniczka nie zna ŁobuzaOnde histórias criam vida. Descubra agora